Olga Bończyk - Osiem sposobów na przetrwanie jesieni i zimy

Olga Bończyk - Osiem sposobów na przetrwanie jesieni i zimy

Olga Bończyk - Osiem sposobów na przetrwanie jesieni i zimy
Źródło zdjęć: © akpa
18.10.2013 14:07, aktualizacja: 22.10.2013 14:02

Jestem osobą ciepłolubną, dlatego jesień i zima są absolutnie sprzeczne z moją naturą. Po prostu o tej porze roku się kurczę. Zasypiam mentalnie. W głowie układam scenariusz, że wiosna przyjdzie bardzo szybko, a zima będzie najkrótsza ze wszystkich...

Jestem osobą ciepłolubną, dlatego jesień i zima są absolutnie sprzeczne z moją naturą. Po prostu o tej porze roku się kurczę. Zasypiam mentalnie. W głowie układam scenariusz, że wiosna przyjdzie bardzo szybko, a zima będzie najkrótsza ze wszystkich. Co oczywiście się nie sprawdza. Mam wrażenie, że im jestem starsza, tym zimno - jesienna plucha czy mroźne zimy – jest dla mnie coraz dotkliwsze. A że nie jeżdżę na nartach, w ogóle nie mam potrzeby stykania się z zimnem. Dużo pracy mnie kosztuje, aby tę jesień i zimę przetrwać. Na szczęście jest na to kilka sposobów.

Ciepły dom

Przede wszystkim staram się ocieplić wizualnie wnętrze mojego domu. Latem centralnym miejscem, gdzie wypoczywam, jest taras pełen zieleni, kwiatów i ziół. Kiedy nadchodzi jesień, ze smutkiem zamykam go, a całe ciepło, które zbudowałam na nim latem, przenoszę do środka. Każdego wieczoru zapalam mnóstwo świec, świeczek i lampeczek, które powodują, że nastrój od razu się ociepla. Kupuję też sporo wrzośców. Dzięki nim, wchodząc do mieszkania, widzę przyjazną twarz jesieni. W ogóle dekoruję dom przeróżnymi atrybutami jesieni – na przykład są to piękne dynie, albo pachnące jabłka, które układam w koszu i stawiam na widocznym miejscu.

Rozgrzewające menu

Oczywiście zmienia się całe moje menu. Latem jem sałatki i delikatne potrawy, jesienią wchodzę w cieplejszy kulinarny trend. W ruch idą - imbir, kolendra i cynamon. Do każdej kawy dorzucam kardamon. Podpieram się naturalnymi rozgrzewaczami. Jesienią obowiązkowo gotuję zupę z dyni.

Aromatyczna kąpiel

Wieczorami, jeśli mam czas, staram się poleżeć w wannie – zapalam świeczki i zanurzam w rozgrzewającej, aromatycznej kąpieli z nutą na przykład cynamonu. Wchodząc do łóżka wiem, że zasnę spokojnie i nie będę w nocy marzła.

Kolory jesieni

Jesienią zmieniam też kolory moich ubrań – idę w szarości, fiolety, róże, brązy. Choć są to raczej zimne kolory, mnie jakoś ogrzewają. Po kolorystyce moich ubrań od razu widać, że nadeszła jesień. Nie lubię ciężkich płaszczy, ich noszenie jest dla mnie udręką. Dzięki moim kolorom czuję się ciepło otulona. A kiedy naprawdę chcę się rozgrzać, zakładam czerwoną suknię – po prostu ogień.

Podróż do ciepłych krajów

Niezwykle rzadko zdarza mi się na ten chłodny czas uciec do ciepłych krajów. Ale kilka lat temu udało się! Razem z dużą grupą kolegów i koleżanek z branży – w sumie 18 osób – wyjechaliśmy na 10 dni, od Bożego Narodzenia aż do sylwestra, na Karaiby. Był to jeden z moich najpiękniejszych wyjazdów – ponad 30 stopni ciepła, prawdziwie letni zastrzyk słońca w środku mroźnej polskiej zimy. W ciągu sezonu artystycznego, czyli od września do czerwca, w zasadzie nie mam takich możliwości. Intensywnie pracuję i wydarcie czasu na dłuższy wyjazd jest w zasadzie niemożliwe. Do końca 2013 roku na pewno mi się nie uda, ponieważ przede mną promocja mojej nowej płyty, sporo koncertów, spektakle.

Praca pomaga zapomnieć o niepogodzie

Praca to najlepszy sposób, żeby zapomnieć o zimnie. Kiedy przychodzę do teatru, przebieram się w kostium i wychodzę na scenę, przez 2-3 godziny jestem totalnie oderwana od jesienno-zimowej szarzyzny. Podobnie z koncertami – najtrudniejszy moment to pokonanie drogi z samochodu na salę koncertową. Sam czas koncertowania, kiedy mózg odrywa się od rzeczywistości, jest najprzyjemniejszy. Dopiero w garderobie, kiedy zmywam makijaż, znów zaczynam myśleć o tym, co za oknem.

Lektura zamiast spaceru

Dłuższe wieczory nie oznaczają, że zwiększyła się doba. Jeśli mam coś zaplanowane - próby, spotkania, koncerty – potrzebuję na to tyle samo czasu co latem. Latem, gdy mam wolny czas, wolę wyjść na spacer do lasu, umawiam się z przyjaciółmi. Jednym słowem, spędzam ten czas czynnie. A jesienią, kiedy pogoda nie sprzyja, zamiast wychodzić na dwór, przeznaczam więcej czasu na czytanie książek. Coś za coś.

Kocia terapia

Nic tak nie wprawia w dobry nastrój jak mruczenie kota. Mam w domu dwa puszyste koty - Tośkę i Stefana. Zwierzęta pięknie reagują na zmieniające się pory roku. Latem uwielbiają wygrzewać się na tarasie albo biegać za jakąś muszką. Gdy nadchodzi jesień, moje koty zaszywają się w ciepłych kątach domu, wylegują na poduszkach, przytulają się. To dla mnie znak, że w tym roku lato się skończyło. Kiedy widzę, że koty robią się coraz bardziej puszyste, to znak, że nadciąga zima.

Każdy kot jest inny. Stefan jest starszy, ma prawie cztery lata. To prawdziwy dżentelmen, kot nieprawdopodobnie kulturalny, zdystansowany do wszystkiego. Przychodzi tylko wtedy, kiedy sam chce. Ma w sobie coś łagodnego, jest pogodny, lubi się bawić. Żyje w swoim świecie. Tośka trafiła do mnie trochę później, została przywieziona z jakiejś mazurskiej wsi. Jest Maine-coonką o przepięknym umaszczeniu i futrze. Choć wygląda jak księżniczka, ma zdecydowanie plebejskie maniery, co tworzy nieprawdopodobny kontrast. Poza tym Stefan i Tośka pięknie się uzupełniają, kochają jak prawdziwe małżeństwo. Wieczorem śpią razem przytuleni jak dwa gołąbki, a za dnia tłuką, aż sierść leci.

Opracowała Ewa Jaśkiewicz

Źródło artykułu:WP Kobieta