Kulisy pracy prezenterek pogody. "Ludzie mieli pretensje, że pada deszcz"
- Od pogodynek wymaga się wręcz krótkich sukienek czy głębokich dekoltów. Mam wrażenie, że zwracano większą uwagę na to, jak byłam ubrana na antenie, niż na prognozę pogody. Komentarze były zarówno pozytywne, jak i negatywnie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Marzena Sienkiewicz.
15.06.2023 | aktual.: 15.06.2023 17:27
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Praca pogodynki jest bardzo wdzięczna, choć można jej w łatwy sposób odjąć wartości, jeśli podejdziemy do niej zbyt pobieżnie. Będzie ona bardziej wartościowa, jeśli rzetelnie do niej podejdziemy poprzez codzienne aktualizacje, rozmowy z synoptykami i czasem dynamicznie zmieniające się sytuacje pogodowe - zauważa Anna Dec, jedna z najpopularniejszych prezenterek pogody w Polsce. Od lat związana jest zawodowo ze stacją TVN.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dziennikarka zawsze stara się przedstawiać widzom różne możliwe scenariusze pogodowe oraz wyjaśniać zjawiska atmosferyczne.
- Zanim dołączyłam do redakcji, kierowałam się wizją pracy opartą na doświadczeniach osoby oglądającej telewizyjne prognozy. Szybko okazało się, że prezentowanie pogody nie jest proste. Trzeba bowiem posiadać wiedzę meteorologiczną, geograficzną oraz orientować się w bieżących wydarzeniach w Polsce i na świecie - dodaje.
Znajomość każdego z tych czynników daje możliwość traktowania pogodynek, jak koło ratunkowe na antenie. - Nie raz słyszałam w odsłuchu prośbę, czy dam radę mówić jeszcze przez kilka minut dłużej w wejściu na żywo. Wtedy trzeba zbudować na bieżąco mądry przekaz. Czasem dowiadujemy się, tuż przed wejściem, że jednak mamy tylko pół minuty. Bez względu na czas, ma to być wartościowa treść. To szczególny rodzaj odpowiedzialności nie tylko za swoją pracę, wizerunek, ale też wysiłek całej redakcji - zauważa.
Zastrzyk adrenaliny
Pracę prezenterki pogody uwielbiała Marzena Sienkiewicz. Przez lata była jedną z najpopularniejszych pogodynek TVP. Wcześniej prezentowała pogodę na antenie TVN Meteo. W rozmowie z Wirtualną Polską przyznaje, że na początku musiała przyswoić sporo wiedzy. - Nie miałam wykształcenia meteorologicznego, ale chciałam przekazywać widzom informacje o pogodzie w przystępny sposób - mówi.
Wykazać musiała się także przed redakcyjnymi kolegami i koleżankami. Jak zauważa, wśród innych osób pracujących w telewizji panuje przekonanie, że pogodynka nie wysila się przed kamerą.
- To błędne uproszczenie. Kiedyś jeden z redakcyjnych kolegów "Pytania na śniadanie" miał przedstawić za mnie prognozę pogody. Okazało się, że nie potrafił poradzić sobie z zadaniem. Nie wystarczy powiedzieć, gdzie ma spaść deszcz, a gdzie będzie słonecznie. Rolą prezenterki jest m.in. ubarwianie przekazu różnymi ciekawostkami - wyjaśnia.
Wejścia na żywo były dla Marzeny Sienkiewicz ulubioną formą kontaktu z widzami. - Lubię spontaniczne sytuacje - stwierdza. Dwie z nich pamięta najlepiej, ponieważ dostarczyły jej sporej dawki adrenaliny.
- Do "Pytania na śniadanie" przyjechali na koniach wcześniej umówieni panowie ze straży miejskiej. Miałam wrażenie, że zwierzęta są znacznie większe niż konie, które do tej pory widywałam. W pewnym momencie wydawca poprosił mnie, żebym na nie wsiadła. Podjęłam wyzwanie. Ledwo się utrzymałam, mówiąc do kamery i starając się nie spaść z grzbietu konia, który cały czas ruszał się, machał ogonem czy grzywą. Na końcu funkcjonariusze znieśli mnie na ziemię. Widzieli, że się boję - wspomina.
Innym razem prezenterka poprowadziła wydanie pogody z Pałacu Kultury i Nauki.
- Miałam stanąć na balkonie tuż pod zegarem. Na podłodze były tylko kratki, więc widziałam wszystko, co znajdowało się pode mną. Tomek Kammel, który wtedy prowadził "Pytanie na śniadanie", wywołał mnie do pogody. Kurczowo trzymałam się poręczy, zwracając się do widzów: "Przepraszam, ale mam straszny lęk wysokości i nie wiem, czy jestem w stanie coś z siebie wydusić". Wzięłam jednak głęboki wdech, zamknęłam oczy i sobie poradziłam - dodaje.
Pretensje o nietrafioną prognozę pogody
Odpowiedzialność za prognozę pogody prezenterki odczuwają również w prywatnych sytuacjach. Anna Dec przyznaje, że dla widzów dopytywanie o kwestie związane z warunkami atmosferycznymi jest sposobem na rozpoczęcie rozmowy. Czasem zdarza się, że ludzie mają pretensję o nagłą zmianę pogody. Zazwyczaj mówią to żartobliwie.
- Podczas ślubu szwagierki zaczęło padać, wiać. Kilku gości zgłaszało reklamacje z lekkim oburzeniem, co właściwie dzieje się z pogodą. Nie wzięłam tych zarzutów do siebie, odpowiedziałam, że pretensje mogą mieć wyłącznie do matki natury - opowiada. Dziennikarka ceni sobie jednak kontakt z widzami i go nie unika. - Rozpoznawalność jest wpisana w naszą pracę. Poza tym to miłe, gdy ktoś kulturalnie zaczepi mnie na ulicy i okaże sympatię - zaznacza.
Podobne doświadczenia ma Maja Popielarska, która od lat prezentuje pogodę na antenie TVN. - Ludzie bardzo często pytają mnie o ogrody, ale gdy dzieje się coś złego z pogodą lub warunki atmosferyczne zawodzą, częściej poruszają te kwestie. Zdarza się, że ktoś rozpoznaje mnie, gdy akurat jestem w sklepie. Najpierw się przygląda i uśmiecha, a potem dopytuje o różne rzeczy. Zawsze o to, czego nie ma: kiedy spadnie deszcz lub zrobi się w końcu cieplej. Są to wyłącznie sympatyczne epizody - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Z zarzutami o nietrafioną prognozę pogody zetknęła się także Marzena Sienkiewicz - Czasem ludzie mieli pretensje, że pada deszcz, choć chwilę wcześniej umyli samochód. Brałam to na klatę i z przekąsem przyznawałam, że to moja wina, kończąc rozmowę z uśmiechem - przyznaje.
"Niektórzy piszą wprost, abym włożyła spódnicę, rajstopy i wysokie szpilki"
Praca prezenterów pogody jest potrzebna i doceniana przez telewidzów. Pogodynki zauważają jednak, że od lat umniejsza się im zasług i oczekuje, aby przede wszystkim cieszyły oczy.
- Zbyt długo rola pogodynek sprowadzała się głównie do wyglądu, prezentowania figury w modnych stylizacjach. Prezenterki pogody mają większą swobodę w wyrażaniu siebie poprzez ubiór, ale warto zachować umiar, aby nie odwracać uwagi od przekazywanych informacji. Sama przepadałam za ubraniami, dzięki którym mogłam się trochę zasłonić. Wybierałam stylizacje bardziej męskie, żeby nie kokietować wyglądem na wizji, trochę na przekór wysyłanym notorycznie prośbom od niektórych widzów - mówi Anna Dec.
- "Super posłuchać pięknej kobiety, która świetnie wygląda, dobrze mówi, ale nie prowokuje strojem" - dziennikarka przytacza komplement, który doceniła. Część widzów inaczej ocenia podejście prezenterki do pracy przed kamerą.
- Niektórzy piszą wprost, abym włożyła krótką spódnicę, cienkie rajstopy czy wysokie szpilki. Znacznie częściej od pretensji o złą pogodę dostaję reklamacje od stałego grona dotyczące niezadowolenia ze zbyt mało kobiecego ubioru. A przecież o gustach nie dyskutujemy. I w tej kwestii nie dogodzimy każdemu. Widzów, doceniam, ale również trzeba wiedzieć, gdzie są pewne granice - kwituje.
- Od pogodynek wymaga się wręcz krótkich sukienek czy głębokich dekoltów. Mam wrażenie, że zwracano większą uwagę na to, jak byłam ubrana na antenie, niż na prognozę pogody. Komentarze były zarówno pozytywne, jak i negatywnie. Chwalono moje wybory modowe, a z drugiej strony komentowano w nieprzychylny sposób moje ciało - wyznaje Marzena Sienkiewicz.
Prezenterka nie radziła sobie z przykrymi uwagami, jakie wczytywała pod zdjęciami w sieci. - W pewnym momencie stwierdziłam, że już nie będę tam zaglądać, chociaż byłam ciekawa, co o mnie piszą. Przez każdy kolejny komentarz czułam się coraz bardziej zdenerwowana, zestresowana i smutna. Teraz jestem osobą zupełnie prywatną i bardzo się z tego cieszę - podsumowuje.
Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zobacz także
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.