Nie chcę być babcią!

Nie chcę być babcią!

Nie chcę być babcią!
29.07.2009 16:37, aktualizacja: 28.05.2010 17:15

Wielu kobietom wydaje się, że kiedy na świecie pojawi się wnuk, tym samym skończy się ich młodość. A wciąż przecież czują się na siłach, żeby pracować, podróżować, mieć partnera, czy spotykać z przyjaciółmi.

Wielu kobietom wydaje się, że kiedy na świecie pojawi się wnuk, tym samym skończy się ich młodość. A wciąż przecież czują się na siłach, żeby pracować, podróżować, mieć partnera, czy spotykać z przyjaciółmi. Jednocześnie nie potrafią bez wyrzutów sumienia powiedzieć swoim dzieciom - nie chcę być niańką na pełen etat.

W Polsce rola społeczna przypisana babci, to zajmowanie się wnukami. Wiele kobiet odgrywa ją bezrefleksyjnie: bo dzieci są najważniejsze, bo ich matki również pomagały w odchowaniu maluchów. Taki jest porządek rzeczy. Coraz częściej jednak kobiety, które wychowały własne dzieci, chcą mięć w końcu czas dla siebie. Widzą, że również w późniejszym wieku można cieszyć się z życia, rozwijać, mieć pasje, podróżować, czy uczyć się języków.

Za młoda na babcię

Niezgoda na bycie babcią często wiąże się też z koniecznością zmierzenia się z upływającym czasem, stereotypem babci - staruszki. A one czują, że są jeszcze młode, chcą dbać o siebie, mieć partnera, prowadzić życie towarzyskie. Pojawienie się wnuka jest momentem, w którym muszą stawić czoła kryzysowi wieku i kobiecości.

Malwina ma 46 lat i brak gotowości na bycie babcią. Jest atrakcyjna, świetnie ubrana, o nienagannej figurze. Rozwiodła się dwa lata temu, kiedy po 25 latach małżeństwa okazało się, że jej mąż będzie ojcem dziecka innej kobiety. Nie rozpaczała. Pomyślała, że stało się to, co było nieuniknione, od dawna żyli obok siebie. Nie ukrywa, że marzy jej się nowy związek - partnerski, pełen czułości, w którym będą mieli dla siebie czas, a tego najbardziej brakowało jej w małżeństwie.

Asia, córka Malwiny i jej mąż postanowili nie czekać z dzieckiem, aż się dorobią. Zaraz po studiach zaplanowali, że postarają się o pierwsze dziecko. Adaś urodził się rok temu. Malwina myślała, że 25 lat to za wcześnie na dziecko, ale rodzice byli szczęśliwi. Ona z jednej strony cieszyła się razem z Joasią, a z drugiej przeżyła depresję. - Nie miałam kryzysu, kiedy kończyłam 30 lat, ani kiedy obchodziłam 40. urodziny. Dopiero jak urodził się Adaś, zdałam sobie sprawę, że młodsza już nie będę.

W końcu jestem babcią. Siedziałam w pustym mieszkaniu i myślałam, że to z lęku przed samotnością utrzymywałam ten związek, a teraz sama wypijałam butelkę wina. Źle znoszę życie w pojedynkę. Boję się, że będzie już tak zawsze, bo mężczyźni w moim wieku przeżywają kryzys i dowartościowują się związkami z młodszymi kobietami. W pewnym momencie zaczęłam mieć obsesję na punkcie kremów przeciwzmarszczkowych i zdrowej diety. Adaś jest cudownym dzieckiem, moja córka jest szczęśliwą matką, a ja muszę sobie poradzić ze swoimi problemami - mówi Malwina.

Malwina postanowiła wziąć życie w swoje ręce. Chodzi do psychologa. Zalogowała się na portalu randkowym. Na razie koresponduje z trzema mężczyznami. Układa sobie życie i ma nadzieję, że dobrze poczuje się w roli babci, że nie straci tego czasu i będzie miała kontakt z wnukiem. Jeszcze nie teraz.

Babcia to nie niańka

Kobiety, którym rodzą się wnuki, muszą zmierzyć się z jeszcze jednym stereotypem, że kiedy zostaje się babcią, to przestaje się być pracownikiem, podróżnikiem, osobą, która ma własne pasje. A przecież one czują się jeszcze wciąż młode, myślą: Mam prawo do własnych marzeń, a z drugiej strony dopadają je wyrzuty sumienia: Jak mogę nie pomóc swojej córce, czy synowi? Jestem złą osobą, skoro nie potrafię cieszyć się, że ten maluszek pojawił się na świecie?

Emilia ma 51 lat, jest matką dwójki dzieci – 28-letniej Mai i 23-letniego Maksa. Pracuje na pół etatu w aptece. Dwa lata temu przeszła operację serca i postanowiła, że zrezygnuje z części etatu. Stać ją na to, bo jej mąż jest dyrektorem firmy motoryzacyjnej. - Otarłam się o śmierć i dopiero wtedy zobaczyłam, jak kruche jest życie - mówi Emilia. - Zrozumiałam, że nie jestem wieczna, że życie trzeba celebrować. Chciałam mieć w końcu czas, żeby czytać, pojechać do Wenecji i Rzymu.

I w tym momencie Maja oświadczyła, że jest w ciąży. Przed nią było pisanie pracy magisterskiej. Jej chłopak skończył już studia i zaczął pracę w jednym z baków. Emilia lubiła Pawła i cieszyła się, że jej córka będzie miała dziecko. Do głowy jej nie przyszło, że będzie wymagała od niej, że wszystko zostawi, żeby zająć się dzieckiem. A ona oświadczyła: Mama nie musi zarabiać pieniędzy, nikt lepiej się nie zajmie noworodkiem, a ja muszę skończyć studia.

- Moja córka stwierdziła, że jestem stara i już nic z życia mi się nie należy - mówi Emilia. - Nikt nie wie, jak dużo mnie kosztowało to, żeby powiedzieć jej, że niestety, nie mogę zająć się dzieckiem, bo wciąż jeszcze pracuję. Maja nie potrafiła tego zrozumieć. Ona założyła, że dziecko jest najważniejsze i tyle. Ono jest ważne, przecież cały czas będziemy pomagać im finansowo, opłacimy też niańkę. Czułam się nie tylko jak wyrodna babka, ale też wyrodna matka. To nie było dla mnie łatwe.

Psycholodzy nie mają wątpliwości - od wychowywania dzieci są rodzice. Rola dziadków jest zupełnie inna. Oni mogą dać wnukom wiele bezwarunkowej miłości, stać się strażnikami rodzinnych tradycji i przekazów. Nie muszą przy tym spędzać z wnukami czasu codziennie, ale w weekendy, czy podczas wakacji, bo mają prawo do swojego życia.