Izraelskie kobiety są oburzone. Miasto Bet Szemesz wykreśli ich imiona z nazw ulic?
Wszystko wskazuje na to, że imiona kobiet w izraelskim mieście Bet Szemesz mogą zniknąć z nazw ulic. Za decyzję rady miasta odpowiedzialni są jej ultraortodoksyjni członkowie. Kontrowersyjną informację komentują żydowskie feministki.
25.09.2020 | aktual.: 01.03.2022 13:57
JOFA - pozarządowa organizacja zrzeszająca religijne Żydówki i feministki nagłośniła kontrowersyjny pomysł izraelskich samorządowców z miasta Bet Szemesz położonego kilkanaście kilometrów od Jerozolimy, który zakłada, że imiona kobiet nie będą widoczne na tablicach z nazwami poświęconych im ulic. Skąd taka decyzja?
Zobacz także
Miasto Bet Szemesz chce wykreślić imiona kobiet z nazw ulic
W izraelskim mieście Bet Szemesz powstaje nowa dzielnica Neweh Szamir, a co za tym idzie nowe ulice, które trzeba nazwać. Wybór patronów, którego podjęła się lokalna rada miasta, okazał się jednak sporym problemem, a o sporze między nimi a żydowskimi feministkami zrobiło się głośno.
Jak podaje "Jerusalem Post", pierwotny plan zakładał nazwanie ulic wyłącznie nazwami związanymi z obowiązującą religią oraz imionami i nazwiskami wybitnych postaci historycznych. W trakcie prac idea została jednak zmieniona. Pojawił się pomysł, by ulice poświęcić także znanym syjonistom i zasłużonym dla kraju postaciom - mężczyznom i kobietom. Wśród propozycji pojawiły się m.in. Anne Frank, czy Sara Aaronsohn, słynna kobieta-szpieg.
Nowe rozwiązanie nie spodobało się ultraortodoksyjnym członkom miejskiej rady (Charedim), którzy wyrazili swój sprzeciw. Stoją za nim zasady moralne. Jednym z elementów tradycji i stylu życia Charedim jest bowiem separacja płci, która w przestrzeni publicznej powoduje szereg niejasności i bywa źródłem konfliktów. Tak było i w tym przypadku.
Zobacz także
Ostatecznie spór między świeckimi członkami rady a ortodoksami zakończył się kompromisem. Zdecydowano, że na tabliczkach ulic poświęconych słynnym kobietom będą widoczne wyłącznie ich nazwiska. Imiona natomiast umieszczone zostaną pod spodem w taki sposób, by na pierwszy rzut oka nie dało się ich zauważyć.
O pomyśle samorządowców z Bet Szemesz dowiedziała się lokalna organizacja feministyczna JOFA, która wyrazy niezadowolenia wyraziła w mediach społecznościowych. "To nie do przyjęcia" - skomentowały kobiety, a pod postem zawrzało. "Być może lepszym rozwiązaniem byłoby dobrowolne oślepienie mieszkańców, którzy nie chcą widzieć nazwisk kobiet na znakach ulicznych?", "Czy ich matki, babcie, żony, córki i wnuczki mają imiona?", "Czy sugerują, że kobiety nie powinny mieć imion? Powinnyśmy być numerami?" - pytano ironicznie.