Miłości mojego synka

Święto zakochanych tuż-tuż, a ja wspominam dziewczynki, które poruszyły kilkuletnie serduszko Jasia...

Miłości mojego synka

10.02.2006 | aktual.: 31.05.2010 22:21

W życiu mojego niespełna ośmioletniego syna „kobiet” było już całkiem sporo. Te pierwsze sympatie są jednak tak ulotne, że wielu Jaś dziś już nawet nie pamięta. *
*
Pierwsza była Ewa *Naprawdę. Miała długie blond włosy, błękitne oczy i... była o głowę wyższa od małego Casanovy. Pojawiła się w przedszkolu w środku roku i *z miejsca zawładnęła serduszkiem mego słodkiego trzylatka, który – jak mi się zdawało – dopiero co wyrósł z pieluszek.
Jaś do domu przynosił opowieści, jak to bawili się w rodzinę: Ewa była mamą, Marcysia córeczką. „A ty, kim byłeś?”, „Ja byłem pieskiem! Szczekałem i mama Ewa wyprowadzała mnie na spacer”. No, to się dopiero nazywa miłość pełna oddania!

Vanessa wzgardziła *Rok później przeprowadziliśmy się i Jasio zmienił przedszkole. W nowym od razu wpadła mu w oko Vanessa (wcale się nie dziwię). Przy niej nie dało się dłużej ignorować pewnego wstrząsającego faktu – *Jasiek okazał się rasowym facetem, któremu mięknie serce na widok długich jasnych włosów, dużych błękitnych oczu i tradycyjnie rozumianej „kobiecości”. Vanessa wyglądała jak mała modelka albo lalka Barbie. Była szczupła, modnie ubrana, zdawała się być bardzo pewna siebie, ale okazała się nieczuła na wdzięki mojego syna. Biedaczek tak strasznie przejmował się, gdy wkładał do jej przegródki w szatni zaproszenie na swoje urodziny. Miał widać nadzieję, że w jakiś cudowny sposób przyciągnie ono jej uwagę. Vanessa na urodziny nie przyszła. Wzgardziła uczuciem mojego syna. Tak to w życiu bywa, nawet w przedszkolu...

*Z Alicją na nartach *Na szczęście Janek szybko zapomniał o Vanessie. W owym czasie poznał Alicję. *Ala była starsza i miała dominującą osobowość, Jaś wsiąkł z kretesem. Zażyczył sobie nawet, by zapisać go na te same zajęcia teatralne, na które chodzi ukochana. *Zimą wybraliśmy się z rodzicami dziewczynki na narty. Wieczorami czytaliśmy dzieciom książki i były to chyba najmilsze chwile, jakie Jasiek spędzał ze swą ukochaną. Właściwie to z tej sympatii było sporo korzyści. Po pierwsze: zajęcia teatralne, które okazały się wspaniałe. Choć Ala od dawna na nie nie chodzi, ja wożę tam synka trzeci rok. Dzięki występom nabrał on śmiałości i pewności siebie. Po drugie: książki Astrid Lindgren, które Jasiek pokochał dzięki owym pamiętnym wieczorom, gdy z Alicją słuchali opowieści o Pippi. Po trzecie: narty – niespełna pięcioletni Jasio pozazdrościł Ali umiejętności i, próbując jej dorównać, nie miał już nic przeciwko lekcjom z instruktorem. Same plusy z tych afektów...

One są głupie! *Julka pojawiła się jakoś tak niepostrzeżenie. Cieszyła moje oczy i odbudowywała nadzieję, że mój syn nie jest zainteresowany tylko panienkami o wyglądzie lalki Barbie. Bo *Julka była... zwyczajna. Miała pyzatą buzię i pszeniczne włosy dziewczynki z mazowieckich łąk. Wcale nie była chuda. To, że spodobała się Jasiowi, wzbudziło we mnie sympatię. Przypominała mi mnie samą ze zdjęć sprzed ćwierćwiecza, taką sobie zwyczajną dziewuszkę.
W zerówce zaczęło się szaleństwo. Michał zakochał się w Marcie i chce ją pocałować, ale Marta nie chce, bo marzy, by to zrobił Aleks. Jasiek wie, że kocha się w nim Natalka, ale zamiast się cieszyć, daje wyraz dezaprobacie, opowiadając, że on nigdy Natalki nie pocałuje. A w skrytości serca kocha Julię, wkłada do jej szafki w szatni rysunki i liściki, a kiedy odbieram go w tym samym czasie, kiedy po Julkę przychodzi tata, to mój towarzyski syn peszy się i nie może wykrztusić słowa.
Jaś w tym czasie wstydził się swej fascynacji dziewczynkami, skrywał ją pod powiedzonkiem, że „dziewczyny są głupie”. Za nic w świecie nie włożył rajstop – bo są dziewczyńskie i koledzy będą się śmiali. Uwielbiał ciemne kolory – były jego zdaniem bardziej męskie i „silne”. Nie tknął lalek, kpił z zabaw w dom. Biedak, nie wiedział, że za jakieś osiem lat fascynacja płcią piękną powróci ze zdwojoną (ba, zdziesięciokrotnioną!) siłą i będzie biegał za dziewczynami, tracąc dla nich rozum i zdrowy rozsądek, wydając ostatnie kieszonkowe, zapominając o nauce, godności i honorze. Gdy tylko zagrają hormony...

Serce tylko dla mamy *Pierwszy burzliwy okres fascynacji damsko-męskich u mojego syna minął. Jaś chodzi do szkoły i ostatnio interesują go wyłącznie koledzy, posunął się nawet niedawno do stwierdzenia, że jest... homoseksualistą. Usłyszał to słowo w jednym z telewizyjnych programów o marszach równości. „Czemu homoseksualistą?”, „Bo zakochałem się w Filipie”. Filip to ulubiony kolega, który, niestety, kocha się w Małgosi. Oświadczenie Janka nie jest zaś niczym innym, jak tylko dowodem na to, że obecnie za godnych uwagi uznaje jedynie chłopców.
No i mamę.
W tym roku, po raz pierwszy, nie mam chyba godnej rywalki do czerwonego serca wyrysowanego koślawo na pomiętej kartce z zeszytu. To we mnie Jasio patrzy jak w obraz, w moich ramionach znajduje czułość i ukojenie. Choć czasem pyskuje i kłóci się, to wiem, że jestem miłością jego życia
* (nie mam złudzeń, wiem, że tylko do czasu...). Nie to, co tata, z którym stosunki mojego syna są nieco bardziej skomplikowane. Ale to już temat na zupełnie inną opowieść...

Joanna Abramowska

Komentarze (0)