Blisko ludziGdzie się podziały seksowne stewardesy?

Gdzie się podziały seksowne stewardesy?

Gdzie się podziały seksowne stewardesy?
Źródło zdjęć: © Jupiterimages
17.12.2009 00:02, aktualizacja: 22.06.2010 10:17

Kiedyś seks ze stewardesą był fantazją wielu mężczyzn. Obecnie jednak wizja ta wydaje się równie pociągająca, co perspektywa spędzenia 10 godzin lotu na wąskim fotelu z przestrzenią na nogi wynoszącą 54 cm i wrzeszczącym dzieckiem obok.

Kiedyś seks ze stewardesą był fantazją wielu mężczyzn. Obecnie jednak wizja ta wydaje się równie pociągająca, co perspektywa spędzenia 10 godzin lotu na wąskim fotelu z przestrzenią na nogi wynoszącą 54 cm i wrzeszczącym dzieckiem obok.

Nie wiem, czy to kryzys, polityka linii lotniczych czy emancypacja kobiet, ale seksownie uśmiechający się personel pokładowy, z którym chciałoby się przez chwilę poflirtować jest gatunkiem zagrożonym wymarciem. Odnoszę wręcz wrażenie, że osoby odpowiadające za rekrutację muszą być fanami silnych kobiet, które być może pewnie pokierują akcją ewakuacyjną, ale wdzięku i uroku mają tyle, co gaśnica proszkowa wisząca przy wyjściu numer 3. Ubrane w bezkształtne mundurki, ze związanymi włosami i zaciśniętymi ustami, krążą po samolocie niczym armia klonów.

Dawniej większość przykuwała uwagę zaraz po wejściu do samolotu, kiedy witały nas na pokładzie wskazując miejsce. Dzisiaj wprawdzie wciąż tam stoją, ale traktują pasażerów jak towar, który trzeba jak najszybciej poukładać na półkach. I wzbudzają równie wiele emocji i chęci do flirtu, co obsługa powiatowego sklepu spożywczego.

Kiedy już usiądziemy w samolocie niecierpliwie czekając na start, z miną znudzonej bufetowej zaczynają machać rękami na prawo i lewo przekonując nas, że w momencie nagłego kontaktu z ziemią znaczenie ma pozycja na fotelu i dobrze zapięte pasy. Kiedyś uśmiechały się współczująco, próbując dodać otuchy w trudnych chwilach startu. W filmach archiwalnych możemy czasem zobaczyć jak jedna czy druga podchodzi i chwyta pasażera za rękę, żeby lęki odegnać. Obecnie drwiąco spoglądają na bojących się latać mięczaków i chłodno wykonują swoje obowiązki.

Gdy już zakończy się wznoszenie, a one zaczną toczyć wózki z napojami, można by spodziewać się większego luzu. Nic podobnego. Przecież nie są tu dla przyjemności pasażerów. Ze sztucznym uśmiechem dystrybuują taśmowo jedzenie, a jedyne co od nich usłyszymy to nieśmiertelne pytanie – chicken or pasta? Nie ma czasu na flirty, gdy na swoją kolej czeka 250 wygłodniałych osób. Nie zdążyłeś zamówić wina? Trudno. Może uda się podczas lotu powrotnego.

I niech nawet nie przyjdzie nam do głowy wzywanie obsługi przy pomocy dzwonka. Jeśli już w ogóle uda się nam znaleźć właściwy przycisk na konsoli przypominającej rozbudowane Play Station, a przy naszym fotelu pojawi się w końcu stewardesa, jej mina będzie miała w sobie tyle wyrzutu i pretensji, że zamówicie (unikając jej wzroku) kawę bez cukru i mleka, żeby tylko jej bardziej nie zirytować i nie narazić się na nieprzyjemności. A fantazja o seksie z taką stewardesą będzie ostatnią rzeczą, która przyjdzie nam do głowy...