Blisko ludziMarzyła o rodzinie. Joanna Gibner zginęła z rąk męża zaraz po ślubie

Marzyła o rodzinie. Joanna Gibner zginęła z rąk męża zaraz po ślubie

Sprawą zaginięcia Joanny Gibner żyła cała Polska. 23-letnia kobieta zaginęła 13 września 1996 toku zaledwie 3 tygodnie po ślubie. Joannę cały czas szukała jej matka Danuta Januszewska, która czekała na jakikolwiek znak od córki. Niestety sprawa okazała się tragiczna – po kilku latach wyszło na jaw, że młoda kobieta nie żyje, a sprawcą jej śmierci jest jej mąż Marek W.

Joanna Gibner w chwili zaginięcia miała tylko 23 lata.
Joanna Gibner w chwili zaginięcia miała tylko 23 lata.
Źródło zdjęć: © zaginieniprzedlaty.com

Joanna Gibner urodziła się 25 czerwca 1973 roku. Miała zaledwie 6 lat, gdy zmarł jej ojciec, dlatego też wychowywała ją wyłącznie matka, która była dla dziewczyny całym światem. W wieku 29 lat mama Joanny poznała Jacka, za którego wyszła za mąż. Niestety drugi mąż nadużywał alkoholu i nie tolerował swojej pasierbicy. Tego też powodu nastoletnia już dziewczyna zaczęła się buntować.

Joanna chciała założyć rodzinę

Joanna Gibner coraz gorzej dogadywała się z ojczymem, co przekładało się na ciągłe kłótnie w domu rodzinnym. Po skończeniu liceum, od razu poszła do pracy, aby nieco się usamodzielnić. Pracowała w wielu miejscach – w dziale kosmetycznym w jednym z domów handlowych, a także jako sekretarka. Bardzo chciała zostać dziennikarką.

Joanna nie miała niestety szczęścia w miłości. Każdą porażkę przeżywała bardzo mocno, co odbijało się na jej samopoczuciu. W maju 1996 roku podczas zabawy w lokalnej dyskotece, poznała Marka W. Dwa lata młodszy od niej mężczyzna zaimponował jej samodzielnością. Uczucie narodziło się szybko i kolejne sprawy potoczyły się błyskawicznie, ku zaskoczeniu matki Joanny.

24 sierpnia 1996 roku Joanna i Marek stanęli na ślubnym kobiercu. Jednak widać było, że młodzi małżonkowie kompletnie do siebie nie pasowali. Do dramatycznego incydentu doszło już podczas wesela, gdy gościom zaczął uderzać wypity alkohol. Podobno rodzina Marka wszczęła awanturę, a teściowa Joanny spoliczkowała ją. Świeżo upieczony mąż nie stanął w obronie żony.

Krótko po ślubie Joanna przyjechała do matki poskarżyć się na Marka. Okazało się, że mężczyzna próbował ją dusić, co wywołało prawdziwą panikę u 23-latki. Joanna zaczęła się bać męża i zamierzała jak najszybciej rozwieść się z Markiem. Wtedy po raz ostatni pani Danuta Januszewska widziała swoją córkę. Kilka dni później zięć poinformował ją, że Joanna wyszła na dyskotekę i nie wróciła.

Nadzieja umiera ostatnia

13 września 1996 roku Joanna Gibner przepadła bez śladu. Śledczy brali pod uwagę kilka hipotez – jedna z nich zakładała, że kobieta pokłóciła się z mężem i około godziny 15 wyszła z domu. To była wersja przedstawiana przez Marka W. Jednak nie było żadnego świadka, który mógłby potwierdzić tę wersję zdarzeń.

Nie było żadnych dowodów na popełnienie morderstwa. Od początku zachowanie Marka W. wzbudzało wątpliwości matki Joanny, ale kobieta cały czas łudziła się, że odnajdzie córkę. Po jakimś czasie mąż zaginionej związał się z inną partnerką i doczekał się dwójki dzieci. Co ciekawe, przestał angażować się w poszukiwania żony. Brutalna prawda wyszła na jaw dopiero w 2003 roku.

Konkubina Marka W. zgłosiła się na policję i zeznała, że podczas kłótni z partnerem ten powiedział, że zrobi z nią to samo, co ze swoją żoną. Śledczy aresztowali Marka, który przyznał się do zamordowania Joanny Gibner. Opisał, że rzucił się na żonę podczas kłótni, a następnie udusił ją gołymi rękami – dziewczyna cały czas się broniła. Po zabójstwie włożył ciało Joanny do wersalki, a następnie zdecydował się pozbyć zwłok.

Włożył ciało 23-latki do dużej torby, ale wcześniej połamał nogi Joanny i ułożył je na klatce piersiowej. Obciążył torbę złomem i gruzem. Następnie razem z bratem i kolegą wypłynęli pontonem na Jezioro Dywickie, gdzie wrzucił torbę. Przez lata płetwonurkowie przeszukiwali jezioro, ale niczego nie znaleźli. Marek W. został skazany na 15 lat pozbawienia wolności – był to pierwszy poszlakowy proces w Polsce. W 2018 roku mężczyzna wyszedł z więzienia, ale po 6 miesiącach niespodziewanie zmarł.

27 maja 2020 roku doszło do przełomu, na który cały czas czekała pani Januszewska. Płetwonurek Marcel Korkuś wyłowił z Jeziora Dywickiego torbę z ciałem Joanny. Po miesiącu 23-latka została pochowana obok swojego ojca na cmentarzu w Olsztynie.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (56)