GwiazdyKobieta kobiecie wilkiem

Kobieta kobiecie wilkiem

Kobiecie najdotkliwiej może dołożyć druga kobieta. Jesteśmy mistrzyniami intryg. Nasze myśli w ich układaniu biegną tak krętymi ścieżkami, że mężczyźni, mimo posiadania dużo lepszej od naszej orientacji w terenie, zgubiliby się w tym labiryncie przy swoim prostolinijnym sposobie rozumowania.

Kobieta kobiecie wilkiem
Źródło zdjęć: © wp.pl

06.04.2009 | aktual.: 10.06.2010 09:29

Kobiecie najdotkliwiej może dołożyć druga kobieta. Jesteśmy mistrzyniami intryg. Nasze myśli w ich układaniu biegną tak krętymi ścieżkami, że mężczyźni, mimo posiadania dużo lepszej od naszej orientacji w terenie, zgubiliby się w tym labiryncie przy swoim prostolinijnym sposobie rozumowania.

Przy świetnie rozwiniętej umiejętności odczytywania nastrojów z tonu głosu, postawy, mimiki i gestów, potrafiąc wychwytywać informacje między wierszami oraz rozumiejąc kobiecą psychikę, wiemy dokładnie, gdzie uderzyć, żeby zabolało. Najgorsze jest to, że często nie mamy podstaw do tego, żeby krzywdzić drugą kobietę. A jednak to robimy.

Ile razy zdarzyło się wam widzieć kobiety flirtujące z chłopakiem lub mężem innej i to na jej oczach? Albo wściekać się na jakąś pannicę, że z premedytacją podrywa waszego mężczyznę? Znajoma sytuacja, nieprawdaż? Kolega naszego partnera nawet nie śmie przystawiać się do nas w obecności naszego lubego. Bo wie, że dziewczyna kumpla jest nietykalna (a jeśli jest tykalna, to tylko wtedy, gdy ów luby nic o tym nie wie). Wiąże się to też z innymi przyczynami, a raczej następstwami – panowie po prostu szybko, „po męsku” wyjaśniliby sobie tę kwestię. Kobiety, którym nie przystoi się bić, momentalnie mają pomysł na wbicie szpili w najczulsze miejsce. Złośliwy komentarz, publiczne wytknięcie wad czy wyśmianie, obgadywanie za plecami, czy tworzenie nieprawdziwych plotek – lista kobiecych podłych sztuczek jest bogata. Często są to ciosy poniżej pasa. Wolna amerykanka wśród kobiet to często chleb powszedni. Lubimy mówić o solidarności jajników, ale jak to wśród kobiet – często kończy się tylko na gadaniu.

Mielenie językiem jest największym i najgroźniejszym orężem niewinnie wyglądających niewiast, które nie załatwiają spraw siłowo, tak jak brzydsza płeć. Złe opinie wypowiadane na temat innych kobiet, mają swoje źródło w chęci przypodobania się mężczyznom. Sądzimy, że jeśli będziemy krytykować inne kobiety, to będziemy lepiej odbierane przez panów. Bo na nas często działa wykorzystywany przez nich trik, polegający na solidaryzowaniu się z nimi i wygłaszaniu hasła: „Faceci to świnie!”. Zapominamy tylko, że owo zagranie ma na celu rozmiękczenie kobiety i przełamanie jej oporów.

Tak naprawdę potrafimy być siostrami tylko wtedy, gdy to jakiś zimny drań nas skrzywdzi. Jednoczymy się w bólu, prześcigamy w opowiadaniu potwornych historii o różnych łajdakach, żeby móc potwierdzić dogmat, że mężczyźni więcej mają ze świń, niż z człowieka. I dopóki skrzywdzona przez niegodziwca koleżanka jest nieszczęśliwa, dotąd jesteśmy z nią solidarne. Potem zapominamy, że jesteśmy tej samej płci i każda z nas ma jajniki. Potem kobieta kobiecie jest wilkiem.

Złe opinie wygłaszamy o sobie nie tylko w życiu prywatnym. W pracy nierzadko używamy jeszcze gorszych metod, by zaszkodzić swoim koleżankom – rywalkom. Często podłożem tzw. szklanego sufitu, czyli bariery w rozwoju zawodowym, są w przypadku kobiet… inne kobiety. Ubolewamy, że gorzej zarabiamy od mężczyzn będąc na równorzędnym z nimi stanowisku, że tak niewiele przedstawicielek naszej płci pełni kluczowe role w biznesie czy polityce, ale z drugiej strony nie popieramy się w podkreślaniu swoich osiągnięć i staraniach o awans, a za szefa wolimy mieć mężczyznę dużo chętniej, niż panowie. Z badań przeprowadzonych w 2003 roku przez Centrum Badań Opinii Społecznej wynika, że na pytanie „jakiej płci chcieliby mieć szefa”, kobietę wybrało 11% kobiet i 13% mężczyzn. Jako mężczyznę szefa wybrało 40% kobiet i 33% mężczyzn. To też dowodzi tego, że solidarność między kobietami i wzajemne poparcie to mit.

Mnie to zwyczajnie złości. Bo w męskim świecie takie zachowania nie funkcjonują, podczas gdy w naszym są na porządku dziennym. Deprecjonując wzajemnie swoją płeć będziemy utrwalać stereotyp kury domowej, beznadziejnego kierowcy kobiety i że jedyne miejsce, w którym się sprawdzamy to kuchnia i gary.

Dlatego nie przepadam za dowcipami o blondynkach. To już wolę słuchać o babie, która co i raz przychodziła do lekarza z dziwnymi dolegliwościami. Ta przynajmniej miała zawsze błyskotliwą odpowiedź i podawała trafną diagnozę, zanim lekarz zdążył się zorientować.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (63)