Blisko ludziKobiety na patronki ulic

Kobiety na patronki ulic

Kobiety na ulice. Nie, nie o manifestację chodzi. Raczej o reprezentację. Panie tym razem rzeczywiście mogą przejąć ulice. Jako ich patronki. Takich inicjatyw w Polsce przybywa. Kraków, Łódź czy Gorzów – to przykłady z ostatnich miesięcy. Czy to może się udać?

Kobiety na patronki ulic
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons - Uznanie Autorstwa CC BY

06.03.2017 | aktual.: 07.03.2017 07:14

Ustawa dekomunizacyjna spowodowała poruszenie w samorządach. Pod topór idą patroni ocaleli z pierwszych „wycinek” po zmianie ustroju. Trzeba się spieszyć, bo czas jest tylko do września. Ulice, skwery i place będą zmieniać nazwy. Urzędnicy już nerwowo liczą koszty, a działacze próbują przeforsować swoje pomysły. Wśród nich coraz więcej poparcia zyskuje pomysł zwiększenia kobiecej reprezentacji wśród patronek dróg, skwerów i placów. Trzeba zaznaczyć, że statystyki pod tym względem przedstawiają raczej mizernie. W miastach damska reprezentacja nie przekracza nawet 10 proc.

Włoski przykład

Wszystko zaczęło się od włoskich feministek, które kilka lat temu apelowały o zmianę proporcji między żeńskimi i męskimi nazwami w miejskiej typografii. Domagały się wprowadzenia parytetu, a na dowód nierówności przytaczały statystyki . A te rzeczywiście były i niestety nadal są bezlitosne. W Rzymie na 14 tysięcy ulic tylko 336 nosi kobiece nazwy, w Neapolu proporcja jest niewiele lepsza, bo wynosi 1165 do 55 na rzecz mężczyzn. W całym kraju odsetek ulic nazwanych na cześć kobiet nie przekracza ok. 5-6 proc. Sprawa odbiła się szerokim echem, ale na medialnym zgiełku się skończyło i w końcu spełzała na niczym. Czy w Polsce może być podobnie?

Kraków z nową kobiecą szóstką

Według wytycznych Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie należy wymienić patronów sześciu ulic: Jana Szwai, Lucjana Szenwalda, Emila Dziedzica, Franciszka Kajty, Janka Szumca oraz Józefa Marcika. W ocenie IPN wszyscy pracowali na rzecz Sowietów i prowadzili antypolską działalność. Teraz członkinie partii Razem postulują, by "osieroconą" po nich przestrzeń w niedalekiej przyszłości przejęły kobiety. Fakt, że na 1152 krakowskie ulice tylko 95 ma żeńskie przedstawicielki, powinien im pomóc. Chcą w ten sposób przywrócić paniom należne im miejsce w historii.

„Rada Miasta powinna poczynić kroki zmierzające do uhonorowania osób dotychczas marginalizowanych w pamięci zbiorowej. Obecnie liczba patronów dziesięciokrotnie przewyższa liczbę patronek, co jest stanem kompromitującym. Kobiety stanowią połowę społeczeństwa i musi to znaleźć odzwierciedlenie w przestrzeni miejskiej.” - piszą w petycji do Rady Miasta Krakowa.

I proponują własną kobiecą szóstkę. Kto się tam znalazł? Kazimiera Bujwidowa - działaczka oświatowa, emancypantka, publicystka i autorka kilkunastu broszur feministycznych. Maria Orwid, psychiatra, pionierka psychoterapii dzieci i młodzieży w Polsce, założycielka oddziału dla kobiet na Akademii Medycznej w Krakowie, a także pierwszej w Polsce akademickiej Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży. Kolejną propozycja na patronkę ulicy jest Władysława Habicht, krakowska działaczka na rzecz emancypacji kobiet, pionierka spółdzielczości mieszkaniowej i działaczka związkowa. w tym gronie znalazła się także Maria Dulębianka - feministka, malarka, pisarka, publicystka. Malarstwa uczyła się od samego Jana Matejki, studiowała także w Paryżu i Wiedniu, a jej prace znajdują się w zbiorach Muzeum Narodowego. Jako publicystka walczyła m.in. o prawo do edukacji kobiet i prawa wyborcze. Kolejną kandydatką jest Wanda Bobkowska, nauczycielka, działaczka ewangelicka, historyczka i nauczycielka akademicka. Grono zamyka Marcelina Kulikowska, pierwsza polska reporterka, a także poetka, dramatopisarka, pedagożka i nauczycielka.

Pomysłodawczynie uważają, że nadając ulicom imiona działaczek społecznych, dajemy jasny komunikat kobietom i dziewczynkom, że ich wkład w życie publiczne spotyka się z docenieniem. Wkrótce przekonamy się, czy tę opinię podzielą radni.

Kobiety znad Łódki

Nowe miejsca w centrum miasta chcą pozyskać także łodzianki. Głośno upomina się o to kolektyw Kobiety znad Łódki z inicjatywą #pasażedlakobiet. Już w zeszłym roku zbierał podpisy, by w zrewitalizowanych obszarach miastach to żeńskie nazwiska znalazły się na tablicach.

„W Śródmieściu podczas rewitalizacji i budowy Nowego Centrum Łodzi powstanie ok. 35 ulic, placów i pasaży. Chcemy, by połowa z nich upamiętniała wybitne kobiety związane z Łodzią - pokażmy, że Łódź jest miastem kobiet!” – apelowały.
Inicjatywa „chwyciła”, zebrano podpisy, a na początku roku miasto nazwało pierwsze pasaże - niestety jak na razie wśród nich jest tylko jedna żeńska bohaterka - scenarzystka Barbara Sass-Zdort. Ale kobiety nie mają zamiaru składać broni, zwłaszcza że docierają do nich liczne głosy poparcia, także od łódzkich radnych. ”Dopóki nowe ulice (tytułowe pasaże) nie zostaną wybudowane, nie możemy nadać im nazwy. Nawet jeśli znamy już ich dokładny przebieg. "Nasze" ulice będą powstawać w ciągu kilku najbliższych lat, w ramach rewitalizacji obszarowej.” – piszą na swojej fejsbukowej stronie.

Nie tylko kobieca inicjatywa

Co ważne z pomysłem uhonorowania kobiet wychodzą także mężczyźni. Pomysłodawcy akcji „Gorzowianki patronkami ulic” chcą, by to lokalne bohaterki zostały docenione. „Po co kolejne ulice w mieście nazywać w dziwny sposób, skoro mamy tyle wybitnych i zasłużonych gorzowianek” – mówi Mariusz Zbanyszek, regionalista i twórca popularnego fanpage’a „Gorzów wczoraj”, który zainicjował w internecie akcję pt. „Gorzowianki patronkami ulic”.

Akcja ruszyła w styczniu, teraz już jest 19 kandydatek na patronki ulic. - Liczymy na to, że nazwiska gorzowianek trafią do takiego zasobu miejskiego, z którego będą nazywane kolejne ulice.

Słupski eksperyment

Warto przypomnieć, że wcześniej Słupsk poszedł o krok dalej. Przynajmniej w deklaracjach. Pomysł, żeby "odgórnie" zwiększyć liczbę męskich i żeńskich patronów ulic pojawił się tam dwa lata temu. Słupski magistrat wówczas dokładnie policzył, ile kobiet funkcjonuje w przestrzeni miejskiej jako patronki oraz ilu skwerom, placom i ulicom patronują mężczyźni. I w tym przypadku proporcje okazały się bardzo niekorzystne - 92 proc. dla mężczyzn, a tylko 8 proc. dla kobiet (liczbowo - 203 kontra 16). Receptą na tę sytuację miało być wprowadzenie parytetu - oczywiście tylko w stosunku do nowych ulic.
- Jeśli akurat będziemy nazywać dwie ulice to jedna z nich powinna mieć żeńskiego patrona, a druga męskiego - tłumaczyła Beata Maciejewska, pełnomocnik prezydenta. - Oczywiście nigdy nie będzie tyle samo ulic o męskich i żeńskich nazwach. Tutaj po prostu chodzi o dobrą zasadę.

Rada miasta jednak nie poparła rewolucyjnego pomysłu i projekt upadł. Prezydent Słupska ostro zareagował na wynik głosowania.

- To klęska demokracji, nie moja. Szkoda, że radni potraktowali tę sprawę trochę politycznie. To taka hipokryzja polityczna, bo przeciw temu zapisowi głosowali przedstawiciele partii politycznych, którzy mają równouprawnienie kobiet wypisane na sztandarach - mówił w Radiu Gdańsk.

Czy w ogóle nas to obchodzi?

Proporcje damsko-męskie wydają się być zatrważające, ale wygląda na to, że niewiele nas to obchodzi. 10 lat temu, kiedy CBOS przeprowadzał ostanie duże badanie na temat tego, jak Polacy widzą swoich patronów ulic, 65 proc. odpowiedziało, że jest im to zupełnie obojętnie, czyje nazwisko widnieje na tablicy. Tylko dla 30 proc. miało to jakiekolwiek znaczenie. Pytani rzadko zdawali sobie też sprawę, czy w okolicy są też jakieś pozostałości po komunistycznym ustroju – w postaci nazw placów, skwerów czy dróg. Aż 40 proc. mieszkańców miast twierdziło, że w ich miejscowości takich nazw już nie ma, a jeśli były, już zostały zmienione.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (5)