GwiazdyMezo-Jacek

Mezo-Jacek

Mezo-Jacek
09.02.2006 15:17, aktualizacja: 07.03.2006 08:07

Wierny 19-letniej żonie, czuje, że małżeństwo to duże wyzwanie, a ojcostwo – jak mówi – daje mu dużo do myślenia.

Anna Kaplińska-Struss:_ Jak się czuje świeżo upieczony tatuś? _Mezo-Jacek: Doskonale. Myślę, że będę wspominał obecny okres jako najlepszy w moim życiu. W każdym razie chciałbym tak żyć. Jestem z żoną i córką w domu, skończyłem w październiku trasę i odpoczywam. Czytam książki i poznaję się ze swoją córeczką. Ogólnie mogę powiedzieć: „Chwilo trwaj, jesteś piękna!”

_– Razem rodziliście? _Tak i nie. Byłem przy porodzie cały czas, ale na sam moment cięcia (Sandra miała cesarkę) zostałem grzecznie wyproszony.

_– Co było dla Ciebie szokiem przy pojawieniu się dziecka? _Dziecko wreszcie się dla mnie faktycznie zmaterializowało. Wcześniej był brzuch i choć wiedziałem, że jest tam Zuzia, dopiero po porodzie stwierdziłem: „Jesteśmy rodziną”. Poza tym było mi trochę żal Zuzi, że musi się od tej chwili zmagać z życiem. W brzuszku miała taką sielankę.

_– Wstajesz w nocy? _Mamy różne systemy. Głównie robotę przy dziecku ma żona, ja jestem raczej tym, który czuwa. W pierwszych tygodniach jednak najczęściej w nocy nie spałem. Bywało, że kilka dób nie widziałem niemal światła dziennego. Ale był to mój świadomy wybór, a nie przymus.

_– Co lubisz robić najbardziej? Spacerki z Zuzią? Kąpiesz ją? Przewijasz? _Kąpiel to typowo moja działka. Do przewijania się nie palę. Spacerki zawsze chętnie. Ogólnie lubię ją usypiać. Smoczek, kołysanka la-la i do spania. Ale bywa, że Zuzia odmawia współpracy.

_– Wiesz, że Zuzia w brzuchu wszystko słyszała? _Wiem, wiem. Od szóstego miesiąca podobno.

_– Rapowałeś swojej córeczce, gdy była jeszcze w brzuchu? _Byłem w Stanach i kupiłem 50 płyt rapowych, więc było co puszczać małej. Kopała w nocy, jak była cisza, więc chyba tęskniła za muzyką.

_– Napisałeś Zuzi raperską kołysankę? _Nie. Myślę, że będę jej puszczał kołysanki w bardziej klasycznej wersji.

_– Ojcostwo daje wenę? Tak zwanego kopa? _Na pewno daje do myślenia. I wiem, że tak, jak moje życie rodzinne, i moja działalność na scenie ulegnie zmianie. Mam zupełnie inne problemy i dylematy niż powiedzmy trzy lata temu. Wtedy było to życie osiedlowe, imprezy, absolutna młodość, spontan. Dziś rodzina, odpowiedzialność, chęć podzielenia się ze słuchaczem innymi spostrzeżeniami. Myślę, że ten okres to jakieś przesilenie. Na dobre „wyszedłem z bloków”.

_– Mezo, czy Ty właściwie umiesz czytać nuty? _Nie. Muzykę robi mój człowiek, Tabb. To jego działka, bo robi to doskonale.

_– Czyli nie można nazwać Ciebie muzykiem? _Nie, ja jestem raczej tekściarzem. Bowiem pierwsza zasada dekalogu hiphopowego brzmi: „Sam sobie teksty będziesz pisał”.

– I co, siadasz z piórem nad białą kartą i tworzysz?
Tak. Inni tworzą dopiero, jak jest muzyka. Ja jednak zazwyczaj zaczynam od tekstu, od tego, co mnie porusza.

_– Co Cię porusza? _Książki. Kapuściński, Żakowski, Domosławski. Ogólnie wszelkie zjawiska społeczne.

_– I co, rapujesz do „Cesarza”? _Nie, ale odnajduję tam jakiś klimat, który mnie pociąga. Kapuściński pisze o świecie zapomnianym, o obrzeżach, gdzie ludzie giną z błahych powodów. Pokazuje, jak media nami manipulują.

_– A dlaczego Żakowski? _To świetny, oczytany dziennikarz. Czuć u niego wrażliwość społeczną. Ja też ją mam.

_– Co to znaczy? _Jestem człowiekiem o poglądach centrolewicowych. Może to się paradoksalnie bierze z egoizmu? Ostatnio szukałem odpowiedzi w historii filozofii Tatarkiewicza, ale chyba jej do końca nigdy nie znajdę. W każdym razie nie mam zamiaru mieszkać w społeczeństwie, gdzie ludzie bogaci budują osiedla z tysiącem alarmów, żeby się odgrodzić od ludzi biednych. Uważam, że społeczeństwo powinno żyć w jakiejś więzi ze sobą. Trzeba zadbać o tych, którzy sobie nie radzą, a chcieliby bardzo. Nie podoba mi się, że liberałowie nie widzą nic poza własnym nosem. Państwo musi dać szansę także tym słabszym. Azyl musi być.

_– Rap opisuje świat sfrustrowanych młodych ludzi. Możliwa jest rapowa rewolucja? Czy te teksty mogą porwać blokowiska? _Nie chcę być rewolucjonistą. To do mnie nie pasuje. Chcę tylko rapować, ale nie chcę reprezentować getta, nie chcę nic zmieniać na siłę. Nie jestem radykałem.

_– To dla kogo śpiewasz? _Dla ludzi o otwartych głowach. 13-, 15-latkowie mnie słuchają, bo dla nich to czysta rozrywka. Żakowski nie dałby rady posłuchać całej płyty, ale może parę numerów?

_– Na pewno Marek Borowski Cię słucha. _No i proszę, jak to do niego trafiło.

_– Ale niespecjalnie mu pomogło w wyborach. _Ja go lubię i na niego głosowałem. Wiem, że Borowski ma średnią przeszłość, ale dla mnie to nie jest najważniejsza rzecz.

_– Ale rapujesz: „Przeszłość jest tatuażem, nikt jej nie zmaże”. _No i co? Mam go przekreślić? Tusk byłby moim drugim wyborem. Jego komitet wyborczy pierwszy się zgłosił.

_– I co, zrobiłeś licytację? _Nie, chociaż Platforma, jak widać, ma więcej kasy. Choć szanuję Tuska, bliżej mi do Borowskiego.

_– Polityka to nie jest fajna dziedzina... _Wiem, że jest to bagienko. Ale co? Mam ją zostawić złodziejom? Chcę działać. Nie ma innej alternatywy. Jesteśmy na politykę skazani. Obojętność to dla mnie zdecydowanie gorsze rozwiązanie.

_– Inni artyści nie są tak chętni do publicznego popierania polityków. _Bo boją się, że stracą fanów.

_– A Ty coś straciłeś na tym, że poparłeś Borowskiego? _Przekonam się o tym w najbliższym czasie. Czasami tylko dostaję jakieś dziwne maile, dlaczego trzymam z tymi komunistami. Paru przyjaciół się zdziwiło. Na szczęście żona ma 19 lat i nie ma wyrobionych poglądów politycznych. Ma jednak często dobrą intuicję. Rodzice też się nie wtrącali.

_– Ale w sumie nie wytłumaczyłeś mi, po co Ci ta polityka? _Polityka w założeniach to służba publiczna. To sztuka rozwiązywania problemów, znajdywania kompromisu między bardzo różnymi interesami obywateli. Trzeba się pogodzić z jej niedoskonałościami. Nigdy nie zadowoli wszystkich.

_– Ale coś konkretnego robisz? _Robię. Współpracuję z Fundacją Lepsze Jutro. Napisałem im tekst. Pomagamy dzieciakom z domów dziecka. Organizujemy turnieje sportowe. To ma sens.

_– Ile dostałeś od SDPL za piosenkę wyborczą? _Nie ma szans, nie powiem. Na pewno dużo więcej niż średnia krajowa. Ale też nie tak dużo. Ja tak naprawdę na tym dealu zarabiam tym, że grałem koncerty na konwentach wyborczych.

_– A może jest tak, że „wszyscy artyści to prostytutki”, jak śpiewa Kazik? _Coś w tym jest... Ale tu same pieniądze by mnie nie przekonały. Gdyby Kaczyński powiedział mi: „Masz tu milion złotych”, nie zrobiłbym tego.

_– Nigdy nie zaśpiewałeś o Solidarności. _Nie mam potrzeby rapować o tym. Mnie spory o przeszłość nie interesują. Rozumiem prześladowanych, że nie potrafią się od tego odciąć. Ja już chcę patrzeć do przodu. Mniej mnie obchodzi, kto kiedyś był po jakiej stronie.

_– Kazik, Kukiz, Maleńczuk – to faceci, których interesowało to, co wokół. _Punk więcej wniósł. Rockmani byli bardziej zaangażowani. Polski rap pod tym względem jest bardziej płytki, infantylny. To jest przykre, ale prawdziwe.

_– Kalasz własne gniazdo. _Robię to świadomie. Jestem hip-hopowcem. Tyle że popowym. Niemniej śmieszy mnie, gdy Artur Orzech zapowiada mnie w Opolu: „Elo, elo, teraz, joł joł, będzie rapował Mezo”. Dla mnie to jest groteskowe. Wiem, że ma dobre intencje, ale wypacza język hiphopowy. Chodzi o to, by tym językiem operowali ludzie, którzy autentycznie go czują.

_– A jak mówi Twoja mama? _Pyta: „Jak tam występy?” Gorzej jest, jak przyjedzie do mnie wujek i pyta: „Joł, joł, co słychać. Słyszałem, że rapujesz?”

_– Jesteś wierzący? Można rapować teksty religijne? _Istnieje coś takiego, jak rap chrześcijański, ale jest to jeszcze słabe. Natomiast jeśli chodzi o moją religijność, to niedawno wziąłem ślub. Trzy miesiące wcześniej były kursy przedmałżeńskie. Chciałem to rzeczywiście przeżyć. I zaangażowałem się na tyle, że zacząłem książki religijne czytać. Tischnera sobie nakupowałem. Ale czuję, że mam jeszcze więcej wątpliwości. Na naukach przedmałżeńskich nie przemawiała do mnie metoda naturalnych poczęć. Oni tak są odchyleni, że nie ma co do nich przemawiać.

_– Co zrozumiałeś dzięki tym naukom? _Poczułem, że małżeństwo to duże wyzwanie. I myślę, że religia nieźle w tym pomaga. Jako człowiek będący w trasie wiem, że nie jest łatwo...

_– Nie żałujesz, że się nie wyszumiałeś? Nie za wcześnie na ojcostwo? _Prawda jest taka, że kiedyś nie liczyło się dla mnie nic poza muzyką. Do tego stopnia byłem radykalny, że nie interesowałem się dziewczynami. Nie chciało mi się angażować w podryw. Potem ten okres minął i od razu była moja żona. Wiem, że nie musiałbym teraz wiele robić, żeby się wyszumieć. Fizycznie. Ale jestem wierny. Im dłuższa trasa, tym jest ciężej. Czasami myślę, że mogłem jeszcze poczekać z tą stabilizacją, choć z żoną jest mi bardzo dobrze.

_– W Stanach klipy raperskie są bardzo rozerotyzowane. _Tam są wersje klipów do puszczania przed 22.00 i po. Po 22.00 kobiety są w zupełnym negliżu. To jest instrumentalne traktowanie kobiet.

_– Ale to Ty sam napisałeś o podrywaniu kobiet jak o łowieniu ryb: „No, dalej rybko, weź go do buzi/szybko, połknij haczyk, będzie fajnie, zobaczysz”. _Ależ to bardzo delikatna metafora... Taka wędkarska...

_– Żonę kręciło, że jesteś hiphopowcem? _Poznałem ją, gdy nie byłem jeszcze popularny. Nie nagrałem płyty. Ubierałem się fatalnie. Fryzura na Elvisa, obdarte ciuchy.

_– Co masz w szafie? Tylko dresy, czapeczki z daszkiem i złote łańcuchy? _Nie, mam też marynarkę. Żona poleciała na moją osobowość, a nie na kurtkę.

_– Co musi mieć raper? _Raper to człowiek jak każdy, z tym że musi potrafić rapować. Powinien mieć wiedzę i umiejętności, choć wiem, że wielu tego nie ma...

_– Dlaczego raperzy tak dziwnie się nachylają do kamery i wymachują rękami? O co chodzi? _Nie wiem. Dla mnie to jest odruch bezwarunkowy. Ostatnio występowałem gdzieś, gdzie był mikrofon na statywie. Próbowałem ręce trzymać spokojnie, ale mi nie wyszło.

_– Wyobrażasz sobie siebie mającego 50 lat i rapującego? _Nie. Będę się zmieniał. Przetrwać na scenie 27 lat byłoby ciężko ze względów zdrowotnych. Życie artysty jest straszne. Zaniedbujesz dziewczynę, nie ma cię w domu. Są pokusy życia artystycznego... Dlatego nie chciałbym być w tym szołbizie cały czas. Na razie udało mi się tak ustawić życie, żeby chociaż w zimie siedzieć w domu z żoną, no i sesje na studiach zaliczać.

_– Czy środowisko mafijne i środowisko hiphopowe mają punkty wspólne? Tylko szczerze. _Może nie tyle mafijne, co więzienne. Rapują, używając więziennego języka. Ziomal jest z grypsery. Trzymam się z dala od tego, bo w ogóle mnie to nie jara.

_– Czy Ty w ogóle jesteś jeszcze raperem? _Pewnie, że tak. Odrzucam tylko pewne hiphopowe dogmaty, z którymi się nie zgadzam. Peja mi zarzucił, że się sprzedałem, bo grałem w Sosnowcu, jak się potem okazało, na Dniach Policji. Pomijam już fakt, że on także grał w Szczytnie na podobnego typu imprezie. Ja nie mam jakiejś antypolicyjnej jazdy. Nie wchodzę w zatargi z policją, nie mam swojej osiedlowej ekipy, nie przeklinam za dużo na płytach. Nigdy nie byłem „penerem”. Do domu przynosiłem świadectwa z czerwonym paskiem.

_– Śpiewasz: „Mieszkańcy willi będą od dziś gnić w lochach/Marihuana jest zalegalizowana/A wzorowi hiphopowcy to jej hodowcy/Wszyscy na święta mają nakaz wypalenia skręta/Likwidacji ulegnie znienawidzona policja/Zetniemy wszystkich polityków/dość pasożytnictwa”. Tak wygląda idealny świat hiphopowy? _Idealny świat hiphopowca – skrajnego radykała. Ale ja mam na bakier ostatnio z tym światem.

_– Wszyscy palą marihuanę? _Nie wszyscy i różnie palą.

_– Będziesz „leciał Clintonem”: ja się nie zaciągałem? _Chłopak z zawodówki jara blanty i po dwóch miesiącach nie wie, gdzie jest. A co innego student, który wie, co chce osiągnąć w życiu i sobie od czasu do czasu zajara. Tak bardzo uogólniając.

_– Kiedy Mezo płacze? _Powinienem płakać po śmierci Papieża. Żona płakała, ja nie, to się na mnie obraziła. Ostatnio tak mocno płakałem po obejrzeniu po raz piąty filmu „Życie jest piękne”. Położyliśmy się z żoną do wyra, przytuliliśmy i płakaliśmy jak bobry.

Styczeń, 2006
Rozmawiała Anna Kaplińska-Struss/ Viva!
Zdjęcia Szymon Szcześniak/AF Photo
Stylizacja Bartek Wieczorek/D’Vision Art
Makijaż Gonia Wielocha/Helena Rubinstein
Fryzury Łukasz Pycior
Scenografia Aleksandra Buczkowska
Produkcja sesji Joanna Guzowska