Niepełnosprawni potrzebują bliskości. Nie zawsze mają dużo czasu
Karolina Sawka jest psychologiem, ale też niepełnosprawną kobietą. Temat asystentek seksualnych dla osób z niepełnosprawnościami mocno ją poruszył. "Tak bardzo mnie dziwi, że w ogóle musimy się z tego tłumaczyć" – mówi w rozmowie z WP Kobieta.
24.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 14:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Agnieszka Mazur-Puchała, WP Kobieta: Temat asystentek seksualnych dla osób niepełnosprawnych wypłynął w Polsce za sprawą programu Martyny Wojciechowskiej. Zrobiło się kontrowersyjnie, głosy są różne…
Karolina Sawka: Zawsze tak jest, gdy mamy trudne tematy. Są głosy za i przeciw. A w dyskusji na temat osób niepełnosprawnych i seksu mamy również głosy ludzi, którzy po prostu nie rozumieją, w czym rzecz. Nie przeszkadza im to zabierać głos w dyskusji. A prawda jest taka, że każdy człowiek ma potrzeby. Tak osoba z niepełnosprawnościami, jak i ta pełnosprawna. Wśród tych potrzeb są też cielesne. To fakt. I dobrze by było, żeby każdy miał możliwość zaspokajać takie potrzeby.
Wydaje mi się, że kluczem w całej tej dyskusji jest samo zestawienie ze sobą słów "niepełnosprawny" i "seks". Jakby tego nie można było ze sobą łączyć. Spytam więc wprost: czy osoba z niepełnosprawnościami, która nie ma przeciwwskazań zdrowotnych, może uprawiać seks?
No właśnie! A dlaczego nie? Oczywiście, że może. Bardzo się cieszę, że temat seksu osób z niepełnosprawnościami wypłynął, ale jednocześnie tak bardzo mnie dziwi, że w ogóle musimy się z tego tłumaczyć i wyjaśniać. Tak na zdrowy rozum: jeżeli chciałabym robić coś, co sprawia mi przyjemność, mam do tego predyspozycje i nikomu nie robię krzywdy zaspokajając tę potrzebę, to dlaczego ktoś miałby mi tego zabronić? Gdzie jest granica wchodzenia z butami w cudze życie? Czy możemy komuś mówić, co może, a czego nie dlatego, że jeździ na wózku? Że jest niewidomy, nie słyszy czy jest niskiego wzrostu tak jak ja?
A osoby niepełnosprawne intelektualnie? Takie, które nie do końca mają świadomość tego, co się dzieje, co czują?
Ten temat jest trudniejszy, ale z nim też można sobie poradzić. Od tego mamy specjalistów – seksuologów, terapeutów – żeby szukać u nich pomocy i znajdować rozwiązania. Ważnym punktem programu Martyny Wojciechowskiej był ten, gdy powiedziała, że nie oskarża rodziców, bo oni mają prawo nie wiedzieć. Nikt nie uczy bycia rodzicem, a tym bardziej rodzicem dziecka niepełnosprawnego. Do tego dochodzi społeczne piętnowanie. Rodzice często boją się powiedzieć o tym na głos, bo obawiają się wytykania palcami, tego, że pogorszą swoją i tak trudną sytuację. Te osoby i tak mają pod górkę, muszą się mierzyć z różnymi przeciwnościami. Nie czują się na siłach do tego, by prowokować ludzi.
Asystentka seksualna dla osób z niepełnosprawnościami to na zachodzie zawód legalny i finansowany przez poszczególne kraje. W Polsce samo mówienie o nim rodzi społeczny opór, a co dopiero mówić o jego legalizacji…
Byłam kiedyś na pokazie pięknego filmu – "Hasta la Vista". Trzech niepełnosprawnych, każdy z inną chorobą. Koledzy wybrali się do hiszpańskiego domu publicznego. Takiego, który dedykowany jest właśnie dla osób z niepełnosprawnościami. Pomyślałam sobie wtedy: "kurczę, jak super, że w ogóle ktoś zrobił film na ten temat!". Ale później przyszła refleksja – on pokazuje, jak bardzo osoby z niepełnosprawnościami czują, że nie mogą uczestniczyć w życiu w takim stopniu jak ludzie, nazwijmy to, zdrowe. To tak nie powinno wyglądać. I kiedy usłyszałam o asystencie seksualnym, pomyślałam sobie: "wow, to jest to, czego społeczeństwo potrzebuje!".
Dla niepełnosprawnej Katarzyny seks nie jest tematem tabu. Padły ważne słowa
I tu nawet nie chodzi o samą fizjologię. Chciałabym zwrócić uwagę też na inne powody, dla których ktoś mógłby skorzystać z takich usług. Osoby z niepełnosprawnościami mogą mieć potrzebę zobaczenia, jak to jest. Nie każda z nich miała możliwość uprawiać seks, może też obawiać się, że nie będzie miała okazji, by kiedykolwiek doświadczyć bliskości. Zdarzają się choroby, które postępują bardzo szybko, są śmiertelne. Tego czasu nie jest dużo.
Znam wiele szczęśliwych par, u których istnieje niepełnosprawność. Ale zdarza się również tak, że te osoby są samotne, nie mogą ułożyć sobie życia i osiągnąć szczęścia. Mamy takie społeczeństwo, w którym nie każdy jest gotowy, by wejść w związek z osobą niepełnosprawną. Tutaj również wszystko jest w głowie – osoba z niepełnosprawnościami też ma ciało i ono również może być piękne. Kwestia spojrzenia. To ciało też chce być kochane, dotykane, całowane. Skóra jest niesamowitym narzędziem. Ma tyle receptorów, które oddziałują te na naszą psychikę. Bohaterka programu Martyny Wojciechowskiej nie sypia z klientami. Jej praca polega na pomaganiu dotykiem, obecnością. Była tam piękna scena przytulenia – to jest coś, co zmniejsza stres, niweluje napięcie. Samo przytulenie może pomóc.
Może to jest droga? Skoro Polska nie jest gotowa na asystentki seksualne? Może zacząć po prostu od przytulania?
Pewnie! Od czegoś trzeba zacząć i to może być dobra droga. Chociaż to jest trochę tak, że w naszym kraju wszystko może rodzić niewłaściwe emocje. Myślę, że nawet w zawodzie "przytulacza" ktoś mógłby znaleźć coś złego i się nim oburzać. A mamy tyle samotnych osób, samotnych z niepełnosprawnościami, którym to naprawdę mogłoby pomóc. Na studiach psychologicznych uczono mnie, że kontakt fizyczny z pacjentem nie jest wskazany. Nie powinno się przekraczać tej granicy. Pracuję w szpitalu, z pacjentami onkologicznymi. Tam wygląda to zupełnie inaczej – dotyk jest i on wyraźnie pomaga.
Zobacz również:
Pacjenci mówią pani o tym, że potrzebują bliskości?
Tak. To są często osoby z niepełnosprawnością wynikającą z choroby. W przypadku leczenia onkologicznego ciało ulega różnym deformacjom. Chudnie, tyje, robią się wybroczyny. Gdy ktoś trafiający na leczenie jest w stałym i szczęśliwym związku, radzi sobie z chorobą o wiele lepiej. Świadomość, że ma się tę bliską osobę obok siebie, dodaje siły. Mam też młode pacjentki, które nie zdążyły nawiązać relacji albo zdążyły się one rozpaść. Kiedy chciały sobie ułożyć życie, pojawiła się choroba. One mają teraz poczucie, że już nikt ich nie zechce, że już nie są atrakcyjne. Przychodzą też do mnie pacjentki w związku, którym brakuje poczucia akceptacji. "On mówi, że kocha, ale ja tego nie czuję. Przestał kochać moje ciało, bo się zmieniło".
Zobacz również:
Akceptacja drugiej osoby jest niezmiernie ważna. To najlepsze, co można dać drugiemu człowiekowi. "Nieważne, jak wyglądasz. Ja cię kocham i z tobą jestem" to magiczne słowa o wielkiej sile rażenia. A fizyczna bliskość, nawet psychologa, sprawia, że o wiele łatwiej jest to wszystko znieść.