Podszywała sie pod Paris Hilton
Choć dziedziczka fortuny Hiltonów od dawna jest już na wolości, aferom z jej udziałem nie ma końca. Jeden z amerykańskich operatorów komórkowych przez pomyłkę przypisał stary numer telefonu jednej ze studentek uniwersytetu UCLA.
11.07.2007 | aktual.: 12.07.2007 09:52
Choć dziedziczka fortuny Hiltonów od dawna jest już na wolości, aferom z jej udziałem nie ma końca. Jeden z amerykańskich operatorów komórkowych przez pomyłkę przypisał stary numer telefonu jednej ze studentek uniwersytetu UCLA.
Gdy Hiltonówna siedziała za kratkami, dziewczyna została zasypana telefonami i SMS-ami adresowanymi do osadzonej gwiazdki.
Historia niejakiej Shiry Barlow zaczeła się w Walentynki, które postanowiła spędzić na mieście z przyjaciółmi. Podczas imprezy przydarzyła jej się niemiła sytuacja.
Komórka, którą trzymała w tylnej kieszeni, wpadła do toalety. Niebawem dziewczyna dostała nowy telefon od swojego operatora i wtedy zaczęły nękać ją dziwne telefony i SMS-y.
Telefon dzwonił najczęściej w weekendy, między 2 a 4 rano. SMS-y bywały nastepującej treści: "Jak się masz, dziecinko?", "Dlaczego mi to robisz?", "To bardzo niegrzeczne!" czy "Gdzie jest impreza?". Początkowo zaniepokojona telefonami i wiadomościami Barlow, wreszcie odgadła zagadkę. Okazało sie bowiem, że operator komórkowy przypisał jej stary numer Paris Hitlon.
Studentka wspomina, że telefony nasiliły się w momencie, gdy Paris Hilton zaczynała właśnie swoją odsiadkę. Wówczas komórkę zalała fala nowych wiadomości. Zmieniła się jednak ich treść. Większość z nich wyrażała współczucie dla odbywającej karę Paris. - Ludzie na prawdę sie o nia bali - przyznaje Barlow.
Studentka opowiada, że oparła sie pokusie podszywania sie pod Paris Hilton. A, jak mówi, mogła to robić, choćby po to, by wchodzić na zamknięte, ekskluzywne imprezy dla vipów. Wspomina, że wysyłała jedynie neutralne, zdawkowe odpowiedzi o treści "dziękuję bardzo", wierząc, że Paris doceniałby troskę o jej osobę.