Odkrywanie Tajwanu
Zapewne najstarsi Tajwańczycy nie pamiętają, że wyspę, którą zamieszkują, Portugalczycy nazwali w końcu XVI wieku – Formosa, co znaczy Piękna. Chyba mieli rację, ponieważ pejzaże, jakie się ogląda, są tak malownicze, że zapiera dech w piersiach
27.11.2008 | aktual.: 25.06.2010 14:42
Zapewne najstarsi Tajwańczycy nie pamiętają, że wyspę, którą zamieszkują, Portugalczycy nazwali w końcu XVI wieku – Formosa, co znaczy Piękna. Chyba mieli rację, ponieważ pejzaże, jakie się ogląda, są tak malownicze, że zapiera dech w piersiach. Widzi się na przemian pasma gór, nierzadko z tarasowatymi zboczami, wyżyny i zielona od upraw niziny.
Liczący ok. 20 mln ludności Tajwan jawi się jako kraj nowoczesnego przemysłu, komputerów i elektroniki. Prognozy przewidują, że w 2010 roku znajdzie się w pierwszej ósemce potęg gospodarczych świata.
Właściwie rozmach i rozwój widać w każdej dziedzinie. Np. opieka zdrowotna na Tajwanie. Zdarzyło mi się zwiedzić olbrzymi szpital w Kaohsiung, jeden z czterech takich gigantów wchodzących w skład korporacji. Nowoczesny, wielopiętrowy gmach z licznymi bocznymi skrzydłami jest znakomicie wyposażony w najlepszą aparaturę i urządzenia medycznych światowych firm. Okazuje się, że ludność tajwańska objęta jest całkowicie ogólnonarodowym systemem ubezpieczeń społecznych. Ale obok szpitali i klinik państwowych zupełnie nieźle funkcjonują klinki prywatne, których właścicielom wiedzie się znakomicie.
Filozofia towarzysząca chińskiej medycynie głosi, że żyjący między niebem i ziemią człowiek jest miniaturą świata. Wpływ na ludzkie ciało mają m.in. pory roku i pogoda. Choroba to tylko sygnał, że coś złego dzieje się z wewnętrzną równowagą człowieka, a odnalezienie tego zjawiska to klucz w walce o zdrowie. Dlatego tajwańscy lekarze studiują zarówno medycynę zachodnią, jak i tradycyjna, chińską.
Sztuka kaligrafii
Tajwańczycy w życiu codziennym posługują się dialektem prowincji Fulkien, z której wywodzili się dawni osadnicy. Językiem oficjalnym jest natomiast „guoyu”, przyjęty jako ogólnonarodowy w latach 20. O ile w Chinach używa się pisma ideograficznego, to na Tajwanie jego oryginalnej odmiany. Kaligrafia stanowi główny nurt tradycyjnej sztuki chińskiej. Na Tajwanie istnieje Towarzystwo Kaligrafii, a nawet muzeum.
Szkolnictwo traktowane jest priorytetowo. Wszystkie dzieci objęte są 9-letnim systemem obowiązkowego nauczania (6 lat szkoła podstawowa i 3 lata ponadpodstawowa, przygotowująca do życia, ucząca konkretnego zawodu). Na oświatę przeznacza się 16-18 proc. rocznego budżetu rządowego. Miałem tę okazję przyjrzeć się z bliska tajwańskiemu szkolnictwu. Każda ze szkół dysponuje olbrzymią halą sportową ze sceną. Młodzież ubrana jest jednolicie, najczęściej w szaropopielate mundurki z wykaligrafowanymi numerami na nich.
Kanał siedemnasty
Telewizja satelitarna dostępna w hotelowych pokojach nie jest jednorodna. Np. w Kaohsiung udostępnia się oglądanie programów: CNN, World-Sport, jakiegoś muzycznego oraz kilku stacji japońskich i chińskich. Natomiast w Sinying możliwości były o wiele większe – stacji i programów bez liku, w tym jeden kanał wzbudzał szczególne zainteresowanie. Oznaczony numerem siedemnastym epatował bez przerwy... erotyką. Po dłuższym jednak oglądaniu okazało się, że krótkie filmy i sceny powtarza się w nieskończoność. Zdumiewająca była częstotliwość reklam polecających środki na wzmocnienie potencji.
Na Tajwanie funkcjonują trzy stacje telewizyjne i dziesięciokrotnie więcej stacji radiowych. Ale telewizja „z talerza” wszechogarnia wyspę. Programy erotyczne „ściąga się” z pobliskiego Hongkongu.
Raj dla smakoszy
Amerykanizacja życia staje się zauważalna na każdym kroku, choćby poprzez gęstą sieć restauracji McDonalds. Na szczęście, nie zatracono całkowicie kuchni regionalnej. Po zwycięstwie komunistów na kontynencie, na Tajwan przybyli uciekinierzy ze wszystkich chińskich prowincji. Przywieźli z sobą najstarsze i najlepsze tradycje kulinarne, więc można w restauracjach spróbować potraw seczuańskich (które są ostre i pieprzne), pekińskich (łagodnych, opartych na ryżu i pszenicy), szanghajskich (słynących ze wspaniałych owoców morza, podawanych z gęstymi, nieco słodkawymi sosami).
Jakąż frajdę sprawili mi tajwańczycy, którzy zaprosili mnie do restauracji, w której każdy przyrządza sobie kolację. Siada się przy okrągłych stołach z garnkiem po środku, napełnionym wodą. I do tego garnka, podgrzewanego gazem, wrzuca się zielone warzywa, mrożone kulki mięsne, dodaje przyprawy. Po kilkunastu minutach można już delektować się smakowitą zupą. Samemu też smaży się mięsa na gorącej płycie okalającej garnek. A wszelakiego rodzaju mięsiwa przynosi się z olbrzymich lad chłodniczych.