Blisko ludziRodzina patchworkowa na wakacjach. Szansa na zacieśnienie więzi czy nieuniknione kłótnie?

Rodzina patchworkowa na wakacjach. Szansa na zacieśnienie więzi czy nieuniknione kłótnie?

"Powodów do konfliktów w rodzinie patchworkowej jest więcej" - zdjęcie poglądowe
"Powodów do konfliktów w rodzinie patchworkowej jest więcej" - zdjęcie poglądowe
Źródło zdjęć: © East News | Albin Marciniak
21.07.2022 07:22, aktualizacja: 21.07.2022 07:54

- Nie proponowałabym pierwszego wakacyjnego wyjazdu w momencie, kiedy dzieci dopiero się poznały. Mimo że są to "przyjazne warunki". Dłuższy czas razem jest wymagający, więc kluczowe jest to, czy dzieci dobrze czują się w swoim towarzystwie - mówi w rozmowie z WP pedagożka społeczna Anna Andrzejczak. Bo wakacyjny wyjazd w rodzinie patchworkowej trzeba przemyśleć najbardziej pod kątem dzieci.

"Patchwork to wyrób powstały z połączenia różnych kawałków materiału, w wyniku czego tworzy się nowy wzór" - tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską pedagożka społeczna Anna Andrzejczak. Takie określenie przyjęto też dla rodziny złożonej z dorosłych po rozwodzie, owdowiałych czy z rozpadów niesformalizowanych związków oraz dzieci, przy czym nie wszystkie są wspólne dla obojga dorosłych. Wakacje dla takich rodzin mogą być prawdziwym wyzwaniem. Często to właśnie podczas dłuższych wyjazdów okazuje się, że wcześniej nie poznaliśmy się wystarczająco dobrze.

"Kiedy dwoje dorosłych tworzy rodzinę i nie wszystkie dzieci są wspólne"

Mariola wspomina pierwszy rodzinny wyjazd ze swoim synem, partnerem oraz jego nastoletnim dzieckiem. Był prawdziwą katastrofą. "Skończyło się, jak się skończyło. Partner wrócił do domu dzień wcześniej sam". Zupełnie inaczej potoczył się kilkudniowy wypad Aleksandry, która spędziła kilka dni z narzeczonym oraz jej pięcioletnią córką. "Pokazałam, że potrafię się nią zaopiekować. Pierwszy etap za nami". Sytuacja wkrótce się zmieni, a przed parą będzie czekać kolejne wyzwanie - za kilka miesięcy na świecie pojawi się ich pierwsze wspólne dziecko.

Magda i jej siostra pojechały na Mazury z mamą, jej nowym partnerem oraz dziećmi mężczyzny. Wtedy wyszło na jaw, jak daleko mijają się ich poglądy i zainteresowania. Wakacje okazały się dużo bardziej męczące, niż można to sobie wyobrazić.

- Dążymy do tego, aby grać do jednej bramki, ale pochodzimy z różnych zespołów i wspólnie uczymy się tej gry - dodaje Anna Andrzejczak, pedagożka społeczna, autorka książki "Rodzina patchworkowa rodziną współczesną", prywatnie mama dwóch synów i ciocia Marianny, córki męża. Ekspertka wyjaśnia, co jest podstawą do tego, aby nasze wspólne wakacje były udane.

"Poczułam od syna alkohol. Zrobiłam im awanturę"

Te wakacje miały sprawić, że 13-letni Krzysiek i 15-letni Franek spędzą w końcu więcej czasu razem. Mariola spotykała się z partnerem już od dłuższego czasu i wkrótce mieli razem zamieszkać. Wypad nad morze miał być idealnym testem na to, jak ze sobą funkcjonują. Niestety, wyszło na jaw, że pomiędzy kobietą a partnerem jest wiele różnic dotyczących tego, w jaki sposób wychowują dorastających nastolatków.

- Chłopcy super się dogadywali. Spędziliśmy razem święta, wychodziliśmy do kina albo na kręgle. Kiedy wyjechaliśmy do Sopotu, okazało się, że mój partner zupełnie inaczej widzi wychowywanie nastolatków. Nie widział problemu w tym, że chłopcy chcą wszędzie sami chodzić. Doszło do tego, że po rozdzieleniu się na plaży do domu wrócili późno w nocy. Czułam od nich alkohol i zapach dymu z papierosów. Zrobiłam im awanturę - tłumaczy Mariola.

Kobieta nie miała zamiaru tolerować takich nocnych wypadów. Jej partner nie widział w postępowaniu nastolatków nic złego.

- W pewnym momencie kłóciliśmy się już wszyscy. Skończyło się, jak się skończyło. Partner wrócił do domu dzień wcześniej sam. Ja ze skłóconymi chłopcami oddzielnie - dodaje.

Po kilku trudnych dniach para doszła do porozumienia. Temat wspólnego zamieszkania odłożyli jednak w czasie, dopóki dokładnie nie ustalą, jak zamierzają wychowywać dorastających chłopców.

Rozrywkowy partner mamy. "Jego żarty nikogo nie śmieszyły"

Magda przypomina sobie wyjazd sprzed dwóch lat na Mazury, podczas którego wraz z siostrą miały lepiej poznać partnera mamy i jego dzieci.

- Mieliśmy się zintegrować, miło spędzić czas, pozwiedzać – ogólnie zrelaksować się. Mama wynajęła przepiękny dom z dostępem do jeziora, dookoła las, cisza i spokój. Pojawiło się jednak jedno "ale". Partner mamy – nie zamykała mu się buzia, cały czas gadał jakieś seksistowskie i rasistowskie żarty, które nikogo nie śmieszyły - wyznaje kobieta.

Mężczyzna zaś uważał się za duszę towarzystwa i wciąż raczył rodzinę kolejnymi opowieściami. Gdy padał kolejny żart, zapadała cisza i nikt nie komentował niesmacznego dowcipu z nadzieją, że następny się nie pojawi. Niestety były to tylko złudne marzenia. Atmosferę dodatkowo podsycał fakt, że zaczepiał ludzi na ulicy i non stop chciał się wdawać w dyskusje polityczne.

- Jako wielki fan jednej z partii, próbował przekonać wszystkich do swoich racji, niejednokrotnie używając zdecydowanie zbyt mocnych słów. Po tygodniu wróciłam bardziej zmęczona, niż tam pojechałam - wspomina Magda.

"Kamień spadł mi z serca"

Aleksandra długo stresowała się kilkudniową wycieczką na Kaszuby, w którą wraz z narzeczonym mieli zabrać jego córkę z pierwszego małżeństwa. Choć znała dziewczynkę już bardzo dobrze, nigdy nie spędziły ze sobą więcej niż dwóch dni. W dodatku Ola nie ma dzieci - mamą zostanie za kilka miesięcy. Z tego też powodu bardzo jej zależało na tym, aby stworzyć dobrą relację z pięciolatką.

- Nie ukrywam, że z mamą małej nie mam świetnego kontaktu. Wiem, że mało przychylnie zapatrywała się na nasze plany wyjazdowe, ale w końcu się zgodziła. Po powrocie dostałam od niej telefon. Jej córka była bardzo zadowolona ze wspólne spędzonego czasu. Myślę, że to nam trochę pomoże w nawiązaniu relacji - mówi.

Ola dodaje, że jej rodzina wkrótce się powiększy. Pięcioletnia córka narzeczonego będzie mieć siostrę lub brata. Już teraz kobieta zdaje sobie sprawę, że będzie musiała poświęcić dużo czasu na to, aby dzieci wychować wspólnie.

Wspólny wyjazd rodziny patchworkowej

Dlaczego wspólne wakacje mogą być stresujące? Pedagożka społeczna zwraca uwagę, że bardzo ważne przy planowaniu takiego wyjazdu jest to, jak wyglądały nasze dotychczasowe więzi. Czy dzieci nasze i partnera znają się, oraz w jakim stopniu? Na ich relacje ma wpływ wiele czynników, w tym m.in. wiek, zainteresowania, sama emocjonalność, możliwości np. fizyczne.

- Na pewno nie proponowałabym pierwszego wakacyjnego wyjazdu w momencie, kiedy dzieci dopiero się poznały. Mimo że są to "przyjazne warunki". Dłuższy czas razem jest wymagający, więc kluczowe jest to, czy dzieci dobrze czują się w swoim towarzystwie.

Ekspertka podkreśla, że dzieci tworzą model rodziny patchworkowej i one są tutaj priorytetem. Przy planowaniu wakacji bardzo ważne w takim przypadku jest wybranie miejsca, które będzie odpowiadało każdemu członkowi rodziny.

- Na nasz pierwszy wspólny wyjazd wybraliśmy zorganizowane pole namiotowe nad jeziorem. Najmłodsze dziecko miało wówczas dwa lata, potem była cztery lata starsza dziewczynka, później cztery lata starszy chłopiec. Wiedzieliśmy, że wszystkie dzieci uwielbiają wodę. Wiedzieliśmy też, że będziemy mogli zrobić szereg różnych gier integrujących na łonie natury - wspomina Anna Andrzejczak, która sama funkcjonuje w rodzinie patchworkowej.

Konflikt przerywa wakacyjną sielankę

Na każdych wakacjach może dojść do konfliktu. Wówczas ważne jest, aby partnerzy wspierali się i szukali wspólnie rozwiązania, przy jednoczesnym uszanowaniu każdego dziecka.

- Musimy postępować w bardzo delikatny sposób. Nic nie może odbywać się na siłę. Dużo też zależy od tego, między kim zaistniał konflikt. Dzieciom oczywiście musimy dać przestrzeń, żeby ochłonęły, natomiast nie zostawiamy tego. Nie sprowadzamy też wakacji do znajdywania winnego. Staramy się doprowadzić do porozumienia przez formy zrobienia wspólnie czegoś miłego, pomimo konfliktu - tłumaczy pedagożka.

W takim przypadku partnerzy nie powinni rozdzielać się i spędzać czas osobno. Specjalistka dodaje, że musimy też nauczyć się tego, aby nie faworyzować w konfliktach swoich dzieci. To wszystko nie rozwiąże naszych problemów, a w przyszłości może poskutkować pogorszeniem się relacji.

- Uważam, że jeśli rodzina nie jest jeszcze mocno zgrana, to nie powinno dojść do wspólnego wyjazdu. To jest czas, kiedy dzieci powinny odpocząć, nam też należy się złapanie oddechu. Wyjazdy potem nas scalają. Później dzięki nim tworzy się historia rodziny patchworkowej. Natomiast ja zadaję pytania: jak długo funkcjonujecie państwo razem jako rodzina? Czy dzieci znają się na tyle długo, by wyjechać na kilka dni razem? - wylicza ekspertka.

Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB – #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (271)
Zobacz także