Blisko ludziMichał chciał pomóc dzieciom chorym na raka. Wyzywano go od "pedałów"

Michał chciał pomóc dzieciom chorym na raka. Wyzywano go od "pedałów"

Michał chciał pomóc dzieciom chorym na raka. Wyzywano go od "pedałów"
Katarzyna Gruszczyńska

10.02.2016 12:04, aktual.: 21.04.2016 15:11

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Michał miał 9 lat, gdy dowiedział się o akcji przekazywania włosów fundacji zajmującej się robieniem peruk dla dzieci po chemioterapii i radioterapii. Od tamtej pory przez 5 lat zapuszczał włosy. - To było pięć lat wyśmiewania, przezwisk: od dziewczynek, poprzez Conchitę, na pedałach kończąc - mówi mama Michała.

Michał miał 9 lat, gdy dowiedział się o akcji przekazywania włosów fundacji zajmującej się robieniem peruk dla dzieci po chemioterapii i radioterapii. Od tamtej pory przez 5 lat zapuszczał włosy. - To było pięć lat wyśmiewania, przezwisk: od dziewczynek, poprzez Conchitę, na pedałach kończąc - mówi mama Michała.

Chłopiec przez ten czas nawet nie obciął końcówek i znosił, nierzadko wulgarne, wyzwiska kolegów. Jego mama musiała interweniować i zgłosiła ten problem nawet u nauczycieli ze szkoły syna. Na lekcji wychowawczej odbyła się rozmowa.

- Mam nadzieję, że ta informacja sprawi, że więcej ludzi będzie miało świadomość, że włosy można oddać, zamiast wyrzucić do kosza - mówi Zuzanna Górska, mama Michała.
- Michał był zdeterminowany i wycierpiał się, słuchając nieprzychylnych komentarzy. Jesteśmy zaszczyceni, że nam pomógł. Brawa za odwagę - przyznaje Anna Rutkowska, prezes Fundacji Przyjaźni WeGirls. - Znam dzieci z drugiej strony tego równania, najczęściej są to przypadki onkologiczne. I tak jak Michał, też są wyśmiewane. Na przykład za to, że są łyse. Słyszą niewygodne pytania. A gdy dostają perukę, łatwiej im wrócić do rzeczywistości - dodaje.

Już ponad 50 tys. osób polubiło post dotyczący akcji Michała. „Wracam myślami do tych lat, kiedy i mi nie było łatwo, bo wyzywali, kopali, szykanowali. A to dlatego, że miałem dłuższe włosy, bo nosiłem rurki, trampki, bo prowadziłem bloga. I wiesz co? Nie jestem na szczycie, ale widzę, gdzie są oni. I Michał już swoją postawą pokazał, jaki Mount Everest zdobył” – napisał jeden z jego znajomych.

„Noś zawsze wysoko głowę, bo twój gest mówi o twojej odwadze, wrażliwości i szacunku do drugiego człowieka” - skomentowała jedna z użytkowniczek.
„Jestem pod wrażeniem, wychowała pani niesamowicie dobrego człowieka. Michał, a co do ciebie, nie warto przejmować się tymi, którzy z ciebie szydzili. Jesteś niesamowicie dojrzałym, młodym człowiekiem, a koledzy mogą ci tylko tego pozazdrościć i wstydzić się za swoje szczeniackie zachowanie” - uważa kolejna.

Pojawiły się głosy matek, których synowie również biorą udział w akcji zapuszczania włosów dla fundacji. „Mój 14-letni syn nie obcina włosów z tego samego powodu. W szkole bywa różnie - cel ok, ale reakcje są różne, nawet nauczycieli” - napisała pani Agnieszka.

Dodajmy, że fundacja pomaga dzieciom oraz przeciwdziała ich społecznemu wykluczeniu. Głównym celem jest zbiórka włosów pod hasłem "Gest Przyjaźni" na peruki dla najmłodszych chorych, po chemioterapii lub po operacjach.
Włosy można ściąć samemu lub udać się do jednego z salonów partnerskich. Ich lista znajduje się na stronie www.fundacjaprzyjazni.pl
Minimalna długość włosów, które można przekazać, to 25 cm.

- Nie wyrzucajmy obciętych kosmyków do kosza. Pamiętajmy, że po drugiej stronie jest ktoś, kto na nie czeka i możemy mu pomóc - apeluje Anna Rutkowska. - Oddają i mali i duzi. 70 proc. darczyńców stanowią dziewczynki, młodsze pokolenie. Dzieci pomagają dzieciom - dodaje.

„Nazywam się Anna. Mam 9 lat. Obcięłam włosy dla dzieci, które straciły je przez chemię. Mam koleżankę, która też straciła włosy w wyniku białaczki i jest w trakcie leczenia. Mam brata, któremu też wiele osób pomaga i ma pół serduszka. Dlatego ja też chciałam pomóc innym dzieciom” - list tej treści wysłała do fundacji dziewczynka.

„Nazywam się Weronika. Mam 9 lat. W piątek byłam u fryzjera, żeby ściąć włosy dla Waszej Fundacji. Wcześniej miałam włosy do pasa, teraz mam do ramion. Mam nadzieję, że dacie je chorym dzieciom” - napisała z kolei dziewczynka z Bytomia.

Do tej pory do fundacji wpłynęło ok. 1700 datków. - Przekazaliśmy 40 peruk, każda o wartości około trzech tysięcy złotych - informuje Anna Rutkowska z WeGirls.
Żeby przygotować jedną perukę, potrzeba włosów od 4-7 dawców.

Katarzyna Gruszczyńska, WP Kobieta