GwiazdyPrinz i Kochaneczka

Prinz i Kochaneczka

Prinz i Kochaneczka
08.02.2006 13:44, aktualizacja: 29.03.2006 12:22

Historia jak z filmu, który mógłby nosić tytuł "Romans z księciem". Dodajmy – od początku do końca wirtualny.

Wirtualna miłość, internetowa romantyczność przyciąga i ekscytuje ludzi w necie. Używanie komputerów do tego, by wejść kimś w intymne relacje, jest stosunkowo nową drogą. (...)Na czym polega miłość wirtualna? Jakie niesie zagrożenia, a jakie, być może, korzyści? I czy w ogóle poddaje się jakiejkolwiek definicji? *
*
Prinz i Kochaneczka.
Historia jak z filmu, który mógłby nosić tytuł "Romans z księciem", dodajmy – od początku do końca wirtualny.
Ona – nick Kochaneczka, 40 lat (przyznaje się do 36), waga około 80 kg przy wzroście 160 cm. Matka 18-letniej córki, Marianny. Wdowa z małej miejscowości. Bardzo inteligentna.
On – nick Quebec, 42 lata – prawdziwy książę ze starej lwowskiej rodziny, inżynier metalurg, absolwent Politechniki Wrocławskiej. Poliglota władający pięcioma językami. Szczupły blondyn o młodym wyglądzie. Od wielu lat mieszka w Kanadzie.

Kochaneczka udostępniła nam e-maile, które wymieniła z Prinzem. W sumie sto siedemdziesiąt siedem, z których wybraliśmy tylko nieliczne, oddające charakter tej przyjaźni, znajomości, miłości, bo nie wiadomo, jak ją naprawdę nazwać. Są wprawdzie pełne skrótów myślowych i naszpikowane powiedzonkami przyjętymi w Internecie, ale widać w nich autentyczne uczucia.
"Czat... to dziwne miejsce. Zbierają się tam ludzie, którzy chcą zapełnić jakąś pustkę. Przeważnie ukrywają się za drugą stroną ekranu, kreują się na inną osobę, niż są naprawdę, i czują się lepsi. Tak było ze mną. Kiedy w portalu Onetu poznałam Quebeca, nieomal naprawdę uwierzyłam w to, że jestem piękna, młoda i zdrowa. I że naprawdę mogę być kochana. (...)" – mówi Kochaneczka.
Kontaktowali się głównie przez wymianę e-maili i telefonicznie. Na czat przestali wchodzić, ponieważ wystarczało im to, że mieli siebie, ale też i dlatego, że Książę miał mało czasu jako arystokrata pracujący w kombinacie metalurgicznym, a także z powodu strefowej różnicy czasu (12 godzin). Wysyłali do siebie i po dziesięć maili na dobę. Zacytujemy niektóre z nich:
* Ona:* Pokazałam Ci się w kamerce. Prawie nigdy tego nie robię. Ciekawe, co sobie pomyślałeś?
On: Wydajesz się naprawdę urocza.
Ona: Ale muszę schudnąć. Mam też straszne bóle głowy. Wybieram się z nimi do lekarza.
On: Idź, Kochana, jak najprędzej i daj mi natychmiast znać, co się dzieje. Wierzę też, że schudniesz i zrobisz się wysmukła i zgrabna. To doda Ci sił do pokonania Twoich problemów zdrowotnych. Całusek w oczko śliczne, czarne i uśmiechające się.
Ona: A oczka mam naprawdę piękne. Ale coraz gorzej się czuję. Tak bardzo chciałabym być dla Ciebie zdrowa i kwitnąca.
On: Bardzo mi przykro, że Twój stan się pogarsza i masz bóle. Ja sam też przechodziłem różne okresy. Mam kamienie nerkowe i moje nerki w ogóle nie pracują dobrze. Ale staram się nie myśleć o tym i żyję dniem dzisiejszym. Co będzie jutro, nikt nie wie. Przesyłam Ci całuski i przytulam. Twój Prinz.
Ona: Zaczynam powoli odzyskiwać siły. Kupiłam sobie długi, czarny płaszcz. Była piękna pogoda i opaliłam sobie twarz, siedząc na pomoście nad jeziorem. Przyroda to najważniejsza sprawa w moim życiu. Nauczyłam się czytać sercem to, co ona nam mówi. Ciebie też czytam całym sercemi zrozumiałam już... Ale cii...
On: No, no. Panienka będzie wyglądała ślicznie i do tego czarny wyszczupla.
Ona:* Czy mówiłam już, że Pana kocham? On: Jeszcze nie, ale teraz już wiem. Podoba mi się ta wiadomość. Mam prośbę. Proszę Cię grzecznie. Nie obmyślaj niepotrzebnych strategii. Niech wszystko samo się toczy. Ona:* Rozumiem Twoją sytuację. Nie mam do Ciebie żalu. A przeznaczenia i tak nie da się zmienić.
On: Wybieram się w podróż. Może tym razem do Peru. O Poznań nie zawadzę, choć wiem, że ty tam jesteś i powinienem się z Tobą spotkać.
Ona: Traktujesz mnie jak worek treningowy. On: Twoje porównanie do worka treningowego nie przypadło mi do gustu. Jestem w Montrealu na kongresie. Jedna osoba przywiozła wirusa i 400 musi poddać się dziesięciodniowej kwarantannie. Cmok. Ona: Dziękuję za śliczną kartkę. Wykąpałam się, otrząsnęłam i czas brać się do pracy. Robię wykresy dla firmy siostry. Zapłaci mi coś tam. Potowarzyszę Ci. Ty pracuj tam, a ja tu.
PS. Brak mi ciepła i uczucia. Brak mi Ciebie.
On: Ja już i tak jestem siwy. Chcesz, żebym jeszcze bardziej osiwiał? Zastanawiam się, jak określić Twój stosunek do mnie. Całuję w nóżkę.
Ona: Bardzo lubię szpakowatych panów. I ich ciekawe skojarzenia. Całusek w nóżkę? Coś strasznego. Wiesz, ile jest na mnie miejsca do całowania?
On: Jak zacznę rano od kostki, to skończę późnym wieczorem na pępuszku.
Ona: Nie przeskoczysz czasu ani 25 tysięcy kilometrów, które nas dzieli. Twoje myśli są związane z teraźniejszością, a nie z przyszłością.
On: Muszę już wyjść z biura. Odwożę dziś matkę do domu opieki. Odezwę się później.
Ona: Kiedy będzie to później? Ja czekam z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc. Coraz gorzej się czuję.
On: Poznałem dziewczynę, która skończyła studia medyczne o kierunku neuropatologia. Może jej wyślesz swoje wyniki? A czy próbowałaś metod naturalnych, diety optymalnej? Konsultowałaś się z jakimś lekarzem? Całuję słodziutko i ściskam.
Ona: Jestem już po badaniach. Pobrano mi litr krwi w małych dawkach. Na wyniki muszę czekać miesiąc i schudnąć dwadzieścia kilo. Muszę też znaleźć jakąś pracę. Trochę mi przykro, że jestem wyjątkowo niewartościowa i do bani. Pokochać mnie raczej nie można. Całuję czule. On: Ze wszystkich kobiet, jakie znam, ty jesteś najbardziej warta miłości. Ale naprawdę nie mogę teraz przyjechać i Cię porwać. Ściskam. Twój Prinz. Ona: Przytul mnie czule na chwilkę. Dobrze czasami powiedzieć, co się ma na sercu, nieprawdaż?
On: Widzisz, nasza znajomość jest czymś wyjątkowym. To, że zaczepiłaś właśnie mnie, jest przeznaczeniem. Ale mnie nie można ubezwłasnowolnić. Jestem zbyt samodzielny, zbyt wygodny, by nie powiedzieć egoistyczny. Nie chcę Ci zrobić krzywdy, używając w naszej korespondencji słów, na które czekasz i na które zasługujesz. Nie wiem, jak się dalej potoczy nasza znajomość, ale od początku pragnąłem Cię zobaczyć, dotknąć. Twoje uczucie do mnie jest miłym zaskoczeniemi jednocześnie obawą, że mogę zareagować negatywnie na Twoją próbę uzależnienia mnie w jakikolwiek sposób. Nie chcę snuć żadnych planów. Jesteś wspaniałą dziewczyną, kumplem, kochanką i przyjacielem w reality – tak sądzę. Ale nie gniewaj się, nie mogę Ci nic obiecać. Nie mogę Ci powiedzieć, że Cię pokocham, nie mogę obiecać Ci, że będziemy razem... Ona: Zawsze wiedziałam, że nasza znajomość będzie pełna zakrętów. Co nas w sobie fascynuje? Chyba to, że jesteśmy w wielu miejscach do siebie podobni. A w wielu tak różni. Oboje jesteśmy żądni poznania
siebie. Gdyby mi teraz Ciebie zabrali i możliwość pisania tych maili, byłaby jakaś pustka trudna do zapełnienia. Mimo że jesteś tak daleko, stałeś mi się bliski. Kiedy wyczuwam z Twojej strony oziębienie, zawsze wpadam w panikę, mój Ty Prowokatorze. Rozpoczynam nowy tydzień zmagań z życiem w realu. Ale po tym porannym mailu już chyba nigdy więcej do Ciebie nie
napiszę...
On: Trzeba wierzyć, że będzie fajnie, że się wszystko pomyślnie ułoży, życzę Ci znalezienia pracy, ale dlaczego szukasz w sklepie, a nie w branży internetowej? Mogłabyś na przykład założyć biuro matrymonialne albo sklep internetowy.
Ona: Z biura matrymonialnego w Internecie w Polsce się nie wyżyje, a sklepy i sprzedaż internetowa jest dopiero w powijakach. Nie odpisałeś mi, dlaczego nie możesz mnie pokochać?
On: Miałem sen. Wyszedłem spod prysznica. Dalej nie wiem, co się działo. Ale doszło do trzech orgazmów. Napisz mi, co było między nami. Proszę o szczegóły Twojego snu. Mam do nich prawo. Uzbrajam się w cierpliwość. Ona: Zmieniasz temat. Przecież wiesz, że te orgazmy są myślowe, a nie cielesne. Dlaczego nie możesz mnie pokochać, skoro tak warta jestem, według Ciebie, miłości?
On: Muszę zebrać się w sobie, żeby Ci to napisać. Lepiej będzie, jeśli nie będziesz miała złudzeń. Postąpiłem jak egoista, pozwalając ci zakochać się we mnie. I nie dając Ci tego samego w zamian. Ale ja jestem bardzo trudnym facetem. Mam niesamowite wymagania, a niestety mało daję z siebie. Lubię naszą korespondencję. I poświęcam jej dużo czasu, którego mam tak mało. Jednak twoje prawdziwe uczucie i wierność nie są wynagradzane i to mnie boli. Na pewno nie sprawi ci ten e-mail radości, ale mnie jest teraz lżej. Musisz to dobrze przemyśleć. Zaakceptuję Twoją każdą decyzję. *
*
Kochaneczka vel Zagubione_Serduszko nigdy nie odpowiedziała. Dobrze wiedziała, że za duża była między nimi różnica: on dyrektor dużej zachodniej korporacji metalurgicznej, a ona bezrobotna, mająca zaledwie maturę, i chora.
Badania wykazały, że ma nieoperacyjnego guza mózgu. Lekarze dają jej trzy, cztery lata życia. Dzięki tym e-mailom, jak sama mówi: "Mogłam oderwać się na osiemnaście miesięcy od rzeczywistości. I na chwilę uwierzyć, że mogę być szczęśliwą".
Prinz po kilkunastu listach pozostających bez echa przestał się odzywać. Taka znajomość mogła być zawarta tylko w Internecie, podobnie jak tylko tam mogła zdarzyć się między nimi ta dziwna bliskość. Gdyby spotkał ją w rzeczywistym świecie, pewnie by nawet nie omiótł spojrzeniem jej postaci. A Kochaneczka nadal surfuje po sieci, uwodząc kolejnych delikwentów dowcipem, czarnymi oczami i perlistym śmiechem. (...)

Kiedy miłość wirtualna staje się dla nich prawdziwym (pełnym zaangażowania, szczerym, czystym) związkiem? Jedni mówią, że wielką miłość można przeżyć tylko raz, inni, że nawet trzy razy, zanim wreszcie trafi się na tę największą. Jeszcze inni twierdzą, że ona nie istnieje, a niektórzy, że istnieje... Ale tylko przez chwilę. Kolejni – zagubieni – ciągle na nią czekają, a jeszcze inni chwalą się, że ich spotkała i to nie raz, i nie dwa. Wirtualnie. Bo jak twierdzą – realne małżeństwo jest grobem miłości, więc lepiej kochać nierealnie.
Ale czym jest naprawdę i jaka jest miłość wirtualna, która tak kusiła i zwodziła naszych bohaterów? Czy można kochać wirtualnie mniej lub bardziej naprawdę? Dokładnie tak jak realnie?

__

Powyższy fragment pochodzi z książki Krystyny Pytlakowskiej i Jerzego Gomuły "Zaczatowani", wyd. Jacek Santorski &Co, 2005.
Skróty i podkreślenia pochodzą od redakcji.