Jest mistrzynią kominiarstwa. "Koledzy nie wierzyli, że sobie poradzę"
Musiałam przyzwyczaić się do brudnej, fizycznej pracy w różnych warunkach oraz uodpornić się na niekoniecznie sympatyczne komentarze dotyczące tego, że jestem kobietą. Wszystkie zawody zdominowane przez mężczyzn są na początku trudne dla kobiety. Musimy się wykazać i udowodnić swoją wartość. Nie jest to zresztą tylko moje doświadczenie. Z podobnym startem w pracy mierzyły się inne panie z branży - mówi Marta Skorupińska, mistrzyni kominiarstwa z Tomaszowa Mazowieckiego.
05.11.2022 15:34
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski: Jarosław Kaczyński powiedział, że "trzeba w tej chwili palić wszystkim, bo Polska musi być ogrzana". Jak kominiarze zareagowali na te słowa?
Marta Skorupińska: Z obawą wyczekujemy nadchodzącej zimy. Po tych słowach można wnioskować, że Polacy będą palić czym popadnie. Takie dostali przyzwolenie. W najlepszym wypadku będzie to mokre drewno lub węgiel niskiej jakości. Inne materiały są trudno dostępne i bardzo drogie. Wykorzystanie nieodpowiednich surowców do ogrzewania domów skutkuje pożarami kominów i całych budynków. Taki opał pogarsza także stan kominów. Trzeba je wtedy czyścić znacznie częściej. Wiele osób w ogóle tego nie robi, co doprowadza do niebezpiecznych sytuacji. Pożary zdarzały się do tej pory dość często. Teraz może być tylko gorzej, choć trudno cokolwiek przewidzieć.
Dobrym rozwiązaniem jest korzystanie z biomasy czy liściastego drewna kawałkowego, które jest suche i dobrej jakości. Wtedy nie uszkadzamy domowych urządzeń, kominów, nie wpływamy na degradację środowiska. Do tego pozyskujemy odnawialną energię ogólnodostępną i jesteśmy niezależni energetycznie. Tylko że do takiego sposobu na ogrzewanie trzeba się odpowiednio wcześniej przygotować.
Czym palić będą w piecach osoby, którym się to nie udało?
Zgromadzili na zimę sporo odpadów komunalnych. Są to najczęściej odpady drewniane, które można łatwo spalić, czyli meble lakierowane, drzwi czy płyty drewnopodobne. Najbliższy sezon grzewczy będzie z pewnością trudny dla Polaków. Niezależnie od tego, co wrzucimy do pieca, powinniśmy regularnie czyścić kominy. Jeśli nie potrafimy sami się tym zająć, poprośmy o pomoc fachowca. Pamiętajmy, że kominiarz zapewni nam bezpieczeństwo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kominiarstwo to trudna praca?
Praca kominiarza jest niebezpieczna i wymaga od pracownika dużej odpowiedzialności. Nigdy nie zdarzyły mi się na szczęście sytuacje zagrażające życiu. Bardzo ostrożnie podchodzę do tego, co robię.
Zawsze chciała pani zostać kominiarzem?
Początkowo, na złość wszystkim, wybrałam dla siebie inną drogę kariery. Rodzice nie odpuszczali i przekonywali mnie, żebym zajęła się jednak kominiarstwem. Ugięłam się, kiedy skończyłam studia z gospodarki przestrzennej na Uniwersytecie Łódzkim. Wtedy podjęłam decyzję, że będę kontynuowała rodzinne tradycje i zostanę kominiarzem.
W pani rodzinie istnieje tradycja kominiarska?
Kominiarzem był mój dziadek, a później został nim ojciec. Prowadził własny zakład, ale nie miał żadnego syna, któremu mógłby przekazać firmę. Padło więc na moją młodszą siostrę. To ona pierwsza próbowała swoich sił w zawodzie. Ja miałam stabilną pracę. Już po jednym dniu stwierdziła, że nie jest to zajęcie dla niej. Postanowiłyśmy się zamienić. Założyłam kominiarski strój i przekazałam siostrze poprzednie stanowisko pracy.
Jak wspomina pani początki w zawodzie?
Nie ukrywam, były dość trudne. Musiałam przyzwyczaić się do brudnej, fizycznej pracy w różnych warunkach oraz uodpornić się na niekoniecznie sympatyczne komentarze dotyczące tego, że jestem kobietą. Wszystkie zawody zdominowane przez mężczyzn są na początku trudne dla kobiety. Musimy się wykazać i udowodnić swoją wartość. Nie jest to zresztą tylko moje doświadczenie. Ze startem w pracy mierzyły się inne panie z branży.
Podobnie twierdzą pani koledzy po fachu?
Poznałam ich jeszcze przed rozpoczęciem pracy w kominiarstwie. Pomagałam ojcu w zakładzie. Zajmowałam się pracami biurowymi. Miałam więc kontakt z jego pracownikami. Gdy postanowiłam do nich dołączyć, miło mnie przyjęli. Nie miałam większego problemu z akceptacją w pracy, choć niektórzy wydawali się sceptyczni. Nie wierzyli, że sobie poradzę.
Chwilę po tym, jak zaczęłam pracę w kominiarstwie, zapisałam się na szkolenie. Obsługiwałam już klientów, ale chciałam poduczyć się teorii. Wybrałam się na nie ze znajomą z Gdańska. Usłyszałam od prowadzącego, że on nigdy nie zatrudniłby w swojej firmie kobiet.
Jak reaguje pani na takie uszczypliwości?
Uśmiecham się i nie biorę ich do serca. Wiem, że jestem fachowcem. Płeć nie ma wpływu na to, jak wykonuję swoją pracę.
Ile kobiet w Polsce pracuje w tym zawodzie?
Nie jest ich wiele. Osobiście znam około 20 mistrzyń kominiarstwa. Szacuję, że branża liczy ich nie więcej niż 40.
Jak wygląda typowy dzień pracy kominiarzy?
Zanim dotrzemy do klientów, spotykamy się w firmie i ustalamy, jakie czekają nas dzisiaj wyzwania. Dzielimy się poszczególnymi zadaniami i ruszamy w teren. Odwiedzamy domy jednorodzinne i osiedla mieszkaniowe. Zajmujemy się czyszczeniem i kontrolą kominów, przeglądem urządzeń i instalacji wentylacyjnych. Do tego dochodzi też masa biurokracji. Wydajemy stosowne dokumenty i protokoły. Informujemy, czy komin i inne posiadane urządzenia nadają się do użytku. Pracy nam nie brakuje, choć wygląda ona zupełnie inaczej niż przed laty.
Co się zmieniło?
Przede wszystkim narzędzia, z jakich korzystamy. Dawniej kojarzono nas z liną przerzuconą przez ramię, pędzących od domu do domu na rowerach. Teraz wozimy ze sobą najróżniejszy specjalistyczny sprzęt potrzebny do mechanicznego czyszczenia. Mamy też kamery, którymi monitorujemy wnętrze kominów.
Klienci dziwią się, gdy widzą panią w drzwiach?
I to bardzo. Zwłaszcza osoby, z którymi widzę się po raz pierwszy. Najczęściej pytają mnie o to, czy naprawdę wejdę na ich dach. Próbują mnie też wyręczać w pracy. Mówią, że nie chcą, żebym się ubrudziła, więc chętnie dokończą czyszczenie sami. Nie zawsze są przekonani co do moich kompetencji. Podczas jednego ze zleceń usłyszałam od klienta, że "żadna baba nie będzie mu tłumaczyć, co ma robić z kominem". Na szczęście takie sytuacje należą już do rzadkości. Zauważyłam, że Polacy coraz bardziej akceptują kobiety na tym stanowisku.
Nie boi się pani wchodzić na dachy?
Prac na wysokościach nie wykonuję sama. Zazwyczaj pracujemy w parach, żeby się zabezpieczać. Mimo tego strach nigdy mnie nie opuszcza. Uważam to za pozytywne zjawisko. Nie byłoby dobrze, gdybym się nie bała (śmiech). Strach pozwala mi zachować czujność i ostrożność. Czasem wystarczy jeden nieodpowiedni ruch, żeby narazić się na niebezpieczeństwo. Do tej pracy nie można podchodzić z pełnym luzem. Kominiarz dba o bezpieczeństwo innych, ale nie powinien zapominać o własnym.
Ludzie łapią się za guziki na pani widok?
Stary zwyczaj jest nadal żywy. Kiedyś czyściło się kominy inaczej. Kominiarze wchodzili do środka i robili to całym ciałem. Po takiej czynności czyste pozostawały tylko guziki. Jeśli ktoś chciał, aby kominiarz wyczyścił mu komin, ciągnął go właśnie za tę część ubrania. Teraz Polacy łapią się za swoje guziki albo wybierają te, które są przyszyte do naszych mundurów. Czasami próbują je nawet oderwać. Dlatego wymieniamy się z kolegami pomysłami na to, jak trwale je przyszyć. Używamy mocniejszych nici lub żyłek. Nosimy ze sobą zapasowe guziki, którymi obdarowujemy klientów.
Rozmawiała Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl