I znowu do szkoły

I znowu do szkoły

I znowu do szkoły
29.08.2005 15:37, aktualizacja: 09.01.2012 13:07

Podręczniki, zeszyty, trochę nowych ubrań... Lista wydatków zdaje się nie mieć końca. Jak temu podołać? Gdzie szukać oszczędności?

Przed pierwszym września wydatki na edukację to temat rozmów w wielu polskich domach. Cóż, mając dzieci w wieku szkolnym, nie sztuka wydać mnóstwo pieniędzy na ich potrzeby i edukację, prawdziwa sztuka polega na tym, by nawet w sytuacji, gdy mamy ograniczone zasoby finansowe, zapewnić swemu dziecku maksimum możliwości rozwoju, by uczyło się języków, rozwijało swe umiejętności i zainteresowania, miało nie gorszy start w dorosłe życie niż inni. Jak to zrobić? Spróbujemy podpowiedzieć...

*Nauka języków * Wykształcony Polak powinien znać języki. Jednak dwie, trzy godziny lekcyjne w tygodniu w szkole to trochę za mało. Dlatego warto zainwestować w dodatkowe lekcje. Niestety, są one bardzo drogie. Prywatne konwersacje z native speakerem (cudzoziemcem) kosztują od 60 zł za godzinę. Dwóch uczniów płaci mniej – po 45 zł. Godzina lekcyjna z nauczycielem angielskiego to średnio 40 zł, a lekcja na kursie językowym (po przeliczeniu opłaty za cały kurs) kosztuje 18–20 zł. Dobrym rozwiązaniem może być więc zatrudnienie, razem z zaprzyjaźnionymi rodzicami z tej samej klatki, osiedla czy wioski, nauczyciela języka obcego dla czwórki czy piątki waszych dzieci. Koszt godziny lekcyjnej rozłoży się wtedy na kilka osób.Najlepiej zaproponować taką pracę miejscowemu nauczycielowi lub poprosić go
o kontakt np. ze studentami filologii czy lingwistyki. Inną sprawdzoną metodą nauki języka jest oglądanie telewizji. Jeśli masz kablówkę albo antenę satelitarną, wprowadź obowiązek oglądania telewizji w języku obcym – serwisów informacyjnych, programów przyrodniczych itp.

*Komis *W każdym domu są rzeczy, z których dzieci wyrosły albo straciły nimi zainteresowanie. Są dobre, więc żal je
wyrzucić. Może lepiej, nawet za symboliczną cenę, oddać je do komisu? Przy okazji możesz rzucić okiem, czy nie ma tam czegoś w dobrej cenie dla twoich dzieci.

*Załóż bank… czasu! *Rozejrzyj się, może twoja sąsiadka, która spędziła pół życia na uniwersytecie, zgodzi się sprawdzić poziom przygotowania twojego dziecka do egzaminu maturalnego z biologii? W zamian tyle samo czasu poświęcisz na lekcje pieczenia szarlotki, którą zawsze się zachwycała, albo pomożesz jej przerobić za szeroką spódnicę. A może pan inżynier z trzeciego piętra wytłumaczyłby twojemu matematycznemu beztalenciu, co to całka i logarytm? A twój mąż zrewanżuje się np., pomagając mu w remoncie altanki na działce. Banki czasu, bo tak nazywana jest ta wymiana przysług i usług, działają świetnie w Stanach Zjednoczonych i w Europie, coraz więcej jest ich też w Polsce – np. w Poznaniu, Warszawie i na Śląsku. Czemu nie w twoim miasteczku czy wsi? (Jeśli chcesz sprawdzić, jak to działa, zajrzyj: www.bankiczasu.eko.pl; www.bankczasu.gsi.pl.).

*Dorywcza praca nastolatków *W amerykańskich filmach młodzież dorabia do kieszonkowego rozwożeniem gazet czy opieką nad dziećmi. Na przykład Madonna, zanim została słynną piosenkarką, dorabiała wyprowadzając psy na spacer. Zastanów się więc, czy twoje dzieci w miarę możliwości też nie mogłyby pracować i zarabiać, przynajmniej na swoje rozrywki (zatrudniać można już małoletnich, którzy ukończyli 16 lat). Może mogłyby komuś robić zakupy, roznosić ulotki, opiekować się dzieckiem, wyprowadzać psa albo czytać na głos. Na przykład babysitter (opiekunka), pilnując dzieci, może zarobić od 6 do 10 zł za godzinę. Za sprzątanie lub mycie okien agencje sprzątające płacą od 5 do 10 zł, za roznoszenie ulotek firmy płacą od 4 do 9 zł za godzinę. Nawet jeśli zarobione kwoty nie są wysokie, zyski i tak będą dużo większe. Dzieciaki uczą się w ten sposób odpowiedzialności i systematyczności. Poznają też wartość pieniądza i znaczenie pracy, uczą się, że nie wystarczy powiedzieć „chcę” albo „daj”.
* Chce komputer *Uczniowi z podstawówki komputer służy przede wszystkim do zabawy i komunikowania się z rówieśnikami. Może więc z jego kupnem jeszcze poczekać? Jednak w gimnazjum warto już zainwestować w sprzęt i internet. Zdecydowanie lepszy będzie komputer nowy (unikniecie ciągłej wymiany kosztownych części i programów). Najtańsze zestawy: komputer, monitor, klawiatura i myszka kosztują ok. 2 tys. zł. Takiego sprzętu najlepiej więc szukać w dużych sklepach, gdzie możesz go (przedstawiając zaświadczenie o zarobkach)
kupić na raty.

*Ciuchy z drugiej ręki *Dzieci szybko wyrastają z ubrań, z wiekiem też rosną ich wymagania, chcą nadążać za modą, wyglądać jak rówieśnicy.
Za tańszymi ciuchami najlepiej rozglądać się w pod koniec lata, kiedy trwają wyprzedaże. Niektóre sklepy zmniejszają wtedy ceny nawet o 70 proc. Warto zaglądać i do supermarketów, które na początku roku szkolnego, by przyciągnąć klientów, przygotowują duże promocje. Nie wstydź się też kupować używane ubrania. Do buszowania w second handach przyznają się nawet wielkie gwiazdy.

*Polowanie na używane książki *Kupując nowiutki komplet podręczników w księgarni, oszczędzasz czas, ale nie pieniądze. W szkołach pod koniec roku organizuje się kiermasze, podczas których dzieciaki sprzedają młodszym kolegom i koleżankom niepotrzebne im już podręczniki, a od starszych kupują te, z których będą korzystać w następnej klasie. W wielu miastach istnieją giełdy używanych podręczników. Firmy, które nimi handlują, przed rozpoczęciem roku szkolnego często organizują kiermasze osiedlowe i szkolne. Informacje o nich można znaleźć w szkole i na zwykłych słupach ogłoszeniowych. Rodzice, którzy przetestowali to na własnych portfelach, twierdzą, że kupując używane podręczniki, można zredukować koszty nawet o połowę! Oszczędność jest oczywista, skoro najtańszy zestaw książek kosztuje 300 zł.
Pamiętaj o bibliotekach. Zastanów się, czy naprawdę musisz kupić wszystko z przedstawionej ci listy podręczników. Może są one dostępne w szkolnej albo miejscowej bibliotece? Sprawdź – bo warto. Aby się do niej zapisać, wystarczy legitymacja szkolna lub dowód. Za wypożyczanie nic się nie płaci.

*Dodatkowe zajęcia w szkole *Wszyscy dyrektorzy szkół mają pulę dodatkowych godzin lekcyjnych, którymi mogą elastycznie dysponować według potrzeb.
Zwykle o tym, jakie to będą zajęcia, decydują nauczyciele poszczególnych przedmiotów i wychowawcy, ale tak być nie musi. Rodzice czy rada rodziców też mogą się włączyć w prace szkoły i wpływać na to, jak zostaną zagospodarowane te godziny. W ich ramach można zorganizować na przykład gimnastykę korekcyjną dla dzieciaków ze zdiagnozowaną wadą postawy czy zajęcia z logopedą dla tych z wadami wymowy. Możecie zadecydować, że potrzebne są lekcje wyrównawcze dla poszczególnych uczniów, a nawet całych klas, które nie nadążają z opanowaniem wymaganego programem materiału. Jeśli chcecie wykorzystać je inaczej, z dyrektorskiej puli zorganizujcie na przykład dodatkowe lekcje języka obcego lub informatyki. Trzeba tylko zebrać się i przedyskutować najlepsze propozycje, a potem sugerować, podpowiadać czy nawet domagać się dodatkowych zajęć dla swoich dzieci w ich własnej szkole.

*Rodzinna zrzutka *W twojej rodzinie istnieje zwyczaj obdarowywania się prezentami z okazji świąt urodzin, czy komunii? Wiele babć, dziadków i cioć na pewno wpada wtedy w panikę, zastanawiając się, co mogłoby uszczęśliwić kochanego wnuczka albo siostrzeńca nastolatka. Tymczasem ty świetnie wiesz, że twój syn marzy o komputerze, a młodszy, który interesuje się historią, o wielotomowej encyklopedii. Zamiast kupować kolejny komplet piżam, czy nie lepiej byłoby skrzyknąć się na rodzinną składkę i kupić coś konkretnego? Pomyślcie także o innego rodzaju prezentach. Za zebrane pieniądze można np. kupić karnet na basen lub dorzucić się do szkolnej wycieczki.