Polacy uwielbiają leki bez recepty
Leki bez recepty to ogromny biznes. Z danych CBOS wynika, że aż 80 procent Polaków zażywa je przynajmniej od czasu do czasu, a 70 procent robi to co najmniej raz w miesiącu.
14.02.2014 | aktual.: 14.02.2014 14:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Leki bez recepty to ogromny biznes. Z danych CBOS wynika, że aż 80 procent Polaków zażywa je przynajmniej od czasu do czasu, a 70 procent robi to co najmniej raz w miesiącu. Niestety, wiele osób w ogóle nie czyta ulotek i nie zdaje sobie sprawy, że złe dawkowanie takich medykamentów może mieć fatalne skutki dla zdrowia. Winne po części są reklamy, których twórcy przedkładają siłę oddziaływania nad rzetelny przekaz.
Rynek farmaceutyczny w Polsce ma się świetnie. Wystarczy spojrzeć na liczbę aptek w większych miastach i kolejki, które ustawiają się do kas. Wszystko dlatego, że Polacy uwielbiają samoleczenie. W liczbie kupowanych leków bez recepty wyprzedza nas jedynie Francja.
Jaki jest efekt? Wszystko w porządku, jeżeli czytamy ulotkę i dokładnie stosujemy się do zasad przyjmowania leków. Niestety, z tym bywa u nas bardzo ciężko, szczególnie że w większości uważamy, że takie leki przecież nie mogą nam zaszkodzić.
- Ogólnie wiadomo, że Polacy są lekomanami i biorą za dużo leków bez recepty, szczególnie tych przeciwbólowych – mówi dr Piotr Burda, Konsultant Krajowy w dziedzinie toksykologii klinicznej, specjalnie dla WP.PL. – Tymczasem, co zauważyłem pracując jako lekarz, pacjenci nie czytają ulotek. Wierzą co prawda lekarzowi, jeżeli mówi, żeby zażywać jakiś lek trzy razy dziennie. Nie uważają jednak za konieczne powiedzieć doktorowi, że przy okazji biorą dwadzieścia innych medykamentów bez recepty. Tu zaczyna się problem interakcji leków, łączenie jednego z drugim. Nawet jeżeli ktoś zdecyduje się wziąć dany lek, to trzeba przeczytać ulotkę i zorientować się, jakie są przeciwwskazania.
Niebezpieczne działanie
Leki bez recepty są bezpieczne, jeżeli przyjmuje się je z głową. W dużej ilości mogą poważnie zaszkodzić. Najpopularniejsze w Polsce medykamenty tego rodzaju to zapewne niesterydowe leki przeciwzapalne, takie jak ibuprofen czy aspiryna. Bierzemy je na potęgę: na ból głowy, zęba, przeziębienie, itp. Niestety, jeżeli weźmiemy ich za dużo, może dojść do wielu powikłań zdrowotnych. Niektóre są bardzo poważne, np. choroba wrzodowa czy krwawienie z przewodu pokarmowego.
Czy przedawkowanie zdarza się często? – Trudno mi powiedzieć w procentach, ponieważ nie prowadzi się takich statystyk, ale trochę tego jest – mówi Piotr Burda. – Pamiętam na przykład mężczyznę, którego bolał ząb. A że bał się pójść do dentysty, brał leki przeciwbólowe i wziął toksyczną dawkę jednego z nich, ponad dwukrotnie przekroczył dobową normę. To zdarza się dosyć często.
Trzeba jednak uważać na wszystkie leki bez recepty, nie tylko te przeciwzapalne. Bardzo łatwo przedawkować na przykład paracetamol. Już po 4-5 godzinach mogą pojawić się objawy zatrucia pokarmowego, w tym nudności i wymioty. Jeżeli w porę nie zareagujemy, może dojść nawet do niewydolności wątroby i innych narządów.
Niebezpieczna może być też pseudoefedryna, która wchodzi w skład wielu kompleksowych leków stosowanych na grypę, zapalenie zatok i przeziębienie. W budowie chemicznej substancja ta jest podobna do adrenaliny. Działanie ma podobne do amfetaminy - działa pobudzająco na ośrodkowy układ nerwowy, jednak znacznie słabiej niż ten narkotyk. Nadmierna ilość tej substancji może powodować przyspieszone bicie serca, pobudzenie, bóle głowy, drgawki, podwyższone ciśnienie tętnicze, a nawet prowadzić do udaru mózgu.
Nie warto przesadzać też z lekami antyhistaminowymi, które często zażywają alergicy. W zbyt dużych dawkach obniżają sprawność psychomotoryczną, upośledzają koncentrację, mogą powodować nadmierną senność i zaburzenia widzenia.
Winna reklama?
Dlaczego wielu Polaków bezrefleksyjnie zażywa duże ilości leków bez recepty? Z danych CBOS wynika, że nawet 10 procent łyka tabletki bez wcześniejszego zapoznania się z ulotką i bez konsultacji z lekarzem. Ponad 50 procent z nas przyznaje, że od czasu do czasu popełnia błędy w dawkowaniu.
W pewnym sensie winne mogą być wszechobecne reklamy medykamentów. – W reklamach często słyszymy, że jeden lek jest na ból głowy, inny na ból zatok, trzeci na ból kolana, a jeszcze inny na bolesne miesiączki – zauważa dr Piotr Burda. – Wyobraźmy sobie teraz kobietę, która ma okres, boli ją kolano, bo upadła, przy okazji boli ją też głowa. Weźmie wszystkie te leki, a tymczasem one mają tę samą substancję czynną. Skutki mogą być opłakane.
- Agresywność reklam środków dostępnych bez recepty jest ogromna – dodaje toksykolog. – Niby robią je fachowcy, ale obiektywni rzecz biorąc, są to kompletne bzdury. Nie ma na przykład leku, który rozpoznaje ból i trafia w sam jego środek. Nie ma czegoś takiego jak lek inteligentny. Natomiast naszym współobywatelom można różne rzeczy przekazać i obawiam się, że spora część w to wierzy. W reklamie słyszymy na przykład, że lek ma formę płynną, bo w człowieku jest 80 procent wody. Co ma jedno do drugiego? To nieprawda, że taki medykament szybciej rozpuszcza się i wchłania, nie ma to znaczenia.
Piotr Burda zaznacza jednak, że nie jest przeciwnikiem leków bez recepty. – Natomiast należy unikać tak zwanego samoleczenia przedłużonego – dodaje. – Jeżeli rzeczywiście mamy katar, to możemy stosować leki, które złagodzą objawy. Natomiast jeśli przeziębienie nie mija po kilku dniach, należy udać się do lekarza.
Tekst: Sylwia Rost, kobieta.wp.pl