"Dużo gorsze od zdrady". Znana psycholożka podała przykłady
- Mężczyznom trudno żyć bez kobiety. Dlatego, gdy odchodzi od nich partnerka, starają się bardzo szybko ją zastąpić. Albo, gdy związek niedomaga, szukają kochanki. Dużo łatwiej radzą sobie w życiu dziewczyny - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską psycholożka Katarzyna Miller.
14.12.2024 | aktual.: 14.12.2024 09:10
Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski: Pytanie stare jak świat, ale ważne. Czy zdradę można wybaczyć?
Katarzyna Miller, psycholożka, psychoterapeutka, felietonistka: Oczywiście, że można, ale nie zawsze warto. Każdy przypadek jest zresztą indywidualny i ciężko tu teoretyzować. Często kobieta zapiera się, mówiąc: "Jakby on mnie zdradził, to bym natychmiast go porzuciła". W rzeczywistości jednak nie jest to takie proste. Mężczyzna z kolei mówi: "Nie darowałbym jej tego", ale z tym też bywa różnie. Jeśli ludzie są do siebie przywiązani, łączą ich wspólne plany i marzenia, zdają sobie sprawę, że nie zawsze warto to wszystko przekreślać.
Zresztą zdrada zdradzie nierówna. Czy był to jednorazowy wyskok, czy może ktoś miesiącami prowadził podwójne życie? Niektórzy w ogóle mają luźne podejście do tego tematu, a nawet żyją w otwartych związkach. Są rzeczy dużo gorsze od zdrady.
Naprawdę? Przecież w wyobrażeniu wielu zdrada to koniec świata.
A jak nazwać w takim razie sytuację, w której partner dopuszcza się przemocy albo psychicznie maltretuje? Znęca się nad dziećmi. Okrada rodzinę, ukrywa przestępstwa? Za to wiele jest przykładów związków, które po zdradzie i wyjaśnieniu sobie ważnych kwestii stają się dużo silniejsze. Brak możliwości porozumienia, zupełnie różne cele życiowe, uczucie, które już dawno wygasło lub go w ogóle nie było - to są rzeczy, przy których ciężko jest odratować związek. Co do zdrady - tak naprawdę zdradzani jesteśmy od dziecka. Ciągle i nieustannie.
Brzmi strasznie.
A tak nie jest? Wystarczy chwilę się zastanowić, żeby zrozumieć, że rodzice nie dotrzymują słowa, wychowawcy rzucają puste obietnice, politycy kłamią, a współpracownicy manipulują. Zdrady i kłamstwa doświadczamy praktycznie na każdym kroku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Liczymy więc, że w związku będzie inaczej. Chcemy, aby partner był naszą ostoją, bezpieczeństwem, kotwicą... On tymczasem okazuje się zdrajcą. Pytanie - czy do zdrady zawsze warto się przyznać?
Czasem nadmierna szczerość w związku to pójście na łatwiznę. Wyobraźmy sobie sytuację, w której mężczyzna, a raczej niedojrzały chłopiec, pod wpływem chwili i napojów wyskokowych, spędził noc z dziewczyną poznaną w klubie. Na drugi dzień dręczą go wyrzuty sumienia i chce, aby jego partnerka (a raczej "mamusia") wszystko wzięła na siebie. Dręczony poczuciem winy opowie jej o tym, co się stało ze szczegółami, chociaż ona może by nie chciała o tym słuchać. Oczywiście, nie robi tego z poczucia lojalności, ale sam chce sobie ulżyć i wyrzucić to z siebie, a najlepiej dostać rozgrzeszenie.
Czasem może warto się przyznać, ale ważne, jakie towarzyszą temu motywy. Powodów zdrady jest wiele. Pamiętajmy jednak, że z reguły zdradzamy nie po to, aby skrzywdzić czy ukarać partnera, ale po to, aby poczuć się lepiej, podwyższyć samoocenę, przeżyć coś nowego. Robimy to z bardzo egoistycznych pobudek.
Niektórzy zostają przyłapani na gorącym uczynku...
I zamiast wziąć winę na siebie, zapierają się, mówiąc: "Nie mam pojęcia, skąd wzięła się ta pani obok w łóżku". Jeszcze dziwniejszą taktyką jest, gdy starają się umniejszyć to, co się stało, rzucając absurdalne komentarze w stylu: "Z tobą jest lepiej", "ona mi się wcale nie podobała" albo "nie było tak fajnie". Żenujące.
Każdy jest w stanie wybaczyć zdradę?
Na pewno nie. W filmie "Tess" jest scena, w której dziewczyna przyznaje się mężowi, że została zgwałcona, a ten, zamiast ją wesprzeć, porzuca. Wychodzi z założenia, że "została skażona przez innego mężczyzna". Niektórzy faceci mają takie podejście. Bywają też kobiety, które na wieść o tym, że mężczyzna dawał rozkosz innej pani, już go nie dotkną. Ale są też skrajnie inne przypadki. Mówię tu na przykład o facetach, którzy dostają świra seksualnego na punkcie swojej żony. Świadomość, że spała z innym może ich równocześnie rozzłościć do czerwoności, jak i niesamowicie podkręcić. Ludzie tworzą związki tak, jak potrafią. Każdy ma inne granice, zasady i odporność psychiczną.
Niektórzy potrafią być nawet zazdrośni o przeszłość partnerki lub partnera. O to, co robił lub robiła z kimś innym, zanim się jeszcze poznali.
Z reguły te osoby mają problem z samooceną. Nie są z siebie zadowolone i boją się porównań. W ich wyobrażeniu mogą wypaść gorzej niż ich poprzednicy. Niestety porównywani jesteśmy od dziecka. Słyszymy, że "Basia ma lepsze stopnie", "Michał lepiej gra na gitarze", "Ania jest najpiękniejsza w klasie". Czasem rodzice skutecznie potrafią zniszczyć naszą samoocenę.
Podobno najszczęśliwszą grupą społeczną są niezamężne kobiety i żonaci mężczyźni. Jest w tym trochę prawdy?
Zależy jeszcze, jakie mają żony (śmiech)! Wiem na pewno, że mężczyznom trudno żyć bez kobiety. Dlatego, gdy odchodzi od nich partnerka, starają się bardzo szybko ją zastąpić. Albo, gdy związek niedomaga, szukają kochanki. Dużo łatwiej radzą sobie w życiu dziewczyny. Kobiety po rozstaniu dają sobie z reguły więcej czasu. Rozwijają się, ustalają nowe priorytety, czekają, aż poznają kogoś wartościowego.
Popularny ostatnio hiszpański serial "Samce Alfa" pokazuje, jak mężczyznom trudno odnaleźć się w obecnej rzeczywistości, gdzie męskość i kobiecość zostały zdefiniowane na nowo. Satyryczne spojrzenie na współczesne związki zdaje się być doskonałą diagnozą problemów, z którymi się zmagamy.
Wielu mężczyzn odczuwa dziś zagrożenie. Coraz więcej dziewczyn żyje na własnych zasadach, w sposób, który stawia panów w innej roli. Niektórzy doskonale sobie z tym radzą, a inni wyładowują swoje frustracje i żale na płci przeciwnej. Najlepszym przykładem na to jest ruch inceli, czyli mężczyzn, którzy nie mają powodzenia wśród kobiet i w efekcie ich nienawidzą. Chodzą na szkolenia, kursy czy spotkania, na których uczy się ich, jak wyrolować "panienki". Celem oczywiście jest zemsta, poczucie siły. Nie uczą się jak zdobyć kobietę, ale jak ją "zaliczyć".
Podsumowując, kobiety się rozwijają, a faceci się obrazili. (Przepraszam za generalizację). I nie mają wsparcia. Niestety muszę stwierdzić jednak, że choć w Polsce tyle się zmieniło, wciąż żyjemy jeszcze w patriarchacie. Niezależnie od tego, jak kobiety się starają (a zrobiły już bardzo dużo), to mężczyźni wciąż rządzą światem. Nadal panuje pogląd, że chłopu wolno, a babie nie wolno. I to w wielu dziedzinach.
Coraz więcej związków się rozpada. Na 100 małżeństw aż 36 kończy się rozwodem. Nie umiemy już tworzyć relacji?
Z moich obserwacji wynika, że jest źle, a będzie jeszcze gorzej. Wszystko zaczyna się już w dzieciństwie. Młodzi ludzie nie umieją ze sobą rozmawiać, nie wiedzą, jak spędzać czas. Siedzą w domu i są zapatrzeni w smartfony. Kiedyś młodzież wychowywała się na podwórkach, które były szkołą życia. Tam uczono się współpracy, rywalizacji, umiejętności rozwiązywania konfliktów. A gdzie uczą się teraz? Przez to, że za dzieciaka nie nabywają podstawowych umiejętności społecznych, nie umieją w dorosłym życiu funkcjonować w związkach czy w społeczeństwie.
W książce "Z życiem, proszę", autobiograficznej rozmowie z Beatą Biały, niezwykle się pani otworzyła. Napisała o lękach, obawach, miłosnych wzlotach i upadkach, a także o niełatwym dzieciństwie i niezwykle trudnej relacji z mamą. Mało który psycholog decyduje aż tak się otworzyć.
Opisałam wiele bolesnych doświadczeń, ale również wiele pięknych wspomnień. Ciekawe, że o mojej fajnej relacji z tatą już nikt nie wspomina! Wszyscy pamiętają tylko, że miałam narcystyczną matkę i czułam się przez nią niechciana. Jako osoba chcę być transparentna i nie ukrywam faktów ze swojego życia. Oczywiście wielu ceni moją otwartość, ale nie każdemu musi się to podobać. Od jednej z pań usłyszałam, że jej znajoma nigdy by do mnie nie przyszła na terapię, bo piszę źle o swojej mamie. No to niech do mnie nie przychodzi! Mam wystarczająco dużo pracy, a ludzie mogą wybierać spośród wielu szkół terapeutycznych.
Do mnie przychodzą ludzie, którzy mnie cenią, czytają moje książki i słuchają podcastów, wykładów. Wyobrażanie sobie terapeuty jako osoby, która nie przeżywa problemów i ma cudowne życie, jest nie tylko nieprawdziwe, ale też bardzo niebezpieczne. Łączy się z niedojrzałą postawą dziecka, które oddala odpowiedzialność za siebie i chce wierzyć, że zawsze będą jakieś "większe" od niego osoby opiekujące się i lepiej wiedzące. Jestem takim samym człowiekiem jak inni. Różni mnie to, że mam doświadczenie w pracy terapeutycznej i że bardzo dawno temu, postanowiłam wspomagać ludzi w ich rozwoju.
Katarzyna Miller – psycholożka, psychoterapeutka, filozofka, autorka, felietonów, wierszy i piosenek, autorka i współautorka wielu bestsellerowych książek, m.in. "Chcę być kochana tak jak chcę", "Być córką i nie zwariować", "Kup kochance męża kwiaty", "Daj się pokochać dziewczyno! Nie bój się życia". Na YouTubie prowadzi kanał NA CHWILĘ.
Rozmawiała Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski