ModaParole, Parole, Parole...

Parole, Parole, Parole...

W całym tym zabieganiu, kiedy doba jest zbyt krótka, żeby zdążyć ze wszystkim, co zaplanowaliśmy, nie ma czasu na myślenie o odpoczynku. Ja wakacji mieć nie będę, przynajmniej się na to nie zanosi. A skoro tak, to chociażby się waliło i paliło, musiałem gdzieś wyjechać, przynajmniej na chwilę. Gdzie? No właśnie...

Parole, Parole, Parole...
Źródło zdjęć: © AFP

21.05.2007 | aktual.: 06.06.2007 11:54

W całym tym zabieganiu, kiedy doba jest zbyt krótka, żeby zdążyć ze wszystkim, co zaplanowaliśmy, nie ma czasu na myślenie o odpoczynku. Ja wakacji mieć nie będę, przynajmniej się na to nie zanosi. A skoro tak, to chociażby się waliło i paliło, musiałem gdzieś wyjechać, przynajmniej na chwilę. Gdzie? No właśnie...\r\n\r\n

\r\n\r\nMoi przyjaciele długo planowali wyjazd do Paryża. Bilety kupione pół roku wcześniej, walizki spakowane tydzień przed wyjazdem. Cudne miasto miłości, kipiące romantyzmem czekało. Mnie interesowało raczej od innej strony, przecież to stolica mody. Jedna z najważniejszych, jeśli nie najważniejsza. Spakowałem się w dwadzieścia minut. Pora akurat mało modowa, bo paryskie tygodnie mody odbywają się w marcu i październiku, ale co tam. Tym razem podpatrzyłem francuską ulicę. Łatwo można wywnioskować, że Paryżanki kochają modę.\r\n\r\nPierwszy dzień to okolice placu Pigalle. Wiadomo, miejsce rozpusty. Chciałem po raz kolejny zobaczyć Moulin Rouge. Tu na każdym rogu stoją uśmiechnięci panowie z mnóstwem zegarków na rękach, proponujący dyskretnie zakup prawie oryginalnego paska D&G czy prawie oryginalnej torebki Chanel. W tej dzielnicy kobiety ubierają się bardzo kolorowo i skąpo. Często można zobaczyć odsłonięte, niekoniecznie płaskie brzuchy czy plecy i zawsze buty na wysokich obcasach, tak zwane „balerony”, czyli wiązane wokół łydki. Już niemodne, ale w tym przypadku chyba nie o to chodzi. Tu znajduje się wiele second-handów, w których można znaleźć naprawdę super ubrania. Dlatego nie dziwi mnie widok sukienki z poprzedniej kolekcji Roberto Cavalli, zestawionej właśnie z prawie oryginalną torebką Chanel i balerinami za 13 euro. A baleriny to właśnie przebój tego lata nie tylko w Polsce, ale i w Paryżu. Kobiety oszalały na ich punkcie. Są wszędzie, w każdym kolorze i wzorze.\r\n\r\nDrugi dzień to Luwr i okolice. W Luwrze większość zwiedzających kobiet ubrana jest bardziej stonowanie i wygodniej. Nie ma wysokich obcasów, bo która kobieta pozwoliłaby sobie na katowanie swoich nóg obcasami na tych niezliczonych schodach muzeum. Zresztą stukanie obcasami po posadce mogłoby zakłócić kontemplację nad dziełami sztuki. Tak więc, w głównej mierze widziałem t-shirty, krótkie spódniczki ozdobione różnorakimi paskami, łańcuchami i... baleriny.\r\n\r\nPIERWSZA KLASA NA OBCASACH\r\n\r\nKOLOROWY ZAWRÓT GŁOWY\r\n\r\nULICE MODY W okolicach muzeum podobnie, ale to już ścisłe centrum i można trochę bardziej poszaleć. Zarówno młode dziewczyny, jak i dojrzałe kobiety, siedzące w kawiarenkach na rue de Rivolli, popijały mrożoną kawę w ogromnych, policyjnych okularach słonecznych, słomkowych kapeluszach z gigantycznym rondem i oczywiście balerinach. Bardzo kolorowo. Przede wszystkim żółty. Oprócz żółtego zieleń i niebieski.\r\n\r\nTrzeci dzień to wieża Eiffla i Pola Marsowe. To był chyba najmilszy dzień z całego wyjazdu. Wieczorne wylegiwanie się na trawie pod oświetloną wieżą miało niesamowity klimat. Tysiące ludzi w różnym wieku, w centrum Paryża rozkłada koce na trawie, otwiera białe wino i zajada sery pleśniowe i słone paluszki. Styl ubierania młodych dziewczyn w tym miejscu jest bardzo wygodny i niesamowicie zróżnicowany.\r\n\r\nWiększość w dżinsach, podkoszulkach albo luźnych bluzkach opuszczonych na jedno ramię. Buty to oczywiście baleriny albo trampki. Inny styl, który pokochały Paryżanki to lata sześćdziesiąte. Luźne, bardzo krótkie sukienki, a do tego podkolanówki i oczywiście baleriny. Wszędzie niesamowita ilość biżuterii, najwięcej tej srebrnej. Kobiety się pod nią uginały. Ale czego się nie robi, żeby pięknie wyglądać...\r\n\r\nCzwarty dzień to Champs-Elysees i butiki największych projektantów mody. Najwspanialszy to oczywiście Louis Vuitton. Jedyny taki butik w Paryżu, do którego przyjeżdżają wycieczki. Najwięcej zawsze jest Japończyków. Obok Dior, Celine, Versace i Łuk Triumfalny.\r\n\r\nA wieczorem impreza w klubie. Tam dziewczyny pokazały, na co je stać w kwestii strojów. Mnóstwo cekinów, tyle samo koronek. Zanotowałem nawet jeden satynowy szlafrok w chińskie wzory zakrywający ledwo pośladki. Ale kto by się przejmował. Kolory złota, srebra i oczywiście nieśmiertelna czerń. Tu oczywiście nie ma szans na baleriny. Tu się liczą jedynie wysokie albo bardzo wysokie obcasy. I dobra zabawa. Fajnie było. Kiedy przyleciałem do Polski, nie zauważyłem zbyt dużej różnicy w sposobie ubierania się przez nasze dziewczyny. Tak samo kolorowo, te same prawie oryginalne torebki Chanel i wszędzie baleriny. Fajnie było.\r\n\r\nMariusz Brzozowski- współtwórca duetu Paprocki&Brzozowski. Ma na koncie m.in. tytuł \"Projektanta Roku 2004\" miesięcznika 'ELLE' oraz nagrodę dla \"Osobowości w Modzie i w Sztuce\". Moda to jego pasja i sposób na życie.\r\n\r\nPIERWSZA KLASA NA OBCASACH\r\n\r\nKOLOROWY ZAWRÓT GŁOWY\r\n\r\nULICE MODY

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (0)