Nie tylko "Alek", "Rudy" i "Zośka". Trzeba mówić głośno o bohaterkach powstania warszawskiego

Kobiety powstania warszawskiego
Kobiety powstania warszawskiego
Źródło zdjęć: © Getty Images | .

01.08.2024 07:59, aktual.: 01.08.2024 12:47

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jeżeli zapytamy przypadkowego przechodnia o powstanie warszawskie, prawdopodobnie bez problemu wymieni pseudonim bądź nazwisko mężczyzny, który dzielnie walczył za ojczyznę. A co z kobietami? - Połowa ludzkości jest zwykle w historii po prostu pomijana - mówi Maria Paszyńska, autorka "Dziewczyn ze Słowaka".

Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: "On z batalionu Zośka, a ona kto to wie" - te słowa "Dziewczyny z granatem" rozpoczynają książkę o uczennicach i nauczycielkach ze Słowaka. Dlaczego wciąż tak mało mówi się o bohaterkach powstania warszawskiego?

Maria Paszyńska, autorka "Dziewczyn ze Słowaka": Wydaje mi się, że cały czas za mało mówi się o kobietach w historii w ogóle. Może poza tymi, które sprawowały władzę, i siłą rzeczy trudno byłoby je pominąć. Historia jest przedstawiana w taki sposób, jakby tworzyli ją wyłącznie mężczyźni. Gdy poczytamy kroniki, zapoznamy się z relacjami potyczek, politycznych intryg etc. Same kamienie milowe, niewiele pomiędzy. To jest trochę tak, jakby rycerze po prostu szli na bitwę. Nie musieli nic jeść, w nic się ubrać. Nikt nie musiał opatrzeć im ran.

Połowa ludzkości jest zwykle w historii po prostu pomijana. Bardzo mało miejsca przeznaczano na opisy codzienności, która była przez wieki przestrzenią kobiet. Teraz powstaje pytanie, czy życie codzienne jest czymś mniej ważnym dla losów świata? Moim zdaniem to samo tyczy się narracji o obecności kobiet w czasie powstania. To spektakularnie wygląda, gdy ktoś biegnie z granatem, położy się na barykadach i strzela. Nie umniejszam tym wyczynom. Bohaterstwo jak chociażby miłość ma po prostu mnóstwo twarzy i wymiarów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wracając do przywoływanego cytatu - o efekcie haremu mówi się głównie w kontekście świata nauk ścisłych, ale moim zdaniem i tu pasuje doskonale. Kobiety są traktowane jako grupa, zbiorowość, bezimienna masa. Mam wrażenie, że jeśli chodzi o powstanie Warszawskie, w ogóle II wojnę światową, mamy do czynienia właśnie z tym zjawiskiem. Ile w samej Warszawie mamy nazw rond, ulic powiązanych z powstańcami płci męskiej, a ile z kobietami? A przecież walczyły nie mniej ofiarnie…

A wśród nich absolwentki oraz uczennice liceum "Słowaka". Młode kobiety, które miały przekroczyć próg dorosłości.

Myśląc o powstaniu, zazwyczaj mówi się o tych młodych: łączniczki, sanitariuszki, dziewczyny. Czyli co, żadna nie miała imienia? Matki, ojca? Pseudonimu, tożsamości? Te kobiety posiadały stopnie wojskowe. Sanitariuszka nie była po prostu piękną kobietą z idealnie pomalowanymi paznokciami, która pojawiała się w szpitalu i mówiła: "Panie doktorze, to ja będę sanitariuszką". One przechodziły przeszkolenie bojowe. Pamiętajmy, że wśród kobiet walczących były też córki wojskowych, nierzadko od dziecka zaprawiane w żołnierskim fachu, jak np. Ewka Matuszewska. Potrafiła strzelać, latać samolotem, skakała ze spadochronem. Jakby ją porównać do typowego ucznia liceum Batorego z profesorskiej rodziny, była dużo lepiej przygotowana do wojny, niż ów chłopiec. A takich dziewczyn było więcej.

Tymczasem odbierano im broń lub w ogóle nie pozwalano jej wziąć do ręki…

Zawsze pokazujemy jedność powstańców, ale pamiętajmy, że nie była to homogeniczna grupa. Trzeba nieco urealnić, odromantyzować ten mit. Broni było za mało, a mężczyźni uważali, że należy się ona bardziej im niż kobietom. Przywołam tu sytuację powstanki o pseudonimie "Kuba", której po wyjściu z kanałów chłopcy z sąsiedniej dzielnicy odebrali broń, bo u nich "dziewczyny nie strzelają". Nikt nie zweryfikował jej umiejętności, nie spytał jak jej idzie strzelanie, nie poddano jej żadnej próbie. Odebrano jej broń, bo była dziewczyną. Oddano dopiero po interwencji jej dowódcy.

Te dziewczyny same zwracały uwagę na to, że ich zdanie i umiejętności są pomijane.

Myślę, że była to kwestia ich wychowania. Część z nich wyszła z postępowych domów jak wspomniana już Ewka, której mama była m.in. w radzie programowej Polskiego Radia. Jednak nie wszystkie dziewczyny posiadały takich rodziców. Trzeba podkreślić, że szkoła im. Juliusza Słowackiego w Warszawie kształtowała nowoczesne kobiety. To było niezwykłe publiczne liceum, w którym dla przykładu Żydówki przynależały do harcerstwa, co w Warszawie było rzadkością. Gdy Hanka Szapiro dała się ponieść swoim komunistycznym zapędom, nie relegowano jej. Dyrektor Kasperowiczowa wezwała rodziców Szapirówny i poprosiła, by porozmawiali z córką, aby trochę przystopowała, przynajmniej w środowisku szkolnym, które z racji państwowości, było sanacyjne. Szukano rozwiązania problemu, a nie go usuwano.

Był też nacisk na nauki ścisłe. Absolwentki profilu przyrodniczego zostawały fizyczkami, chemiczkami, lekarkami, a szkoła cały czas je wspierała, m.in. udostępniając popołudniami w pełni wyposażone laboratoria. Nawiasem mówiąc budynek przy Wawelskiej 46 był wzorem nowoczesnej edukacji. Do Słowaka przyjeżdżały delegacje z całego świata. Należy też wspomnieć o niezwykłych nauczycielkach, jak Maria Bujalska, pierwsza w historii Polski absolwentka wydziału historii Uniwersytetu Jagielońskiego. Kolejna sprawa - lekcje wychowania fizycznego, codzienne bieganie, czy to deszcz, czy śnieg. Matki uczennic pisały apele, jednak prowadząca była nieugięta. Myślę, że w czasie Powstania ta rutyna pomogła niejednej dziewczynie.

Przed oczami widzę w tym momencie Natalkę, "królową kanałów".

Kanały były piekłem, a nawet kolejnym kręgiem piekielnym. Współcześnie 80 proc. ludzi odczuwa wyraźny dyskomfort podczas rezonansu magnetycznego, który trwa krótko i ma się świadomość, że nic nam nie grozi. Podziemne tunele były klaustrofobiczną przestrzenią, gdzie nad sobą miało się całe miasto. W pełnej fekaliów wodzie pływały trupy. Można było natknąć się na usypany kopczyk spuchniętych ciał, które blokowały dalszą drogę. Do tego w ciemnych korytarzach łatwo się zgubić. Brakowało powietrza, śmierdziało. Ogromnym zagrożeniem byli inni ludzie, ponieważ nie dało się przewidzieć, kto wpadnie w panikę, kanały wyciągały z każdego to, co najgorsze. A mówimy przecież o wojskowych, którzy teoretycznie byli przygotowani na takie sytuacje. Tymczasem zdarzało się, że tracili rozum i strzelali sobie w głowę podczas przeprawy.

I w tym wszystkim nastolatka.

Tak, nastolatka, śmigająca po kanałach tam i z powrotem. Drobna postać, przemieszczająca się po miejscu wymagającym ekstremalnej odporności psychicznej i ogromnej siły fizycznej. Wiemy, jak wyglądały osoby wychodzące z kanałów, które nie potrafiły się tamtędy poruszać - ich kolana były zdarte do kości, wyglądali jak wraki. To też pokazuje desperacką walkę o przeżycie. Natalia uratowała życie setkom osób. Dołączyła do ochotniczej grupy kanałowej, tworzącej pod ziemią drogi łączności i ewakuacji. W nocy z 25 na 26 sierpnia uczestniczyła w ewakuacji Komendy Głównej Armii Krajowej ze Starego Miasta.

W książce z jednej strony widzimy maturzystki martwiące się o bal. Z drugiej - dziewczyny, które czują na plecach oddech wroga. Szczególnie przejmująca jest zmiana, jaka zachodzi w Wandzi. Zanim rozpoczęło się powstanie, ciągle mówiła o wojnie, co drażniło jej koleżanki, cieszące się wiosną. Gdy powstanie wybucha, Wandzia nie mówi już nic, bo stało się najgorsze.

Zależało mi na pokazaniu kontrastu tego świata "pięć minut przed" - beztroski, nadziei, ale z uwidocznieniem, że ta wojna zaczęła się "wsączać" w codzienność. Już wiosną 1939 wiedzieli o niej wszyscy. Jako ludzie mamy jednak mechanizm obronny - dopóki nieszczęście nie zapuka do drzwi, staramy się udawać, że go nie ma. Bo może akurat nas ominie. Rankiem alarmy przeciwlotnicze, wszyscy się stresują, a kilka godzin później uczennice wychodzą ze szkoły, ciesząc się piękną pogodą. Dla mnie jest to rozczulający ale i szalenie uderzając obraz. Młodzieńczy entuzjazm był potrzebny starszym generacjom, aby nie tracić wiary we wszystko, w zwycięstwo, w jutro.

Moją uwagę zwrócił też fragment, w którym Ewka znajduje płaczącą Krysię, wstydzącą się wszy we włosach. Za oknami Warszawa zamienia się w ruinę, a nastolatka chwyta się czegoś tak prozaicznego…

Ewka była kierowniczką sanitariatu w pułku "Baszta". Do tego wychowali ją wojskowi i społecznica, więc miała wrodzone brzemię odpowiedzialności. I nagle zobaczyła kogoś, w kogo umyśle została przestrzeń na to, żeby tak strasznie przejąć się tym, jak inni zareagują na jej wygląd. Ta sytuacja pozwoliła się Ewie zatrzymać w teraźniejszości, na moment odciąć się od otchłani odpowiedzialności i pozostałych do wykonania zadań.

Wyjątkowo wzruszająca i wymowna scena.

Często jest pokazywane, że kobiety tak o siebie dbały; układały włosy, malowały usta ostatnim kawałkiem szminki. Nazywano to próżnością. I jasne, część tych zachowań na pewno wynikało właśnie z tego powodu. Natomiast gdy słucha się opowieści powstanek, zaczynamy sobie zdawać sprawę z tego, że nie jest to tak proste. Dbanie o wygląd było nierzadko kolejnym wyrazem buntu. Dziewczyny piszą o ułożeniu włosów, lekkim makijażu, dzięki któremu nie tylko one same poczuły się lepiej, ale jeszcze chłopcom z oddziału było przyjemniej. Ale i o tym, że nie chciały dać wrogom satysfakcji, że zdołali je złamać. To wszystko pomagało też utrzymać samego siebie w pionie, nie poddać się beznadziei.

Może to brzmieć niewiarygodnie, ale jeżeli cokolwiek dodaje ci sił… Wystarczy wspomnieć o Hance Brzezińskiej, która uciekając z domu, zabrała do torebki perfumy. Później umierający w szpitalu prosili ją, aby przeszła się korytarzem, bo po raz ostatni chcieli poczuć jej zapach. Zapach normalności w szpitalu, który śmierdział wszystkimi ludzkimi wydzielinami. Jako ludzie nosimy w sobie potrzebę piękna, które potrafi utrzymać przy życiu, albo godniej odejść. "Głupia" decyzja o zabraniu perfum pomogła później ulżyć ludziom w cierpieniu. A czy jest cokolwiek większego? Często te rzeczy, które były odbierane jako frywolne, miały ogromną siłę.

Rozmawiała Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

"Dziewczyny ze Słowaka"
"Dziewczyny ze Słowaka"© Materiały prasowe

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (45)