FitnessParabeny wchodzą w skład 85 procent kosmetyków. Czy są groźne?

Parabeny wchodzą w skład 85 procent kosmetyków. Czy są groźne?

Od lat 70. obserwuje się wzrost zachorowań na raka piersi. Szacuje się, że na tę chorobę zapadnie nawet co ósma kobieta. Co jest powodem? Wzrosła świadomość dotycząca tego rodzaju nowotworu i częściej się go diagnozuje.

Parabeny wchodzą w skład 85 procent kosmetyków. Czy są groźne?
Źródło zdjęć: © 123RF

23.01.2013 | aktual.: 03.09.2018 14:26

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

To jednak nie wyjaśnia aż tak dużego wzrostu zachorowań. Brytyjska badaczka dr Phillippa Darbre sugeruje, że odpowiedzialne za taki stan rzeczy mogą być parabeny, środki konserwujące używane do produkcji kosmetyków od lat 40. XX wieku. Czy jednak jest się czego obawiać?

Pierwszy raz słyszysz termin parabeny? Zajrzyj do kosmetyczki i przyjrzyj się składnikom swoich kosmetyków. Parabeny służą do konserwacji produktów i znajdują się przede wszystkim w dezodorantach i antyperspirantach, ale wchodzą także w skład szminek, balsamów do ciała, żelów pod prysznic, szamponów, peelingów, itp. Zwykle używa się kilku rodzajów tych substancji naraz, na etykietce szukaj więc nazw: methylparaben, ethylparaben, propylparaben, butylparaben, isobutylparaben. Jakie ryzyko grozi nam, jeżeli ich używamy?

Rakotwórcze?

Już w latach 90. odkryto, że parabeny są ksenoestrogenami– związkami, które na poziomie receptorów naśladują działanie kobiecych estrogenów. Nie oznacza to automatycznie, że mogą tak działać na cały organizm. Wiadomo natomiast, że naturalny estrogen jest jednym z wielu czynników ryzyka rozwoju raka piersi. Wydaje się, że sprawą nikt się nie zainteresował, do czasu, kiedy pewne ilości substancji znaleziono w guzach rakowych piersi. Brytyjska badaczka dr Philippa Darbre twierdzi, że te środki mogą nie tylko dostawać się do naszego ciała, ale też powodować zachorowanie. - Kiedy okazało się, że parabeny można znaleźć w tkance piersiowej, pomyślałam najpierw o dezodorancie. Aplikujemy ten specyfik pod pachy, blisko piersi. Parabeny mogą być więc absorbowane przez tkankę piersiową – mówi dr Darbre. – Tymczasem ponad połowa nowotworów piersi rozwija się bardzo blisko pach.

Darbre wnioskuje więc, że najbardziej niebezpieczne są parabeny zawarte w dezodorantach i antyperspirantach. Faktycznie, największą ilość tych substancji znajdowano zawsze w częściach piersi blisko pach, a najmniejszą w środkowych częściach. Jednak parabeny w zmienionej tkance piersi odnaleziono również u kobiet, które od lat nie używały dezodorantów.

Co na to specjaliści? - Dr Darbre od początku 2000 roku próbuje udowodnić związek przyczynowo – skutkowy pomiędzy stosowanie parabenów a występowaniem raka sutka. Na razie jednak dr Darbre udowodniła głównie samej sobie, że parabeny znalezione w tkance nowotworowej pobranej z sutka nie pochodzą z antyperspirantów – uważa Ewa Starzyk, Dyrektor Naukowy Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego.

Okazuje się, że wyczerpującą krytykę badań zespołu dr Darbre przeprowadził już w 2005 roku Komitet Naukowy ds. Produktów Konsumenckich (SCCP) przy Komisji Europejskiej. Zwrócono uwagę na fakt, że w tym przypadku nie można mówić o związku przyczynowo - skutkowym. Według ekspertów badania dr Darbre zawierają szereg błędów merytorycznych, tymczasem istniejące dane epidemiologiczne wykluczają związek raka piersi ze stosowaniem kosmetyków pod pachami. Co więcej, najczęściej występującym w tkance nowotworowej parabenem był metyloparaben o najsłabszym działaniu estrogennym. Warto też wspomnieć, że większość (ponad 98 procent) kosmetyków stosowanych pod pachami nie zabiera parabenów. Jeżeli zaś chodzi o występowanie raka sutka w zewnętrznej górnej części piersi, a więc w okolicach pach, wynika ono z umiejscowienia w tym obszarze największej ilości gruczołów limfatycznych.

Warto też zaznaczyć, że choć parabeny rzeczywiście są ksenoestrogenami, to mają one bardzo słabe działanie - nawet 1 000 000 razy słabsze, niż estrogen. Wiele produktów, w tym spożywczych, również zawiera ksenoestrogeny, czasami o silniejszym działaniu niż parabeny. Wystarczy wspomnieć o izoflawonach soi czy niektórych związkach zawartych w chmielu i lukrecji.

- Nie ma żadnych naukowych dowodów, analiz lub informacji wskazujących na istnienie związku przyczynowo – skutkowego pomiędzy stosowaniem parabenów w produktach konsumenckich a występowaniem jakiegokolwiek rodzaju nowotworu – zaznacza Ewa Starzyk.

Dużo droższe substytuty

To jednak nie koniec kontrowersji związanych z parabenami. Liczne doniesienia o ich szkodliwości spowodowały, że na rynku pojawia się coraz więcej produktów, które ich nie zawierają. Problem w tym, że takie kosmetyki są dużo droższe. Opracowanie alternatywnych dla parabenów metod zabezpieczenia kosmetyku przed mikroorganizmami wymaga badań. Alternatywne układy konserwujące mogą być też droższe.

Wystarczy spojrzeć na średnie ceny tych produktów. Mleczko do twarzy bez parabenów może kosztować nawet 50 złotych, zwykłe można kupić nawet za 10. Szampon ziołowy – 30 zł, w porównaniu do 15 zł za produkt ze średniej półki. Dezodorant – 15 złotych, zwykły kosztuje ok. 9 zł. Zakup pojedynczego produktu bez parabenów nie pogrąży naszego budżetu. Przypominamy jednak, że te substancje znajdują się w większości naszych kosmetyków. Czy warto więc wymieniać zawartość kosmetyczki?

Specjaliści powtarzają, że nie ma żadnych dowodów na to, że parabeny szkodzą człowiekowi. Co więcej, z powodu kontrowersji, jakie wywołują, są to jedne z najlepiej przebadanych konserwantów.

- Intensywna debata na temat bezpieczeństwa stosowania parabenów w kosmetykach trwa od co najmniej 13 lat. Ocenę bezpieczeństwa stosowania parabenów w kosmetykach prowadzą Komisja Europejska i jej organ doradczy - Komitet Naukowy ds. Bezpieczeństwa Konsumentów (SCCS). Komitet opracowuje kolejne opinie, stanowiące rekomendacje dla Komisji Europejskiej, w zakresie środków legislacyjnych. Podczas opracowywania opinii Komitet nie opiera się na wyniku pojedynczej publikacji, ale stosuje podejście WOE (weigh-of-evidence), czyli ocenia ciężar dowodu w oparciu o wszystkie dostępne dane i publikacje naukowe. Ocena bezpieczeństwa parabenów wciąż trwa, aktualnie Komitet zajmuje się analizą badań reprotoksyczności propyloparabenu, przeprowadzonych w 2012 roku przez francuską agencję AFSSAPS. Badania te potwierdziły bezpieczeństwo substancji dla zdrowia ludzi. Komisja Europejska na bieżąco wprowadza stosowne ograniczenia prawne, reagując na zalecenia Komitetu. Aktualnie Komisja planuje wprowadzenie zakazu stosowania kilku parabenów, dla których nie ma dostępnych pełnych badań toksykologicznych – tłumaczy Ewa Starzyk.

- Trudno przewidzieć, czy przemysł w pewnym momencie sam nie zrezygnuje ze stosowania parabenów w kosmetykach, z powodu czarnego PR, jaki stosują w odniesieniu do tych związków media i niektóre organizacje konsumenckie. W pewnym momencie sami producenci zaczęli używać na produktach deklaracji „nie zawiera parabenów” – dodaje ekspertka.

Czy zatem trzeba obawiać się substancji zawartych w kosmetykach? Pamiętajmy, że każdy taki produkt przed wprowadzeniem na rynek musi przejść drobiazgową ocenę toksykologiczną. Rak piersi to poważny problem, jednak pamiętajmy, że wcześnie wykryty, jest w pełni uleczalny. Należy regularnie przeprowadzać samobadanie piersi, a po 40 roku życia poddawać się badaniu mammograficzne. Poza tym pamiętajmy, iż nie udowodniono wpływu kosmetyków na rozwój raka, jednak istnieją czynniki, które niewątpliwie zwiększają ryzyko zachorowania. Są to, oprócz przyczyn genetycznych, palenie tytoniu, otyłość, brak ruchu czy niezbilansowana dieta. Może więc warto skupić się na tym, by jak najbardziej ograniczyć te negatywne czynniki?

Tekst: Sylwia Rost
(sr/pho), kobieta.wp.pl

Komentarze (168)