Podawała się za psychiatrę, wypuściła mordercę na wolność
Polska lekarka, która mieszkając w Nowej Zelandii, stała się bohaterką jednej z największych spraw kryminalnych w tym kraju, leczy obecnie pacjentów w Gorzowie - podaje „Gazeta Lubuska”. Nowozelandzkie media rozpisywały się o Lindzie A., ponieważ bez wykonania badań wypuściła ona na wolność chorego psychicznie człowieka, który następnie dopuścił się brutalnego morderstwa.
13.01.2017 13:10
Lekarka polskiego pochodzenia, mieszkająca wcześniej w USA, przyjechała do Nowej Zelandii i rozpoczęła pracę w Nelson Marlborough Health jako psychiatra. W 1996 roku pod jej dozór trafił do niej schizofrenik, Les Parr. Mimo braku odpowiednich uprawnień i bez przeprowadzenia specjalistycznych badań, kobieta podpisała dokumenty, które pozwoliły Parrowi na wyjście ze szpitala psychiatrycznego. Rok później dokonał w brutalny sposób mężczyzna zabił swoją partnerkę, Fionę Maulolo, obcinając jej głowę.
Prokurator zajmujący się sprawą, ustalił, że polska lekarka, która twierdziła, że ukończyła medycynę w Polsce, nigdy nie była psychiatrą. W tym czasie kobieta zdążyła już jednak wyjechać z kraju. Przez kilka lat bezskutecznie ścigał Interpol. Wiadomo, że przez jakiś czas przebywała ponownie w USA, a teraz odnalazła się w Gorzowie.
Lekarka potwierdziła w rozmowie z dziennikarzem „GL”, że była lekarzem w Nowej Zelandii. Nie była skazana ani oskarżona w sprawie Lesa Parra. Teraz pracuje w jednym z gorzowskich ambulatoriów. To właśnie mieszkańcy Gorzowa doszukali się niepokojących wydarzeń z przeszłości kobiety, po tym jak poskarżyli się na nią rodzice jednej z małych pacjentek pani doktor. Lekarka nie rozpoznała u ich trzyletniej córki zapalenia płuc. Sprawa jest obecnie konsultowana z prawnikiem, a rodzice chcą wystosować oficjalne pismo do placówki, która zatrudnia panią doktor.
Jej przełożony uważa, że doniesienia prasowe nie są wystarczającą podstawą do wyciągnięcia konsekwencji wobec jego pracownicy. W rozmowie z „GL” powiedział, że nie zamierza nikogo zwalniać.