GwiazdyEwa Chodakowska była świadkiem przemocy w dzieciństwie. Dzisiaj walczy dla innych kobiet

Ewa Chodakowska była świadkiem przemocy w dzieciństwie. Dzisiaj walczy dla innych kobiet

Ewa Chodakowska była świadkiem przemocy w dzieciństwie. Dzisiaj walczy dla innych kobiet
Źródło zdjęć: © ONS.pl | Daniel Wysocki
Agata Porażka
20.04.2019 09:47, aktualizacja: 20.04.2019 11:58

Weronika Rosati i to, co się działo za zamkniętymi drzwiami w jej domu, jest jednym z najgłośniejszych tematów ostatnich miesięcy. Aktorka otwarcie przyznała się do bycia ofiarą przemocy domowej, a wiele znanych osób, w tym Ewa Chodakowska, stanęło po jej stronie.

Ewa Chodakowska jest jedną z najpopularniejszych trenerek fitness w Polsce. Na samym Instagramie jej profil śledzi ponad półtora miliona osób. Pierwszą rzeczą, którą gwiazda umieściła w swoim opisie, jest hasztag "stop przemocy". Była jej świadkiem od wczesnego dzieciństwa, o czym opowiedziała w najnowszym wywiadzie dla "Wysokich Obcasów".

- Mogłabym wrócić do dzieciństwa i domu swojej najlepszej przyjaciółki - opowiada Chodakowska. - Spędzałam tam mnóstwo czasu. Jej ojczym był alkoholikiem, bił jej matkę. Byłam świadkiem wielu awantur, widziałam jej matkę z połamanymi rękoma, z podbitym okiem. Napatrzyłam się na to, ale nigdy o tym nie mówiłam, wróciło to do mnie po latach.

Dzisiaj trenerka nie ma już kontaktu z tamtą dziewczyną, ale obrazy przemocy zostały jej w pamięci. Dzisiaj wie, że co piąta kobieta, którą mija na ulicy, jest jej ofiarą.

- Gdy zaczynałam, mówiono mi: "Przecież patologia nie czyta twoich postów, do kogo będziesz to pisać?" - mówi Chodakowska. - Halo! Przecież to mit, że przemoc to jakiś margines społeczny. Ona jest za naszą ścianą, wszędzie. Patologią XXI wieku jest to, że kobieta wciąż nie jest bezpieczna we własnym domu. I nie ma w zasadzie znikąd pomocy. Ofiary wbrew pozorom często próbują się wydostać z koszmaru przemocy, ale też często zderzają się z niezrozumieniem, bagatelizowaniem, niedowierzaniem. Idą do rodziny i słyszą: "To po co się tak odezwałaś? Idź i go przeproś, żeby wszystko było dobrze" - dodaje.

Chodakowska odpowiedziała również na pytanie, czy to patriarchalny model rodziny w Polsce odpowiada za skalę przemocy.

- Ustanawianie męża jako głowy rodziny prowadzi czasem do przekonania, że skoro już tą głową jestem, to mogę swoją władzę utrzymywać też siłą - mówi trenerka. - Uważam, że każdy model, dopóki dwie strony się na niego godzą, jest OK. Problem pojawia się, gdy jedna strona nadużywa władzy. Mój dom rodzinny też był patriarchalny, tato był przywódcą i miał ostatnie słowo, ale nigdy nie wykorzystał swojej dominującej pozycji przeciwko mamie czy mnie i mojemu rodzeństwu.

Chodakowska odniosła się także do zarzutów w stosunku do Weroniki Rosati, którą oskarża się o opowiadanie o przemocy jedynie w celu zyskania popularności.

- Nie wiem, jak można coś takiego powiedzieć - burzy się trenerka. - Czy to aby na pewno dobry PR w naszym kraju? Kiedy w listopadzie zaczęłam się zajmować tematem przemocy wobec kobiet, ciągle ktoś mi mówił: "Po co ci to? Jesteś taka pozytywna, tylko kwiatki, łąka, jarmuż i ćwiczenia, a taki trudny temat będziesz sobie brała na głowę?”. Wielu osobom temat przemocy zupełnie nie pasował do mojego wizerunku. Tak jakby tu coś musiało pasować.

Spór pomiędzy aktorką a lekarzem jest jednym z najgłośniejszych tematów ostatnich miesięcy. Rosati publicznie oskarżyła Śmigielskiego o stosowanie przemocy domowej, w tym fizycznej i materialnej. Zarówno ona, jak i on, zamieszczają w mediach publiczne oświadczenia na temat tego, co działo się za ścianami ich domu.

– Uderzył mnie, jak byłam w zaawansowanej ciąży, a potem gdy trzymałam córeczkę na rękach – wyznała Magdalenie Środzie Weronika Rosati.

– O przemocy milczałam, ale mniej ze strachu, bardziej ze wstydu. Myślałam: wszyscy powiedzą, że Weronice znów się nie udało, kolejny facet, kolejna porażka! Nie chciałam porażek. Poza tym byłam zakochana, wierzyłam w przemianę. Każda kobieta wierzy, prawda? – dodała w wywiadzie dla "Wysokich Obcasów".

W odpowiedzi na te zarzuty Śmigielski przesłał do Wirtualnej Polski oświadczenie, w którym opisał, jak wygląda sytuacja z jego strony.

"Weronika Rosati skutecznie uniemożliwia mi utrzymywanie kontaktów z naszą córką, a jej żądania finansowe eskalują z każdym dniem, co zmusiło mnie do wkroczenia na drogę sądową" - pisze lekarz. "Nie stosowałem wobec Weroniki Rosati przemocy fizycznej, psychicznej, ani ekonomicznej, a była partnerka od początku naszej znajomości jest w pełni świadoma mojej sytuacji rodzinnej, co nie stanowiło dla niej przeszkody w utrzymywaniu ze mną bliskich relacji".

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta