O co proszą panie z przedszkola?
Przedszkolanki z naszymi dziećmi spędzają mnóstwo czasu. Świetnie się z maluchami dogadują. Za to z rodzicami bywa bardzo różnie. Co chciałyby nam powiedzieć?
14.09.2007 | aktual.: 31.05.2010 21:14
Przedszkolanki z naszymi dziećmi spędzają mnóstwo czasu. Świetnie się z maluchami dogadują. Za to z rodzicami bywa bardzo różnie. Co chciałyby nam powiedzieć?
Nie wszystko przechodzi im przez gardło. A nawet jeśli przechodzi, nie zawsze trafia do adresata. Poprosiliśmy więc kilka nauczycielek, by powiedziały nam – anonimowo – o co proszą rodziców. Oto ich wypowiedzi.
Zostawcie chore dzieci w domu
– Prosimy, błagamy i nic, jak grochem o ścianę – wzdychają wszystkie nauczycielki, z którymi rozmawialiśmy. Właśnie z tym mają największy problem. Pani A: Przedszkolaki kaszlą tak, jakby miały wypluć płuca. Leje im się z nosa na dywan. Przychodzą z biegunką, po nocy spędzonej na wymiotach, po podanym rano antybiotyku albo syropie przeciwgorączkowym (wiemy, bo same się chwalą). Rozumiemy, że żaden szef nie toleruje notorycznych zwolnień, ale to błędne koło – dzieci zarażają się nawzajem i chorowanie nie ma końca. Pani B: Rodzice wychodzą, a ich pociecha pokłada się. Często jest tak, że dzieckuz katarem nie dzieje się nic specjalnego, ale za niefrasobliwość jego rodziców płacą pozostałe maluchy– trzeba je leczyć antybiotykami, bywa, że lądują w szpitalu. Pani C: Rodzice nie są z nami szczerzy. Mówią, że nic dziecku nie jest, a lekarz powiedział, że może chodzić. Albo: „To alergia”.
Pani D: Czasem ręce opadają, gdy mama prosi, by nie zabierać Jasia na dwór, bo on źle się czuje. Pytam wtedy, dlaczego w ogóle przyszedł? Niestety, muszę go przyjąć. Ale co mam zrobić? Nie zostawię go samego, kiedy inne dzieci idą na spacer.
Gdy maluch ma gorączkę lub płacze, że boli go ucho, zostaje telefon do rodziców. Tyle że nie zawsze można się dodzwonić, a i ich dojazd trochę trwa. Tymczasem nauczycielki nie mogą podawać dzieciom leków, także przeciwgorączkowych. Pani E: Zastanawiam się, czy rodzice się nie boją. Co będzie, jeśli dziecko, osłabione przeziębieniem, złapie jakąś naprawdę groźną bakterię – bo ja wiem – jakiegoś pneumokoka? Nie wyręczajcie maluchów
Rodzice dbają o rozwój intelektualny pociech, ale czasem zapominają o banalnych rzeczach, których także trzeba je uczyć. Pani A: Dzieci (nawet te cztero- czy pięcioletnie!), które trafiają do nas, często nie potrafią niczego – założyć kapci, trzymać łyżki, rozwiązać butów, wytrzeć pupy. Były dotąd obsługiwane. Pomagamy im, jednak wyręczanie smyka nie jest dobre – musi nauczyć się samodzielności.
Pomóżcie nam
Zdarza się, że rodzice całą odpowiedzialność za swojego malca zrzucają na innych. Pani F: Logopeda nie poprawi wymowy dziecka, pracując z nim raz w tygodniu. Dlatego malec musi ćwiczyć także w domu. Ale rodzicom nie zawsze się chce.
Nie ukrywajcie problemów
Ktoś, kto opiekuje się maluchem, musi wiedzieć, czego się może spodziewać. Pani B: Kiedyś pogotowie zabrało szkraba, który dostał drgawek. Nie powiedziano nam, że tak reaguje na gorączkę. A my musimy wiedzieć takie rzeczy. Wtedy zwracamy na malca baczniejszą uwagę.
Pamiętajcie o... kąpieli
Niedomyte dzieci w nieświeżych ubraniach to bardzo wstydliwy (na szczęście dość rzadki) temat. Pani E: Jak powiedzieć komuś, aby mył dziecko częściej i codziennie zmieniał mu bieliznę? To trudne... My jakoś sobie z tym poradzimy, ale cierpi sam maluch. To on słyszy, że ktoś nie chce obok niego siedzieć. Pozwólcie im się czasem brudzić
Bywa i tak, że maluszki są... aż przesadnie czyste. Pani A: Niektóre przedszkolaki stoją na placu zabaw nieruchomo, bo boją się, że usłyszą od mamy, że znowu się wysmarowały. A przecież dziecko powinno się brudzić, bawić, wtykać nos we wszystkie kąty, być ciekawe świata, odważne i samodzielne.
Nie spóźniajcie się na zajęcia
Przyprowadzanie malca w trakcie zajęć to kłopot dla niego, nauczycieli, a także dla pozostałych przedszkolaków. Pani C: Mam problem z pewną mamą, która zamiast najpóźniej o godz. 9, przyprowadza synka raz o 10, raz o 11, często już po zajęciach. Co robić? Pracować z nim indywidualnie? Nie wszystko da się w ten sposób nadrobić. Takie niespodziewane wejścia dezorganizują naszą pracę i rozpraszają dzieci. Poza tym trzeba spóźnialskiego dopisać na obiad, robi się zamieszanie.
Pani D: Maluch też czuje się kiepsko. Trafia w środek angielskiego czy rytmiki i kompletnie nie wie, o co chodzi. Czasem ma łzy w oczach. Bywa, że potem sam pilnuje rodziców: „Tylko się nie spóźnijmy”.
Odbierajcie dzieci punktualnie
W pustym przedszkolu smyk czuje się naprawdę paskudnie. Pani D: Przestraszony tęskni za mamą. Jest także bardzo zmęczony, bo najczęściej ostatnie wychodzą te dzieci, które przychodzą jako pierwsze.