Rak nie musi być wyrokiem, ale trzeba działać. Również w pandemii
– Szybka ścieżka onkologiczna w czasie pandemii faktycznie jest szybka. Pacjenci są kwalifikowani do leczenia bez żadnych opóźnień – zapewnia radioterapeuta i onkolog lek. Marcin Białas. Na własnej skórze przekonał się o tym Jacek, u którego właśnie zdiagnozowano nowotwór. – Nie lekceważcie żadnych objawów – przestrzega.
08.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 04:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jacek ma 47 lat. Odżywia się zdrowo, na zakupach zawsze czyta etykiety. Biega, jeździ na rowerze. Lubi być w ruchu. Do niedawna miał czystą kartę chorobową. Lekarzy unikał, jak mógł. W życiu nie miał nawet grypy, a w rodzinie żadnych nowotworów – przynajmniej o takich nie wie. Gdy więc zaczął mieć dolegliwości ze strony układu pokarmowego, do głowy mu nie przyszło, że to może być rak. Zaparcia leczył domowymi sposobami. Nie mijały. Do tego żona zwróciła uwagę, że w ostatnim czasie sporo schudł, a nie był na diecie. – Nurtowało mnie to, więc umówiłem się na prywatną wizytę do gastrologa – opowiada Jacek.
Do domu wrócił jako pacjent
Gastrolog podczas wizyty stwierdził, że nie będzie stawiał diagnozy w ciemno. Poprosił o zrobienie kolonoskopii. – Nie chciałem dłużej czekać. Był początek grudnia, na NFZ wyznaczono mi termin na marzec. Prywatnie badanie miałem za kilka dni – relacjonuje Jacek. Jego żona była pewna, że to uchyłki albo inny problem z jelitem, więc przed badaniem zachowywała spokój. Lecz gdy podczas kolonoskopii rozpoznano guz na jelicie grubym, ich życie zmieniło się o 180 stopni. – Dostałem zimny prysznic. Do domu, gdzie czekała na mnie żona i dwójka małych dzieci, wróciłem nie jako zdrowy człowiek, a pacjent z zieloną kartą – mówi Jacek.
Zielona karta wystawiana jest w ramach szybkiej ścieżki onkologicznej. To tzw. karta DiLO, czyli Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego wprowadzona w 2015 roku. Pacjenci onkologiczni dzięki niej traktowani są priorytetowo. Jacek potwierdza, że w jego przypadku wszystko odbyło się szybko, choć z żoną byli przerażeni, że trafili na okres pandemii.
Wynik histopatologiczny (potwierdzający nowotwór złośliwy) przyszedł po 5 dniach, mimo że Jacek zna przypadki osób chorych na raka, które pomimo podejrzenia tej choroby na wynik czekały nawet 3 tygodnie. Potem wizyta u gastroenterologa, badania, skierowanie na tomografię, wynik po 2 dniach, znowu wizyta i skierowanie na leczenie onkologiczne. Wszystko w ciągu miesiąca. I na NFZ. – A jeszcze pechowo trafiłem na okres świąteczny, że o pandemii nie wspomnę. Żona co prawda mówiła, że dla niej każdy dzień wydaje się wiecznością, ale znając realia w naszym kraju, nie czekałem długo – zapewnia Jacek.
Zaglądamy do internetowych grup skupiających pacjentów onkologicznych. Ich wpisy potwierdzają, że w ramach szybkiej ścieżki onkologicznej wszystko działa sprawnie, nie ma opóźnień.
Nie bać się pandemii
Lek. Marcin Białas, radioterapeuta i onkolog, dyrektor Affidea Międzynarodowego Centrum Onkologii w Koszalinie podkreśla, że czas to czynnik kluczowy w walce z wieloma chorobami. – Wczesna diagnoza zwiększa szanse na skuteczne leczenie m.in. nowotworów. Ta zależność nie zmieniła się w okresie pandemii, dlatego tak ważne jest, by nawet w tym czasie nie rezygnować z badań ani nie zwlekać z nimi, bo mogą pomóc nam rozpoznać chorobę na wcześniejszym etapie, a tym samym uniknąć czasem wręcz śmiertelnego zagrożenia, jakim jest zbyt późno wykryty nowotwór – podkreśla lekarz.
Sęk w tym, że pandemia wystraszyła Polaków do tego stopnia, że przestali się badać. Mówiła o tym w rozmowie z WP Kobieta Magdalena Sygocka, pielęgniarka koordynująca z oddziału onkologii Radomskiego Centrum Onkologicznego. Sygocka zwróciła uwagę, że z powodu epidemii ludzie nie zgłaszają się na badania przesiewowe. – Pojawia się dylemat: zostać w domu i nie leczyć raka, bo istnieje ryzyko, że umrze na COVID-19, czy może jednak przyjść? Niestety, dzisiaj medycyna opiera się głównie na teleporadzie, a rak to choroba, która nie poczeka, aż pandemia minie.
Przykład Jacka pokazuje, że żadnych objawów nie można lekceważyć, bo nasze przeczucia, że to na pewno nic groźnego, mogą okazać się mylne. – Przez całe życie unikałem badań w myśl zasady, że jak zacznę się badać, to na pewno zaraz coś znajdą. Teraz wiem, że tylko badania dają stuprocentową pewność, czy jest się zdrowym – przyznaje Jacek.
Lek. Marcin Białas zapewnia, że szybka ścieżka onkologiczna w czasie pandemii nadal jest szybka. Epidemia nic tutaj nie zmieniła. – DiLO funkcjonuje sprawnie, terminy nie wydłużają się. Pacjenci są kwalifikowani do leczenia bez żadnych opóźnień. Praktycznie z dnia na dzień dzieje się to np. w Koszalinie, gdzie w Affidea Międzynarodowym Centrum Onkologii kompleksowo opiekujemy się pacjentami onkologicznymi, począwszy od etapu podejrzenia nowotworu, poprzez pełną diagnostykę oraz leczenie.
Badania to podstawa
U Aleksandry Wiederek-Barańskiej złośliwy guz piersi zdiagnozowano w 2015 roku. Rak szybko przerzucił się do płuc. Leczenie wciąż trwa, okres pandemii tego nie zmienił, bo i nie mógłby. Aleksandra potwierdza słowa lek. Marcina Białasa, że w przypadku chorób onkologicznych najważniejszy jest czas i szybkie działanie. W pandemii co 3 tygodnie zgłaszała się do Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie na chemię. Gdy guzki zaczęły rosnąć, zapadła decyzja o ich wycięciu. Pierwszą operację miała 9 grudnia. Drugą zaplanowano na 7 stycznia.
– Okres pandemii wywołał w ludziach ogromny strach, to zrozumiałe – przyznaje Aleksandra. – Większość z nas zamknęła się w domach tak, jakby świat już prawie przestał istnieć. Media mówią głównie o koronawirusie, a reszta chorób spadła na dalszy plan… W efekcie ludzie przestali się badać. Niepokojące objawy odsuwają od świadomości, zmalała liczba wykonywanych badań obrazowych, a te są bardzo ważne w walce z każdą chorobą, zwłaszcza nowotworem.
Aleksandra przypomina, że w Polsce na wizytę u onkologa można zapisać się bez skierowania. – Nie bójmy się i badajmy. Sama od prawie 5 lat zmagam się z zaawansowanym rakiem piersi i to, że nadal tu jestem, zawdzięczam nie tylko lekarzom, ale przede wszystkim samej sobie, że się nie poddałam i nie zwlekałam z leczeniem – podkreśla.
Jacek i Aleksandra apelują, aby w dobie pandemii nie odkładać badań na tak zwane później, a zwłaszcza nie lekceważyć żadnych objawów. – Choć w przypadku rozpoznania nowotworów ważną rolę pełnią badania profilaktyczne, to niezwykle istotne jest też obserwowanie swojego organizmu i czujność względem niepokojących dolegliwości – zauważa lek. Marcin Białas.
Kiedy do lekarza?
Dyrektor Affidea Międzynarodowego Centrum Onkologii w Koszalinie tłumaczy, że niezwłocznie do lekarza powinniśmy się zgłosić, jeśli zaobserwujemy u siebie takie objawy jak utrata apetytu, duży spadek masy ciała, dolegliwości bólowe brzucha (utrzymujące się przez okres ok. 2–3 miesięcy), które nie były dotychczas badane, zmiana rytmu wypróżnień (np. oddawaliśmy stolec codziennie, a pojawiły się biegunki lub zaparcia) czy nawracające krwawienia z odbytu lub dróg moczowych.
Zaniepokoić i skłonić do kontaktu z lekarzem powinien nas również przedłużający się, a niezwiązany z infekcją kaszel i krwioplucie, nawracające przez ostatnie 2–3 miesiące stany podgorączkowe lub gorączkowe bez objawów infekcji, niedokrwistość z niedoboru żelaza, która nigdy nie była diagnozowana, a także zaburzenia oddawania moczu (np. zatrzymanie moczu, oddawanie go kroplami, z trudem czy nawracający krwiomocz).
Koniecznie skontaktujmy się ze specjalistą także wtedy, gdy wyczujemy u siebie powiększone węzły chłonne (na szyi, pod pachami czy w pachwinach), a panie również guza w piersi.
Powyższe dolegliwości, jak wyjaśnia lek. Marcin Białas, mogą – choć oczywiście nie muszą – wiązać się z pojawiającymi się w organizmie zmianami nowotworowymi, dlatego koniecznie musimy potwierdzić ich przyczynę poprzez zlecone przez lekarza badania zależne od obszaru i typu dolegliwości. – Troską o siebie i swoich bliskich w takich przypadkach nie będzie, pozostanie w domu w obawie przed koronawirusem, a jak najszybsze działanie, które poprzez zalecone przez lekarza badania pomoże w wykryciu ewentualnej choroby. Warto też wspomnieć, że w ośrodkach diagnostycznych i leczenia pacjentów onkologicznych wprowadzane są wszelkie zasady reżimu sanitarnego, które mają zmaksymalizować bezpieczeństwo pacjentów; zwłaszcza ci pacjenci, którzy mają choroby współistniejące, są pod szczególnym nadzorem – dodaje doktor.
Jacek i jego rodzina są dobrej myśli. – Trafiłem na godnych zaufania lekarzy, którzy zapewnili mnie, że współcześnie raka się leczy – mówi Jacek. – Usłyszałem, że jestem młody, silny, dam radę. Po pierwszym szoku, którym była diagnoza, przestawiliśmy się z bliskimi na tryb zadaniowy: badania, leczenie, powrót do zdrowia. Nie może być inaczej. Mam synków i wspaniałą żonę, dla których warto żyć.
*Imię bohatera zostało zmienione