"Nie mają zahamowań". Oto co wyprawiają zakochani w walentynki

"Nie mają zahamowań". Oto co wyprawiają zakochani w walentynki

Pracownica kina mówi, co dzieje się w walentynki / zdjęcie ilustracyjne
Pracownica kina mówi, co dzieje się w walentynki / zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
Aleksandra Lewandowska
11.02.2024 15:00

Dramatyczne zerwania, kłótnie, seks w trakcie seansów filmowych. Zakochani co rok fundują pracownikom restauracji i kin niezapomniane walentynki. - Zdarzało się, że musieliśmy prać siedzenia, bo miały białe plamy - wiadomo z czego - mówi Marlena Majcher, pracownica kina.

Kawiarnie, bary, restauracje czy kina. To tylko część miejsc obleganych w walentynki przez zakochane pary, które chcą tego dnia celebrować swoją miłość. Choć może się wydawać, że pomimo tłumów dla pracowników jest to jeden ze spokojniejszych dni, w których nie dochodzi do kłótni czy niecodziennych sytuacji, okazuje się, że nic bardziej mylnego. Jak donosi nasza rozmówczyni, Marlena, walentynki potrafią być dla nich najbardziej emocjonującym dniem w roku.

- Czasami nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. Syf jest taki, że szkoda gadać, popcorn porozrzucany wszędzie. Ludzie nie mają świadomości, że w kinie są kamery, na których widzimy to, czego nie chcielibyśmy widzieć - opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Seks nie tylko na ekranie"

Marlena Majcher jest pracownicą jednego z multipleksów kinowych. Za sobą ma już dwie walentynkowe zmiany, które "wszystkim pracownikom dały nieźle popalić". Jej zdaniem nie ma takiego drugiego dnia w ciągu roku, kiedy w kamerach, w których widoczna jest sala kinowa, jest aż tyle przypadków najróżniejszych aktów seksualnych.

- Seks nie tylko na ekranie - mówi pół żartem, pół serio.

- Osobie z zewnątrz może być trudno uwierzyć, że ktoś uprawia seks w kinie. Ale tak jest. I to nie raz. Dziwi mnie tylko to, że ludzie robią to w momentach, kiedy sale kinowe są naprawdę wypełnione. Nie mają zahamowań, żadnego wstydu? - dodaje.

Kiedy wspomina sprzątanie sal pod walentynkowych seansach, wymienia porozrzucany wszędzie popcorn i nachosy, siedzenia zalane napojami i ubrudzone sosem serowym, a pod nimi - zużyte prezerwatywy. Pracownicy znajdują je przede wszystkim na tylnych rzędach.

- Obrzydliwe jest dla mnie to, że ludzie nie są w stanie nawet po sobie posprzątać i zabrać to, co zużyli. Zdarzało się zresztą, że musieliśmy czyścić i prać siedzenia, bo miały białe plamy - wiadomo z czego - ujawnia Marlena w rozmowie.

Czy tego samego spodziewa się w nachodzące walentynki? - O ile nie będzie jeszcze gorzej. Już nic mnie chyba nie zdziwi - podsumowuje.

Seks w kinie? To może sporo kosztować

O ile dogging, czyli uprawianie seksu w miejscu publicznym, takim jak kino, może być dla wielu osób niezwykle podniecającym przeżyciem, o tyle należy pamiętać, że w Polsce jest nielegalne i karalne. Sądząc jednak po doświadczeniach Marleny, niewiele osób wie, że ich wybryki mogą skończyć się nie tylko ograniczeniem wolności, ale i karą grzywny do 5 tys. zł.

Zgodnie z art. 140 Kodeksu wykroczeń: "Kto publicznie dopuszcza się nieobyczajnego wybryku, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności, grzywny do 1500 zł albo karze nagany".

Kara ta może wzrosnąć do 5 tys. zł, jeśli osoba, która nakryła parę w trakcie stosunku seksualnego, poczuła się zgorszona. Mówi o tym art. 51 pkt. 1 Kodeksu wykroczeń.

"Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny".

Święto zakochanych zakończone zerwaniem

Walentynki najbardziej romantycznym dniem w roku? Nie dla każdego. I nie mamy tu na myśli singli czy singielek, mających swoje święto następnego dnia, a osoby, które właśnie tego dnia rozstały się z partnerem lub partnerką. Co więcej, zrobiły to nie tylko 14 lutego, ale podczas walentynkowej randki, na samym środku restauracji.

Taki przypadek z zeszłego roku wspomina Agata, pracownica popularnej restauracji w Warszawie. 14 lutego obsługiwała po południu wiele par, w tym jedną, której randka nie zakończyła się dobrze. Choć na samym początku nic nie zapowiadało burzy, szybko się rozpętała.

- Usiedli, zamówili jedzenie. Nie zwróciłam wtedy jakoś specjalnie na nich uwagi, bo tego dnia zawsze mamy tłumy. Skupiamy się tylko, żeby zapamiętać, co ktoś zamówił, o co poprosił. Ale w pewnym momencie koleżanki mnie zaczepiły i powiedziały, że przy tym stoliku chyba jest jakaś "drama". I faktycznie, akurat się zaczęła - opowiada Agata.

- Najpierw zaczęli ze sobą głośniej rozmawiać, potem doszły gestykulacje, aż w końcu dziewczyna się popłakała. Nie wiedziałyśmy, co mamy zrobić. Czy podejść i zapytać, czy czegoś potrzebują, czy w ogóle nie reagować. Ale to była strasznie dziwna sytuacja - dla nas jako obsługi i dla pozostałych gości, którzy też zaczęli na nich zwracać uwagę - wspomina.

Akcja rozwinęła się na tyle szybko, że ni stąd, ni zowąd dziewczyna wstała i rzuciła w (byłego już) chłopaka różami, które od niego dostała. Następnie wybiegła z restauracji, a on poprosił o rachunek.

- Podeszłam do niego, zrobił się czerwony. Nie było mi go wtedy szkoda. Upokorzył dziewczynę w miejscu publicznym, a mógł to zrobić gdzieś, gdzie byliby sami. Wcale się nie dziwię, że rzuciła w niego tymi kwiatami. Też bym tak zrobiła - stwierdza.

Walentynkowe sprzeczki par

Agata dodaje, że choć to zerwanie było jedynym podczas jej zeszłorocznej walentynkowej zmiany w pracy, obsługując stoliki tego dnia "można czasami paść ze śmiechu". Razem z koleżankami wymieniają się tym, co uda im się usłyszeć.

- Oczywiście mówię o tym, co śmieszy nas. Zainteresowanych już pewnie mniej. Ale naprawdę, ciężko jest się powstrzymać, kiedy obsługujemy jakąś parę, a oni nagle zaczynają się spierać. Dziewczyny dogryzają facetom: "Chociaż dzisiaj się postarałeś", "Za ile mogę się najeść? Bo ostatnio było ci szkoda pieniędzy na mnie" czy "Aż dziwne, że mamusi ze sobą nie wziąłeś tym razem". To tylko kilka przykładów, które zapamiętałam, ale było ich znacznie więcej. Można by książkę o tym napisać - oznajmia.

Żartuje sobie, że ma nadzieję, że te walentynki nie skończą się potłuczonymi talerzami -Skoro ostatnio były kwiaty, to kto wie, co tym razem wpadnie komuś w ręce - stwierdza.

Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (142)
Zobacz także