Portugalia - ziemia łagodnych obyczajów
Jeśli poza plażowaniem lubisz też zwiedzać, wybierz się na urlop do Portugalii. Poczujesz się wspaniale w miejscach, z których przed wiekami wypływali odkrywcy nowych lądów.
19.03.2006 | aktual.: 20.03.2006 09:47
Jeśli poza plażowaniem lubisz też zwiedzać, wybierz się na urlop do Portugalii. Poczujesz się wspaniale w miejscach, z których przed wiekami wypływali odkrywcy nowych lądów.
Przyjechaliśmy do Lizbony samochodem. Zachwyciła nas od pierwszego wejrzenia. Pomarańczowa mgiełka unosiła się nad portem i rzeką Tag. W tłumie pojazdów przeciskaliśmy się przez podwieszany most - gigantyczną metalową konstrukcję łudząco podobną do Złotego Mostu z San Francisco. Naprzeciwko dostrzegliśmy monumentalny, zabytkowy akwedukt. Tak właśnie w Lizbonie współczesność łączy się z historią. Później, spacerując po mieście odnaleźliśmy wiele tego rodzaju połączeń, często specjalnie aranżowanych przez gospodarzy stolicy. Oto przykłady: obok zabytkowej Wieży Belem (Betlejemskiej), broniącej niegdyś dostępu do portu, z którego wypływały karawele Vasco da Gamy i innych żeglarzy, wznosi się na wskroś nowoczesny Pomnik Odkryć Geograficznych. Nowoczesny szklany blok handlowy Amoreiras, gdzie mieszczą się luksusowe magazyny oraz restauracje sąsiaduje z maleńkimi sklepikami oferującymi lokalne pamiątki, cudowną porcelanę i biało-niebieskie kafelki, nazywane azulejos, zdobione w historyczne motywy.
Sobotnie popołudnie spędzamy w Alfama -najstarszej dzielnicy miasta. Fasady domów stojących przy wąskich, średniowiecznych uliczkach ozdobione są, wspomnianymi już azulejos. Wspinamy się na wzgórze do zamku Świętego Jerzego. W połowie drogi siadamy na tarasie kafejki. Przed nami rozciąga się widok na wieże starych kościołów i płynący w dali Tag. Między oknami domów powiewa suszące się pranie. Przejeżdża tramwaj, którego wagony stylizowane są na stare, wykonane z drewna. Gitarzysta, uderzając w struny instrumentu o melancholijnym brzmieniu snuje pieśń o tęsknocie i miłości. W dodatku wino jest smaczne i niezbyt drogie. Wieczorem idziemy nad ocean, żeby zobaczyć zachód słońca. Piaszczysta plaża ciągnie się bez końca. Ludzi prawie nie widać. Wspinamy się na wysoki brzeg. Zza pasma wydm dociera do nas muzyka. Dopiero tam, na tyłach plaży odnajdujemy gwarne lokaliki, w których można spróbować specjałów morskich prosto z oceanu.
Po kilku dniach pobytu w Lizbonie wyruszamy na wycieczkę na północ. Zatrzymujemy się w miasteczku Sintra, opisywanym przez angielskiego poetę Byrona. Można stąd pojechać na spacer powozem. Korzystamy z tej atrakcji, ponieważ chcemy obejrzeć rezydencje portugalskich arystokratów malowniczo rozłożone w tutejszych górach. Droga wiedzie od dworku do dworku aż do bajkowego pałacu Pena, w którym czuje się atmosferę królewskiej rezydencji.
Wysiadamy z powozu. Idziemy kamiennymi ścieżkami, które prowadzą nas do krętych wałów obronnych. Zamek góruje nad okolicą. Dostrzegamy najdalej na zachód wysunięty punkt Europy, czyli Przylądek Roca. Samochodem jedziemy jeszcze dalej na północ, ponieważ będąc w Portugalii nie sposób nie odwiedzić Coimbry, pierwszej stolicy państwa, położonej ok. 200 km od Lizbony. Mieści się tam najstarszy w kraju uniwersytet. Miasteczko leży na malowniczym wzgórzu nad rzeką Mondego. Przy wąskich uliczkach znajdujemy mnóstwo małych sklepików z artystycznymi wyrobami oraz kawiarenek, w których można wypić kieliszek porto i posłuchać fado - nostalgicznej ballady. Kuszą nas otaczające miasteczko góry. Chcemy poznać lasy dębów korkowych i kasztanowców, zobaczyć głębokie doliny i zapierające dech widoki rozciągające się ze szczytów. Małe, zaciszne wioski toną w zieleni. Mieszkańcy są niezwykle gościnni. Odnosi się wrażenie, że żyją na zwolnionych obrotach, z dystansem traktując rzeczywistość, która - według ich przekonania - jest
zdeterminowana przez przeznaczenie. Swój kraj nazywają "brandos costumes", czyli ziemią łagodnych obyczajów. Turystów witają ze spokojem i pobłażliwym uśmiechem.
Agnieszka Pacanowska-Cała