Nowy Jork – Kuba, 1954

Wakacje na wielkim statku – kiedy schodzimy na ląd za każdym razem w innym porcie – mają niezwykle dekadencki posmak.

Nowy Jork – Kuba, 1954
Źródło zdjęć: © www.heidersberger.de

07.12.2009 | aktual.: 22.06.2010 22:05

Wakacje na wielkim statku – kiedy schodzimy na ląd za każdym razem w innym porcie – mają niezwykle dekadencki posmak. Podejrzewam, że połowa osób, która decyduje się na taką „podróż”, robi to ze względów sentymentalnych, z poczucia, że to jeden z niewielu sposobów podróżowania, którego nie da się jakoś znacząco „ulepszyć” czy przyspieszyć. To nadal – całkowicie nowoczesne - wakacje w stylu retro.

Niespieszność podróży statkiem uspokaja. Nie można przyspieszyć cumowania w kolejnym porcie, nie można też znacznie zwiększyć prędkości. Pozostaje poddać się kołysaniu i oddać przyjemnościom: posiłkom, lekturze, rozmowie. Wygrzać się na słońcu. Czy tak wyglądało to również dwadzieścia, trzydzieści, siedemdziesiąt lat temu?

Modny magazyn Quest – zajmujący się sztuką, modą, kulturą, czyli generalnie lifestylem – parę lat temu przypomniał zdjęcia Heinricha Heidersbergera z podróży Nowy Jork - Kuba, którą fotograf odbył w 1954 roku. Album – wydany przez prestiżowe wydawnictwo Schaden pod tytułem „MS Atlantic” – to nietypowe wydawnictwo dla tego artysty. Znany jest głównie z niezwykłych zdjęć architektury. A także z fotografii Wolfsburga – miasta Volkswagena – gdzie stał się pewnego rodzaju „artist in residence”. Lekkoduch za młodu (studiował architekturę będąc jednocześnie uczniem Ferdynanda Legera, włóczył się po ówczesnym Paryżu z Hemingwayem i Henry Millerem) dożył setki otoczony szacunkiem. O jego poczuciu humoru i fantazji – świadczy właśnie ten album.

Fotoedytorzy Questa wybrali z albumu Heidersberga prawdziwe perełki, przy okazji idealnie ilustrujące modę lat pięćdziesiątych. Artykuł otwiera zdjęcie kobiety – przypominającej trochę Dolores del Rio - w szerokiej spódnicy i kapeluszu słomkowym wyszywanym w kwiaty: czerwona wstążka powiewa na wietrze znad morza… Ewidentnie robi właśnie zakupy w jakimś porcie. Czy kupi wielki wiklinowy kosz, by postawić go potem dumnie w hallu nowojorskiego mieszkania na Upper East Side?

Heidersberger nie mógł powstrzymać się przed sfotografowaniem w czerni i bieli dostojnej bryły luksusowego statku, jednak już przeludniony basen w którym wszyscy chłodzą nogi , a kapią się tylko dwie osoby – jest szmaragdowy. Fotograf uchwycił też ludzi łapiących promienie słońca na pokładzie: ułożeni na leżakach, w płaszczach, pod kocami – czekają, aż będą bliżej równika.

Kiedy na zdjęciach pojawiają się – zamiast płaszczy – rozkloszowane, kolorowe spódnice: wiadomo, że podróż powoli dobiegła celu. Gry towarzyskie, flirty, opalanie się – to wszystko łapie Heidersberger bliżej Kuby. Jak również tłum karmiący się egzotycznymi owocami – czyli kolejkę do bufetu. Podróż z 1954 roku również wyznaczają posiłki i promienie słońca. Przebiera się tu do śniadania, obiadu i kolacji… Podobno Heidersberger pojechał w ten rejs, by nauczyć się fotografować w kolorze. Jeśli tak właśnie było – według współczesnych, udało mu się: świadczy o tym choćby zdjęcie zamykające Questa, gdzie naśladowczyni Dolores del Rio patrząc dumnie w dal, chwyta flagę. Ciekawe czemu fotograf wrócił do ukochanej czerni i bieli? Czy można wietrzyć tam jakieś nieszczęśliwe zakończenie romansu, które wpłynęło na jego twórczość?

Specjalnie dla serwisu kobieta.wp.pl prosto ze swoich podróży nasza korespondentka Agnieszka Kozak
Dziennikarka, zajmuje się lokalnymi odmianami globalnych trendów, seksem i seksualnością w kulturze popularnej czasem krytykuje sztukę i fotografię, ale głównie nałogowo kupuje buty…

Komentarze (0)