Gwiazdy sportu wspierają małych wojowników
W świecie fighterskim to fundacja znana. Małych podopiecznych Cancer Fighters wspierają najlepsi polscy zawodnicy sztuk walki: Joanna Jędrzejczyk, Paweł Kiełek, Michał Materla oraz Sylwia i Akop Szostakowie. Dzięki zbieranym funduszom, coraz więcej małych wojowników – jak nazywani są podopieczni fundacji – otrzyma właściwe leczenie i szanse na pokonanie raka.
30.09.2016 | aktual.: 30.09.2016 17:05
FUNDACJĘ CANCER FIGHTERS założył Marek Kopyść, 24-latek z Gorzowa Wielkopolskiego, który pokonał nowotwór. Celem jej działalności jest motywowanie chorych do walki z rakiem. Fundacja przeprowadziła dotąd 36 akcji, które wsparło 84 wojowników. Bo diagnoza to nie wyrok, tylko impuls do pokazania swojej siły! O tym, dlaczego warto pomagać, mówiac jej ambasadorzy.
*Czy w życiu, na co dzień jesteście wojownikami? *
Akop: Chyba tak, bo oboje mamy dominujące charaktery, więc czasami nawet trochę ze sobą walczmy, a w życiu – to na pewno. Ciągle szukamy nowych wyzwań, staramy się rozwijać, zaczynamy kolejne projekty.
Sylwia: Nasze życie kręci się wokół sportu. Akop przygotowuje się do swoich pojedynków, ja do zawodów sylwetkowych. Jedno i drugie wymaga jakiejś formy walki. Trzeba non stop pokonywać swoje słabości, przesuwać granice własnych możliwości, radzić sobie ze złymi dniami, bo każdy je ma.
Akop: Inaczej się nie da, jeśli chce się wykorzystać na maksa swój czas. Życie jest tylko jedno. Nie chcemy marnować daru od losu, tego, że jesteśmy sprawni, zdrowi i tak naprawdę możemy wszystko.
*Dlaczego zdecydowaliście się wesprzeć fundację Cancer Fighters? *
Akop: Zaczęło się od tego, że niespełna rok temu otrzymałem pytanie, czy oddałbym koszulkę na licytację – dochód z niej miał być przeznaczony na pomoc podopiecznym fundacji. Już wtedy wspierał ją Piotrek Jeleniewski, mój ówczesny trener, człowiek, któremu ufałem i który sam chorował na raka. To sprawiło, że potraktowałem sprawę bardziej osobiście.
Sylwia: My w ogóle jesteśmy ludźmi, którzy dobrze się czują, jeśli pomagają innym. Tak zostaliśmy wychowani. Moja mama mówiła, że codziennie trzeba zrobić jeden dobry uczynek, żeby dobra karma do ciebie wróciła. Wczoraj na przykład podczas spaceru z psem, którego wzięliśmy ze schroniska, przekonałam w parku jedną panią, że warto adoptować czworonoga. Naszą działalność charytatywną zaczynaliśmy właśnie od organizowania pomocy dla zwierząt, m.in. zbieraliśmy pieniądze na schronisko na Paluchu (warszawskie osiedle – red.). A potem Akop wyszedł z większą inicjatywą.
*Chodzi o szkolenie, jakie niedawno odbyło się na stadionie warszawskiej Legii? *
Akop: Tak, zaprosiliśmy czołówkę polskich dietetyków sportowych: dziewczyny z Poradni Medfood w Bydgoszczy, Marka Fischera czy Tadeusza Sowińskiego. Teoretycznie wykłady były darmowe. W trakcie spotkania prowadziliśmy zbiórką na rzecz fundacji Cancer Fighters. Przyszło 600 osób i uzbieraliśmy ponad 20 tys. zł!
Sylwia: Już zaczynamy organizować kolejne, podobne wydarzenie, które odbędzie się na początku przyszłego roku. Planujemy, że przyjdzie aż 1000 osób, więc liczymy, że pieniędzy będzie jeszcze więcej.
*Na co zostały przeznaczone dotąd uzbierane? I czy już wiesz, Akop, na co pójdzie twoje honorarium z walki MMA, którą stoczysz w październiku. Zdecydowałeś, że oddasz je na konto Cancer Fighters. *
Akop: Ja nie mam pojęcia, czego tym dzieciakom najbardziej potrzeba, więc wychodzę z założenia, że to fundacja decyduje. Część pieniędzy została przekazana na zakup leków i dużych, wygodnych łóżek, by dzieciaki w szpitalu czuły się choć trochę bardziej komfortowo. Mogliśmy je zobaczyć podczas wizyty w szpitalu onkologicznym w Olsztynie.
*Jak wyglądają spotkania z małymi wojownikami? *
Sylwia: Z początku nie wiedzieliśmy, jak się zachować. Nigdy wcześniej nie byliśmy na oddziale, gdzie leżą dzieci chore na raka. A one były przede wszystkim zadowolone z tego, że w ogóle ktoś je odwiedził. Bo nie oszukujmy się, dzieciaki w szpitalu też się nudzą. Były bardzo serdeczne i zapalone do tego, żeby się bawić i wygłupiać.
Akop: Momentami atmosfera rzeczywiście była wesoła. Daliśmy chłopcom rękawice, żeby mogli poboksować. Dziewczynkom przybijaliśmy piątki. Ale przyznam, że jadąc tam, nie sądziłem, że to spotkanie będzie dla mnie takie trudne. Jako zdrowy człowiek mogę współczuć choremu, ale nigdy go do końca nie zrozumiem i mam nadzieję, że nie będę miał okazji, żebym musiał zrozumieć.
*Co wy macie z tego, że pomagacie? *
Akop: Ja wierzę w karmę, że jeśli robisz coś dobrego, to dobro do ciebie wraca. Może nie od razu, ale za rok, pięć lat tak się stanie. Poza tym zawsze po takiej akcji czuję szczęście i dumę z samego siebie.
Sylwia: Nam się dobrze żyje, spełniamy się, nie szukamy sposobów na lans. A rozpoznawalność, która z czasem rośnie, to dla nas miły dodatek, bo wiemy, że są ludzie, którzy podzielają nasz styl bycia. Staramy się dawać tym, którzy nas obserwują przykład, nie tylko w kwestiach sportu. Ale i życia. Może część z nich też będzie chciała zrobić coś dobrego dla innych i dzięki temu świat stanie się trochę lepszy
Kupując październikowy numer Shape, pomagasz dzieciom w walce z rakiem. Złotówka ze sprzedaży każdego egzemplarza trafi do fundacji Cancer Fighters.
Więcej na www.shape.pl