ModaProjektowanie to moje życie

Projektowanie to moje życie

Projektowanie to moje życie
Źródło zdjęć: © Adam Wesołowski
15.10.2008 16:19, aktualizacja: 29.05.2010 21:35

Projektowanie to jej pasja i spełniające się dziecięce marzenie. Ciekawi ją niedoskonałośc, lubi prowokację i kontrowersję. Ma za sobą pierwsze sukcesy i całą masę planów na przyszłość. O swojej pracy, inspiracjach i pomysłach opowiada Peggy Pawłowski.

Projektowanie to jej pasja i spełniające się dziecięce marzenie. Ciekawi ją niedoskonałośc, lubi prowokację i kontrowersję. Ma za sobą pierwsze sukcesy i całą masę planów na przyszłość. O swojej pracy, inspiracjach i pomysłach opowiedziała nam Peggy Pawłowski.

Co zdecydowało o tym, że została pani projektantką?
To było moje marzenie od małej. Ciągle wszystko w domu obcinałam - wszystko, co uszyła moja mama. Wyrzuciłam to ze świadomości, ale zainteresowanie powróciło, gdy przyjechałam do Polski. Dlatego postanowiłam studiować projektowanie ubioru w Krakowie.

Jaki był pani pierwszy projekt?
Już w szkole, wcześniej to były indywidualne przeróbki. Ciągle bawiłam się nożyczami (uwielbiam nożyczki), ale pierwsze projekty powstały w szkole.

Co inspirowało te przeróbki? Czy ktoś był dla pani wzorem?
Inspirację czerpię zewsząd, to może być kobieta, która zgubiła szal i źle go nałożyła - to może być inspiracja. Kobieta, która w sklepie przymierza rzecz na wieszaku "na płasko" - od razu inspiruje. To może być obraz, to może być zdjęcie, czasami po prostu słowo. Bardzo często inspirują mnie błędy w noszeniu ubioru. Bardzo mnie ciekawi, jak pokazać piękno w takiej niedoskonałości.

A jaki jest styl Peggy Pawłowski?
Ma na pewno coś z kultury francuskiej - ciągle będę dbała, by moje kolekcje miały taki "zapach paryski". Mój styl ciągle ewoluuje - na dzień dzisiejszy bardziej skupiam się na duchu i tkaninach, mniej na konstrukcji. Ważny jest też dysonans - lubię kontrowersję i prowokację. Chcę coś przekazać przez moje kolekcje. Fascynuje mnie piękno ukryte w tym, co wydaje się brzydkie. Wydaje mi się, że to ciągle będzie mną kierowało.

Czy Złota Nitka była pierwszym konkursem, w którym brała pani udział?
Z moją kolekcją "Gavroche" wygrałam wcześniej Cracow Fashion Awards. Postanowiłam pokazać ją dalej i wystartowałam w Złotej Nitce.

Skąd nazwa "Gavroche"?
Gavroche jest bohaterem "Nędzników" Wiktora Hugo. To postać bardzo bliska mnie. To ulicznik-łobuz (nie powiem tak o sobie, oczywiście), mnie się kojarzył z małym chłopcem w za dużych spodniach, który jest troszeczkę niechlujnie ubrany. Chciałam pokazać takiego Gavroche dla kobiet, które mogłyby nosić za duże spodnie. O kolekcji moi przyjaciele często mówią, że to jestem ja sklonowana osiem razy.

Czy wygrana w poprzednich konkursach dodaje ci otuchy czy przeciwnie - stwarza presję?
Wygrywanie konkursów jest bardzo ważne. Po tym wszystkim zdaję sobie sprawę, że istnieje presja. Jest szum wokół "Gavroche'a", on jest lubiany, z czego się bardzo cieszę. Teraz muszę pokazać, że mogę zrobić coś innego na tym samym poziomie lub na wyższym. Ale się nie boję.

ZOBACZ FILM O PEGGY PAWŁOWSKI Zbliżają się Oskary Fashion...
Tak, zostałam zaproszona z moją kolekcją "Gavroche" do półfinałów. Dołożę do niej dwa kolejne projekty, które będą męskie. Ale jeszcze przed Oskarami chciałabym przygotować kolejną kolekcję.

Jak wyglądają przygotowania do takiego konkursu?
Najpierw tworzę rysunek żurnalowy,potem biegam i patrzę na wszystkie materiały, które są mi dostępne bądź nie. Pierwszą fazą jest papier, ale później na manekinie mogą się zdażyć różne rzeczy. Rysuję, skupiam się na materiale i do roboty!

A co po Oskarach? Jakieś bardziej dalekosiężne plany?
Tak! Na pewno kolejna kolekcja. Na pewno będę chciała brać udział w konkursach w Paryżu. Jeszcze nie wiem, czy najpierw pokazać tę kolejną kolekcję tam, a później tu - zobaczę. Projektowanie to moja pasja, całe moje życie. Zobaczymy, czy mój styl się dalej przyjmie. Będę chciała ugruntować mój styl.

Jaka będzie ta przyszła kolekcja?
Mam bardzo dużo pomysłów, koncepcja bardzo często się zmienia, także nie chciałabym mówić o jednym kierunku. Bardzo chciałam zrobić kolekcję męską, ale bardzo mnie ciągnie do zabawy w drapowaniu.

W Łodzi konkurowała pani z przeszło dwudziestoma młodymi projektantami - czy styl któregoś z nich szególnie sobie pani ceni?
Tak, oczywiście! Polacy (nie tylko projektanci) to bardzo zdolni artyści. Czasami jednak ciężko wybić się na polskim rynku, jest on jeszcze za młody.

Czy oni mają możliwość, by pokazać się światu?
Zauważyłam, że Polacy bardzo dużo uwagi przywiązują do nazwiska, na to "od kogo" jest się ubranym. Ale kreatywność będzie ciągle na pierwszym planie. Myślę, że mają szansę. Szczególnie, że pojawia się nowa generacja, która jest bardzo aktywna, bardzo ambitna, która chce się wybić. Bardzo podoba mi się ich mentalność - nie jesteśmy wobec siebie negatywną konkurancją. Nasze kontakty są bardzo pozytywne - wspieramy się nawzajem, czasami sobie pomagamy. Ta nowa generacja projektantów ma naprawdę duże szansę. Szczególnie, że ludzie chcą zobaczyć "coś innego".

Wspomniała pani o konkursach w Paryżu - czy właśnie tam polscy projektanci mogą wyrobić swoją markę?
No a dlaczego nie? Jestem za tym, żebu próbować. Bardzo dużo polskich projektantów odnosi sukces poza Polską - w Japonii, we Francji...

Ale polskim projektantom często zarzuca się, że kopiują zachodnie wzorce. Ale czy mogą oni stworzyć coś oryginalnego bez obaw, że zostaną uznani za prowincjonalnych "innowatorów"?
Trzeba pokazać swoje zdolności! Plagiat będzie istniał ciągle. Wiadomo - wzór zachodni, paryski jest wielki. Tam się bardzo dużo dzieje. Projektant, który by pokazał swoje swoje pomysły, pobawiłby się formą - myślę, że zostanie doceniony.

A czy któryś z naszych projektantów zasługuje, by stworzyć znaną na świecie markę?
Przecież Zień pokazał nową kolekcję już w Paryżu, tak samo Ewa Minge. To pokazuje, że Polacy mogą odnieść sukces za granicą.