GwiazdyMilionerzy przestali rozpieszczać dzieci

Milionerzy przestali rozpieszczać dzieci

Wśród biz­nes­me­nów i gwiazd za­pa­no­wa­ła mo­da na wy­dzie­dzi­cza­nie po­tom­ków.

Milionerzy przestali rozpieszczać dzieci
Źródło zdjęć: © ONS

20.11.2008 | aktual.: 20.11.2008 14:59

PIE­NIĄ­DZE I OBYCZA­JE

Nie­zno­śny cię­żar bo­gac­twa

Mi­lio­ne­rzy prze­sta­li roz­piesz­czać swo­je dzie­ci. Wśród biz­nes­me­nów i gwiazd za­pa­no­wa­ła mo­da na wy­dzie­dzi­cza­nie po­tom­ków. Syn Se­ana Connery’ego, wnucz­ka Wil­lia­ma Bar­ro­na Hil­to­na, dzie­ci Ni­gel­li Law­son, War­re­na Buf­fet­ta i Bil­la Ga­te­sa praw­do­po­dob­nie ni­gdy nie zobaczą na oczy ro­dzin­nej for­tu­ny al­bo tyl­ko po­wą­cha­ją jej reszt­ki.

Kil­ka lat te­mu w naj­po­dlej­szej dziel­ni­cy No­we­go Jor­ku zna­le­zio­no ciało 23-let­nie­go Ra­fa­ela de Ro­th­schil­da. Dzie­dzic jed­nej z największych świa­to­wych for­tun zmarł na brud­nej uli­cy zu­peł­nie sam, po tym jak przedaw­ko­wał ku­pio­ną u di­le­ra he­ro­inę. Je­go przy­kład dał do my­śle­nia wie­lu za­moż­nym lu­dziom. Mi­lio­ne­rzy za­czę­li po­waż­nie zastana­wiać się nad tym, czy przy­pad­kiem nie po­zba­wiać swo­ich dzie­ci ma­jąt­ków i dzię­ki te­mu po­zwa­lać im żyć nor­mal­nym ży­ciem.

Syn agen­ta 007 bez gro­sza

Ta­kie roz­wią­za­nie wy­da­ło się sen­sow­ne Se­ano­wi Con­ne­ry’emu, który za­zna­czył w swo­im te­sta­men­cie, że nie ży­czy so­bie, by je­go syn, Ja­son, dzie­dzi­czył po nim sza­co­wa­ną na 170 mi­lio­nów do­la­rów for­tu­nę. Ma­ją­tek ma zo­stać w ca­ło­ści prze­ka­za­ny na ce­le cha­ry­ta­tyw­ne. Con­ne­ry uznał to za je­dy­ną dro­gę do te­go, by je­go syn z nad­mia­ru pie­nię­dzy i szans, ja­kie gwa­ran­tu­je zna­ne na­zwi­sko, nie osza­lał. I choć Ja­son też jest ak­to­rem, sław­ny oj­ciec ni­gdy nie po­mógł mu w zdo­by­ciu cie­ka­wej ro­li. Ju­nior przez ca­łe ży­cie mu­­siał się sam utrzy­my­wać, gry­wa­jąc epizo­­dy w te­le­wi­zyj­nych se­ria­lach.

I wca­le nie zmięk­czył oj­cow­skie­go ser­ca fakt, że szło mu jak po grudzie. Je­dy­nym osią­gnię­ciem sy­na Ja­me­sa Bon­da stał się bo­wiem udział w trze­ciej se­rii przy­gód „Ro­bi­na z Sher­wo­od”, co – jak moż­na się do­my­ślać – nie da­ło mu for­tu­ny ani nie popra­wi­ło no­to­wań.

Pew­nie nikt nie zwró­cił­by uwa­gi na nie­lek­kie ży­cie nie­speł­nio­ne­go akto­ra o sław­nym na­zwi­sku, gdy­by nie je­go mat­ka Dia­ne Ci­len­to. W udzie­lo­nym bry­tyj­skiej pra­sie wy­wia­dzie ze szcze­gó­ła­mi opo­wia­da­ła o tym, ja­kim to złym oj­cem jest jej by­ły mąż, sko­ro nie in­te­re­su­je się lo­sem swo­je­go po­tom­ka i po­zba­wił go praw do za­ro­bio­nych przez sie­bie pie­nię­dzy.

Po prze­czy­ta­niu te­go agent 007 na­praw­dę się zde­ner­wo­wał. Oświad­czył, że Dia­ne, z któ­rą roz­wiódł się w 1973 ro­ku, jest obłą­ka­ną ko­bie­tą, któ­ra spro­wa­dza ich ży­cie do po­zio­mu ma­­gla. Przy­po­mniał też, że kie­dy Ja­son był chłop­­cem, wy­słał go do Mil­l­field – naj­droż­szej prywatnej szko­ły w Wiel­kiej Bry­ta­nii. Póź­niej wpraw­dzie prze­niósł go do nie­co tań­szej, ale nie wy­ni­ka­ło to ze skąp­stwa, tyl­ko z te­go, że w Mill­­field, je­go zda­niem, uczo­no sy­na bzdur.

Co cie­ka­we, Ja­son sta­nął po stro­nie oj­ca: – Mam ser­decz­nie dość czy­ta­nia ar­ty­ku­łów, w któ­rych mój oj­ciec jest przed­sta­wia­ny ja­ko tyran i po­twór. Nic nie mo­gło­by być bar­dziej da­le­kie od praw­dy. Ojciec zbu­do­wał swo­ją for­tu­nę dzię­ki cięż­kiej pra­cy i tyl­ko od nie­go za­le­ży, co po­sta­no­wi z nią zro­bić. Ni­gdy nie roz­ma­wia­li­śmy na te­mat spad­ku i ni­gdy nie pa­dło mię­dzy na­mi zda­nie: „Nie zo­ba­czysz ani pen­sa z mo­ich pie­nię­dzy”. To zwy­czaj­ne kłam­stwo – stwierdził Con­ne­ry ju­nior w ofi­cjal­nym oświad­cze­niu.

Po­wie­dział i za­brał się wresz­cie za po­waż­ną pra­cę. Nie­daw­no świa­to­wą pre­mie­rę miał je­go de­biu­tanc­ki film „Pan­de­mic”, a w przyszłym ro­ku na ekra­nach kin po­ja­wi się in­ny ty­tuł, ak­tu­al­nie figuru­ją­cy pod na­zwą „Unti­tled Ge­hen­na Pro­ject”. Lek­cja da­na przez oj­ca chy­ba po­skut­ko­wa­ła.

Pa­ris Hil­ton na złość dziad­ko­wi

Czy po­dob­nie bę­dzie w przy­pad­ku Pa­ris Hil­ton – na­le­ży wąt­pić. Wpraw­dzie dzia­dek skan­da­li­zu­ją­cej gwiazd­ki, Wil­liam Bar­ron Hil­ton, posta­no­wił ją wy­dzie­dzi­czyć, po­zba­wia­jąc sie­ci ho­te­li oraz za­pi­sa­ne­go w te­sta­men­cie ma­jąt­ku war­te­go 60 mi­lio­nów do­la­rów, ale ona i bez te­go świet­nie so­bie ra­dzi. Sa­ma za­ra­bia nie­ma­ło. Uda­ło jej się pod­pi­sać trzy­let­ni kon­trakt z fir­mą Bliss Dia­monds, a po­świę­co­na jej gra w tele­fo­nach ko­mór­ko­wych przy­no­si nie­zły do­chód, nie wspo­mi­na­jąc już o ho­no­ra­riach za pro­wa­dze­nie wła­s­nych pro­gra­mów te­le­wi­zyj­nych i in­nych drob­nych in­we­sty­cjach. Tyl­ko za se­rię per­fum sy­gno­wa­nych imie­niem dosta­ła drob­ne 2 mi­lio­ny do­la­rów. Za­ro­bio­ne pie­nią­dze in­we­stu­je w hote­le, ka­sy­na i klu­by.

No, ale cóż to jest w po­rów­na­niu z for­tu­ną dziad­ka, po któ­rej gwiazdka mu­sia­ła uro­nić nie­jed­ną łzę. Nikt nie uwie­rzy bo­wiem, że ucie­szy­ła się z de­cy­zji prze­ka­za­nia po je­go śmier­ci 2,3 mi­liar­da dolarów na rzecz Con­rad N. Hil­ton Fo­un­da­tion, zaj­mu­ją­cej się m.in. dostar­cza­niem wo­dy i żyw­no­ści do naj­bied­niej­szych re­jo­nów świa­ta. Funda­cję za­ło­żył jesz­cze pra­dzia­dek Pa­ris. On pew­nie prze­wró­cił­by się w gro­bie, gdy­by wie­dział, co wy­pra­wia nie­sfor­na po­tom­ki­ni ro­du.

– Pa­ris hań­bi na­szą ro­dzi­nę. Dla­te­go po­sta­no­wi­łem ją wy­dzie­dzi­czyć – oświad­czył 80-let­ni Wil­liam Bar­ron Hil­ton.

Biz­nes­men po raz pierw­szy nie wy­trzy­mał, kie­dy zo­ba­czył ka­se­tę wi­deo, na któ­rej je­go wnucz­ka upra­wia seks z ob­cym męż­czy­zną. Póź­niej Paris do­la­ła oli­wy do ognia, gdy tra­fi­ła do wię­zie­nia za jaz­dę pod wpły­wem al­ko­ho­lu. Gdy­by po tych wy­bry­kach dziew­czy­na po­ka­ja­ła się i przy­szła prze­pro­sić gło­wę ro­dzi­ny, mo­że by to coś jesz­cze zmie­ni­ło. Ale Pa­ris ma to w no­sie i da­lej wy­wo­łu­je skan­da­le, a bied­ny dzia­dek mu­si nie­mal co­dzien­nie oglą­dać w bru­ko­wej pra­sie jej roz­ne­gli­żo­wa­ne zdję­cia z imprez w luk­su­so­wych klu­bach, pod­czas któ­rych nie­do­szła dzie­dzicz­ka for­tu­ny tań­czy pół­na­ga na sto­le.

Mą­dra mi­łość „bo­gi­ni kuch­ni”

Ale co za­wi­ni­ły dzie­ci Ni­gel­li Law­son, że pięk­na, sław­na i bo­ga­ta mama po­sta­no­wi­ła po­zba­wić je pie­nię­dzy? Jesz­cze nic, bo Co­si­ma ma dopie­ro 13 lat, a Bru­no 11. Ale prze­wi­du­ją­ca naj­gor­sze sce­na­riu­sze autor­ka ku­li­nar­nych pro­gra­mów jest prze­ko­na­na, że pie­nią­dze mo­gły­by im prze­wró­­cić w gło­wie. Dla­te­go pu­blicz­nie stwier­dzi­ła, że nie dostaną ani gro­sza z jej sza­co­wa­ne­go na 110 mi­lio­nów fun­tów ma­jąt­ku.

– Uwa­żam, że dzie­ci nie po­win­ny mieć żad­­ne­go za­bez­pie­cze­nia finan­so­we­go. To ruj­nu­je lu­dzi. Spra­wia, że nie ma się naj­mniej­szej ocho­ty na za­ra­bia­nie pie­nię­dzy – twier­dzi „bo­gi­ni kuchni”.

Brzmi to nie­co fał­szy­wie w jej ustach, bo w koń­cu ja­ko dzie­dzicz­ka cał­kiem nie­złej ary­sto­kra­tycz­nej for­tun­ki przez wie­le lat sa­ma nic nie ro­bi­ła. Kie­dy wy­szła za mąż za dzien­ni­ka­rza Joh­na Dia­mon­da, zadowa­la­ła się wy­łącz­nie pro­wa­dze­niem do­mu i wy­cho­wa­niem dzie­ci. Dopie­ro on, wi­dząc, ja­ką przy­jem­ność spra­wia żo­nie go­to­wa­nie, na­mó­wił ją, że­by spró­bo­wa­ła po­dzie­lić się swo­ją pa­sją z in­ny­mi. Tak po­wstał ku­li­nar­ny pro­gram „Ni­gel­la gry­zie” oraz „Wiecz­ne lato z Ni­gel­lą”, w któ­rych au­tor­ka w nie­zwy­kle zmy­sło­wy spo­sób po­ka­zu­je na ekra­nie, jak na­le­ży cie­szyć się go­to­wa­niem i je­dze­niem.

Rok po śmier­ci Joh­na Dia­mon­da Ni­gel­la znów do­brze wy­szła za mąż – tym ra­zem za wła­ści­cie­la agen­cji re­kla­mo­wej i zna­ne­go kolekcjo­ne­ra sztu­ki Char­le­sa Sa­at­chie­go, jed­ne­go z naj­bo­gat­szych ludzi w Wiel­kiej Bry­ta­nii, któ­re­go ma­ją­tek sza­cu­je się na 200 mi­lionów do­la­rów. I co cie­ka­we, oka­za­ło się, że jest on prze­ciw­ny po­mysło­wi wy­dzie­dzi­cza­nia po­tom­stwa. Po­dob­no czę­sto się o to spie­ra­ją, a Char­les po­sta­no­wił i tak prze­ka­zać swój ma­ją­tek cór­ce z pierw­sze­go mał­żeń­stwa, 12-let­niej obec­nie Pho­ebe.

– To nie jest mą­dra mi­łość – upie­ra się Ni­gel­la. – Chcę, aby mo­je dzie­ci by­ły prze­ko­na­ne, że każ­dy mu­si pra­co­wać – do­da­je „bo­gi­ni kuch­ni”, któ­ra jesz­cze nie oznaj­mi­ła, na ja­ki cel za­mie­rza prze­zna­czyć swo­je gi­gan­tycz­ne pie­nią­dze. Spe­ku­lu­je się, że za­si­lą one kon­to ja­kiejś fun­da­cji zwią­za­nej z wal­ką z ra­kiem. Rak był bo­wiem przy­czy­ną śmier­ci jej pierw­sze­go mę­ża, mat­ki i sio­stry.

Mi­liar­der na ro­li

Tak­że naj­bo­gat­si lu­dzie świa­ta co­raz częś­ciej prze­ka­zu­ją swo­je pieniądze na ce­le cha­ry­ta­tyw­ne. Tak po­stą­pi­li Bill Ga­tes i War­ren Buffett. Ten ostat­ni jest więk­szo­ścio­wym udzia­łow­cem war­tej 74,4 miliar­da do­la­rów kom­pa­nii ubez­pie­cze­nio­wej i in­we­sty­cyj­nej Berk­shi­re Ha­tha­way, za po­śred­nic­twem któ­rej kon­tro­lu­je udzia­ły w Ame­ri­can Express, Co­ca­-Co­li, The Wa­shing­ton Post Com­pa­ny i Gil­let­te. Jed­nak jego dzie­ci i wnu­ki zo­ba­czą z te­go tyl­ko nie­wiel­ką część i to nie dlate­go, że ich nie ko­cha czy spra­wia­ją ja­kieś kło­po­ty wy­cho­waw­cze, jak Pa­ris Hil­ton. Mi­liar­der po pro­stu chce, że­by je­go sy­no­wie do wszyst­kie­go do­szli sa­mo­dziel­nie.

Chcę dać mo­im dzie­ciom wy­star­cza­ją­co du­żo, aby czu­ły, że mo­gą zro­bić wszyst­ko, ale nie ty­le, że­by my­śla­ły, iż mo­gą nie ro­bić nic – stwier­dził ka­te­go­rycz­nie Buf­fett.

Zresz­tą w przy­pad­ku mi­liar­de­ra ta fi­lo­zo­fia się spraw­dzi­ła, bo je­go dzie­ci na­praw­dę wy­ro­sły na zdro­wo my­ślą­cych lu­dzi. Naj­star­szy syn Howard Gra­ham Buf­fett od lat jest ak­tyw­nym po­li­ty­kiem i dziennikarzem. Wal­czy z ra­mie­nia ONZ o ochro­nę śro­do­wi­ska i uczestniczy w pro­gra­mie żyw­no­ścio­wym, po­ma­ga­jąc miesz­kań­com kra­jów Trze­cie­go Świa­ta. Kie­dy nie pra­cu­je, wraz z żo­ną i pię­cior­giem dzie­ci upra­wia skrom­ne 8-hek­ta­ro­we go­spo­dar­stwo.

Na wła­sny koszt ży­je też dru­gi syn bo­ga­cza, An­dre Pe­ter Buf­fett, który jest mu­zykiem i pro­du­cen­tem, utrzy­mu­ją­cym się z wy­da­wa­nia płyt. Oby­dwaj bra­cia pro­wa­dzą or­ga­ni­za­cje za­ło­żo­ne przez oj­ca, te sa­me, na któ­re se­nior w te­sta­men­cie prze­zna­czył 80 pro­cent ma­jąt­ku. Wśród nich jest za­ło­żo­na przez War­re­na The Buf­fett Fo­un­da­tion, spon­so­ru­ją­ca świado­me ro­dzi­ciel­stwo oraz sty­pen­dia dla ubo­gich stu­den­tów na ca­łym świe­cie. Jed­nak cał­kiem nie­daw­no War­ren Buf­fett du­żą część swo­jej fortu­ny prze­ka­zał na kon­to Fun­da­cji Bil­la i Me­li­ny Ga­tesów, któ­ra walczy z AIDS i ubó­stwem w kra­jach Trze­cie­go Świa­ta. Do­szedł do wniosku, że sko­ma­so­wa­nie fun­du­szy przy­czy­ni się do jesz­cze skuteczniej­szej wal­ki z bie­dą.

Nic dziw­ne­go w tym, że wy­brał wła­śnie Ga­te­sów, bo za­ło­ży­ciel Microsoftu ra­zem z żo­ną są naj­bliż­szy­mi przy­ja­ciół­mi Buf­fe­tta, uwielbia­ją ra­zem gry­wać w bry­dża. To pew­nie pod­czas wspól­nie spędzanych wie­czo­rów mi­liar­der da­wał im cen­ne wska­zów­ki, jak na­le­ży wy­cho­wy­wać dzie­ci. Dla­te­go też trój­ka ma­łych Ga­te­sów: 12-let­nia Jennifer Ka­tha­ri­ne, 9-let­ni Ro­ry John i 6-let­nia Phoebe Ade­le nie będą cie­szyć się pie­niędz­mi na­le­żą­cy­mi do ro­dzi­ców.

– Nie za­mie­rzam ob­cią­żać mo­ich dzie­ci cię­ża­rem bo­gac­twa. Dlatego wspól­nie z żo­ną po­sta­no­wi­li­śmy, że do­sta­ną tyl­ko 10 do­la­rów od każ­de­go po­sia­da­ne­go przez nas mi­lio­na – wy­znał Bill.

Nie jest to wca­le tak ma­ło, za­kła­da­jąc, że ma­ją­tek Ga­te­sów wyli­czo­ny jest na 58 mi­liar­dów do­la­rów. Oczy­wi­ście ro­dzeń­stwo bę­dzie mo­gło za to za­ło­żyć wła­sną fun­da­cję i wspie­rać, tak jak ro­dzi­ce, róż­ne szlachet­ne ce­le. Ale dzie­ci Ga­te­sów przy­naj­mniej ma­ją wy­bór, bo syn Mi­cha­ela Dougla­sa i Ca­the­ri­ne Ze­ty-Jo­nes już go nie ma. Z oka­zji chrzcin do­stał w pre­zen­cie fun­da­cję swo­je­go imie­nia. Sław­ni ro­dzi­ce chcą, by w ten spo­sób od uro­dze­nia na­uczył się od­da­wać pie­nią­dze bardziej po­trze­bu­ją­cym. Mo­że rze­czy­wi­ście dzię­ki ta­kim po­my­słom dzieciom mi­lio­ne­rów nie prze­wró­ci się w gło­wach i nie skoń­czą na ulicy jak mło­dy Ro­th­schild.

Wydanie Internetowe

Źródło artykułu:Magazyn Sukces
Komentarze (0)