"Tylko nie mów tacie". Jak sekrety rodziców wpływają na życie dzieci
Czy dzieci mają prawo do swoich sekretów? Mają! Czy powinny być powiernikami sekretów rodziców? Nie! O tym, jaka jest różnica między dobrymi a złymi sekretami i jak nauczyć dziecko je rozróżniać, rozmawiam z psycholożką Aleksandrą Piotrowską.
03.04.2019 | aktual.: 03.04.2019 17:29
Każdy z nas ma swoje małe sekrety. Ja ukrywam przed dziećmi miejsce, w którym trzymam słodycze. One ukrywają urodzinowe prezenty dla mnie. Córka przyjaciół ma "sekretny uścisk dłoni", jaki wymienia ze swoim ojcem. To normalne.
Jednak kiedy słyszę historię znajomej, której 10-letnia córka przy okazji rozwodu rodziców wylądowała na terapii z powodu sekretu, który zdradził jej tata, a o którym nie mogła powiedzieć mamie, blednę. Bo mała dziewczynka nigdy nie powinna usłyszeć od taty: "Jestem zakochany, mam nową dziewczynę, tylko nie mów mamie". Zwłaszcza jeśli przed chwilą dowiedziała się, że rodzice się rozstają.
Dziecko to nie kumpel
W wielu kwestiach staramy się traktować nasze dzieci jak partnerów. Dajemy im dużo swobody, pozwalamy podejmować decyzje, bo w ten sposób uczą się o samostanowieniu, odpowiedzialności, niezależności. Ale w sytuacji rozstania (choć nie tylko) bardzo często przekraczamy granice. Czyniąc z dzieci powierników naszych sekretów, przerzucamy na nie część odpowiedzialności i obarczamy ciężarem, jakiego nie są w stanie udźwignąć. Bez względu na wiek.
Często rozwodzący się rodzice traktują te sekrety jak "haki" na byłego partnera: "Wiem o tobie coś, co wykorzystam w sądzie". Ewentualnie obawiają się, że jeśli były partner o czymś się dowie, wykorzysta to przeciwko nim: nowy związek, zmiana pracy, pogorszenie stanu zdrowia. W sytuacji ogromnego stresu rozstający się dorośli szukają powiernika. A osobą, która zawsze jest pod ręką, jest dziecko.
– Rodzice, którzy obarczają swoje dzieci takimi sekretami, to w moim przekonaniu ludzie mało rozsądni i bardzo egoistyczni – mówi Aleksandra Piotrowska, psycholog dziecięca. – Rodzic, który dzieli się swoimi problemami, obawami z dzieckiem ewidentnie nie myśli o dobrostanie swojej pociechy – dodaje. Bo o ile problem przegadany z dorosłym człowiekiem staje się lżejszy, powierzony dziecku obciąża je tak, że nie sposób sobie z nim poradzić.
Zwłaszcza że dzieci nie są w stanie odróżnić drobnych sekretów, od tych wielkich. – Nie mają takiego doświadczenia życiowego i możliwości poznawczych. No i nie zakładają, że osoba im najbliższa, mama czy tata, których kochają nad życie, może mieć złe intencje czy wciąga je w tajemnice, które są złe – dodaje Piotrowska.
Sekret czy niespodzianka?
O tajemnicach, jakie rodzice powierzają dzieciom i zasadach, jakie regulują to "powiernictwo", rozmawiam z Martinem, rozwiedzionym tatą trójki dzieci. – Gdy okazało się, że jedna z moich córek ma sekret dotyczący mamy, a o którym nie mogła powiedzieć mi, przestraszyłem się. Wiesz, jakie myśli kłębią się w głowie rodzica, który widzi, że z jego dzieckiem dzieje się coś złego, a maluch pytany, o co chodzi, mówi: "Obiecałam, że ci nie powiem". Na szczęście moja córka nie miała problemu ze zdradzeniem sekretu mojej partnerce. Okazało się, że nie jest to nic wielkiego. Ale i tak byłem wkurzony, że była żona, może nawet nieświadomie, pokazuje naszemu dziecku, że jednemu z rodziców nie można ufać – wspomina Martin.
Gdy potem rozmawiał z dziećmi o sekretach, ustalił kilka zasad. – Przede wszystkim zamiast o sekretach, mówimy o niespodziankach. A to oznacza, że jest jakiś moment, kiedy niespodziankę się wyjawia. Czyli nie dochowujemy sekretu w nieskończoność. Poza tym ta niespodzianka musi być przyjemna. Musi sprawić, że dzieciaki czują się dobrze. Jak wtedy, gdy robią laurkę dla babci czy szykują przedstawienie. I po trzecie, muszą wiedzieć, że nic złego się nie stanie, jeśli wyjawią ten sekret wcześniej – wylicza swoje zasady.
Najgorsza tajemnica
Zdaniem Aleksandry Piotrowskiej rozwiązanie, jakie stosuje Martin, jest niezłe. – Ale trzeba bardzo wyraźnie zaznaczyć, że są takie tajemnice, których nie wolno dotrzymywać! I dotyczy to molestowania seksualnego. W tym wypadku uczmy dzieci, że mają swoje granice, swoje okolice intymne, których nikt nie może dotykać, z wyjątkiem osób, które pomagają nam się umyć, podetrzeć, ludzi, którym ufamy - podpowiada psycholożka.
Zaznacza też, że w każdym innym wypadku tylko ty jesteś dysponentem swojego ciała. - Możesz nie chcieć, żeby cię jakaś ciotka obśliniała na rodzinnych spotkaniach. Już nie mówiąc o tym, że masz prawo nie chcieć, żeby cię ktoś przytulał, dotykał. I jeśli dziecko uważa, że jego granice są naruszone, powinno wiedzieć, że może natychmiast powiedzieć o tym rodzicom – dodaje.
Zobacz także
Psychologowie zgodnie podkreślają, że mówienie dzieciom tekstów "tylko nie mów mamie" czy "tylko nie mów tacie" to kreowanie konfliktu lojalnościowego. To również podważanie autorytetu drugiego rodzica w oczach dziecka. Bo jeśli tacie czy mamie nie można o czymś powiedzieć, to może dzieje się tak dlatego, że tata słabiej się zna? A może nie można mu ufać? A może tak się zdenerwuje, że zrobi mamie krzywdę?
I wreszcie najgorsze: gdy rodzic uczy dziecko, że temu drugiemu czegoś się nie mówi, tworzy precedens, którzy może zostać wykorzystany przez innych. Gdy dziecku będzie działa się krzywda z rąk osób trzecich, będzie molestowane, manipulowane i usłyszy: "Tylko nie mów rodzicom, to nasz mały sekret", nie powie. Bo uzna, że skoro osoba dorosła mówi, że tak ma być.
Uwierzyć dziecku
Jak zareagować, gdy dziecko wyjawi nam ten ciężki, straszny sekret? – Przede wszystkim zapanować nad impulsem niedowierzania – podkreśla Piotrowska. – Gdy słyszymy, że nasze dziecko spotkało coś strasznego i, co gorsza, sprawcą tej strasznej rzeczy jest osoba nam bliska, chcemy, aby nie była to prawda. Dzieci molestowane często spotykają się z niedowierzaniem, a wręcz z oskarżaniem, że one zawiniły - zaznacza psycholożka.
Piotrowska mówi też, że trzeba powiedzieć: "Tak mi przykro, że to cię spotkało!" i zastanawiać się, jak tej sytuacji zaradzić. Czasu nie cofniemy. Ale w przypadku molestowania kluczowe jest ukaranie sprawcy. Tylko tak dziecko uwierzy, że ten świat nie jest z gruntu zły – mówi.
Co dzieje się z maluchem, którego rodzice wykorzystują jako powiernika – terapeutę? Gdy jest postawiony w sytuacji, której nie jest w stanie udźwignąć większość dorosłych? Krótkofalowe skutki są takie, że dziecko jest niespokojne, markotne. Zaczyna unikać kontaktu z rodzicem, któremu "ma nie mówić".
– Jeśli sytuacja się powtarza, dziecko (albo już dorosły) zawsze uświadomi sobie, że było wykorzystywane przed rodziców. Bo rodzic załatwiał swoje interesy, a malucha traktował jak akcesorium. Że te sekrety były formą przemocy – wyjaśnia psycholog dziecięca. - Bo wykorzystywanie, manipulowanie, wpływanie na więź z drugim rodzicem to przemoc! I z tej przemocy, nawet po latach, mało kto jest w stanie się otrzepać i iść dalej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl