Panie Stanowski, czas na ważną lekcję historii. Historii, która nie była dla kobiet łaskawa [OPINIA]
Józefa Joteyko, Janina Adamczyk, Magdalena Bendzisławska, Maria Czaplicka - to tylko część długiej listy Polek, które powinny wyraźniej zapisać się nie tylko na kartach historii, ale też w podręcznikach. Być może wtedy Krzysztof Stanowski nie przekreśliłby swoim wpisem dziesiątek życiorysów kobiet, bo usłyszałby o nich w szkole.
Projekt "Akademia Superbohaterów" zakłada szerokie rozpromowanie polskich naukowców i naukowczyń na świecie. Piękna idea, prawda? Szkoda tylko, panie Stanowski, że musiał pan popełnić tak głupiego tweeta, który z błyskotliwego dziennikarza znów zrzuca pana do przedstawiciela upupiania kobiet.
Ale po kolei. Krzysztof Stanowski postanowił odpowiedzieć na post Barta Staszewskiego. Aktywista spytał się Tomasza Rożka o to, czy w grze, będącej częścią projektu "Akademia Superbohaterów", pojawi się "tyle naukowczyń, ile jest na obrazku" (czyli dwie).
"Nie, Tomek dorobi jakieś fikcyjne kobiety z fikcyjnymi wynalazkami, żeby Bart Staszewski był zadowolony" - odpowiedział Stanowski ze sporą dawką ignorancji.
Zdaniem Stanowskiego polskie naukowczynie to fikcyjne osoby. Nie zadał sobie trudu, by sięgnąć chociażby do wspomnianej "Akademii", gdzie poznajemy sześć kobiet, których nazwiska zapisały się w historii nauki: Marię Skłodowskią-Curie, Zofię Kielan-Jaworowską, Marię Czaplicką, Hannę Hirszfeldową, Wilhelmę Iwanowską oraz Magdalenę Iwanowską. Mało? Spokojnie, lista jest znacznie dłuższa.
Polki w świecie nauki
Jest rok 1902. Józefa Joteyko, polska psycholożka na uniwersytecie w Brukseli prowadzi eksperymenty w laboratorium psychofizycznym. W tym czasie formułuje tzw. prawo rozporządzalnego minimum Joteyko. Jej odkrycie wykazało, że nawet mocno zmęczone mięśnie zachowują ułamek siły, która nie ulega wyczerpaniu. Joteyko zostaje również przewodniczącą Belgijskiego Towarzystwa Neurologicznego.
Lata 60. ubiegłego wieku. Janina Adamczyk pracuje jako chemiczka w laboratorium kontroli jakości. W tym czasie wynajduje m.in. klej w tubkach i taśmę ścierną "Automax". Na potrzeby pracy zakładu opracowuje również tarcze do szlifowania oraz cięcia metali na szlifierkach. Za swoje zasługi otrzymuje Nagrodę Państwową I stopnia. Nigdy jednak nie przyznaje się jej patentu na żaden z wynalazków.
Wróćmy też do publikacji Tomasza Rożka, w której pojawia się m.in. Magdalena Bendzisławska - pierwsza kobieta chirurg w Polsce i jedna z pierwszych na świecie. Bendzisławska latami przyglądała się pracy męża, by później samej pracować w tym zawodzie i pokazać, że medycyna nie jest jedynie profesją mężczyzn.
Szkoda byłoby pominąć również Marię Czaplicką. Nieustraszoną badaczkę, która poświęciła życie na eksplorowanie Syberii. To dzięki Polce znamy dziś kulturę i obyczaje dawnych mieszkańców tych rejonów.
Dziś na szczęście o dokonaniach kobiet w nauce mówi się głośno, również w ciągu ostatnich miesięcy w kontekście walki z pandemią. Na przykład o prof. Lidii Morawskiej, której badania wpłynęły na zmianę wytycznych WHO dotyczących rozprzestrzeniania się wirusa SARS CoV-2 czy o dr Agacie Błasiak, której odkrycia pomogą w walce z COVID-19 oraz osobom chorującym na raka.
Ba! Mamy też Polkę, która bierze udział w wyścigu kosmicznym. Justyna Pelc ma zaledwie 27 lat i zdobyła Nagrodę Studenckiego Nobla. Kilkunastoosobowy zespół, którym kieruje, być może pozwoli stworzyć kolonię na Marsie oraz bazę na Księżycu.
Z 63. Międzynarodowej Wystawy Wynalazków i Nowych Technologii Brussels Innova 2014 prof. Anna Ślósarczyk wróciła z wyróżnieniem za kompozyt bioaktywny służący do tworzenia sztucznej kości. Dalej mało? Przenieśmy się do 2011 roku, kiedy dr Karolina Pierzynowska, jako pierwszy polski naukowiec, zdobyła wyróżnienie Future Science Future Star Award. Świat nauki zwrócił uwagę na badania Pierzynowskiej nad nową terapią choroby Alzheimera Huntingtona.
Nieźle, prawda?
Piłka tarczowa, kamizelka kuloodporna, drukarka pisma ikonograficznego, komputer IBM czy nawet głupie wycieraczki samochodowe - to tylko tak naprawdę mały procent fikcyjnych wynalazków, które zawdzięczamy fikcyjnym kobietom - zauważa pod pana wpisem ironicznie jedna z użytkowniczek Twittera. I ma rację.
Szkoda czytać taki komentarz publikowany przez kogoś, u kogo spodziewalibyśmy się nieco szerszych horyzontów. Niestety to nie pierwszy raz, kiedy Krzysztof Stanowski pokazuje swój brak ogłady. Dziennikarz "dla dobra sprawy" skomentował zamieszanie wokół Magdaleny Stępień i Jakuba Rzeźniczaka. Zasugerował też, że kobiety same "wskakiwały Rzeźniczakowi do łóżka", tym samym po raz kolejny wyrażając swoje mizoginistyczne poglądy i stosunek do kobiet.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!