W PRL nazywano je kociakami. Władzy niezręcznie było z nimi walczyć
29.08.2024 10:20, aktual.: 31.08.2024 16:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Określenie papużki nierozłączki pasuje do kociaków i bikiniarzy jak ulał! Krzykliwymi, wyrazistymi strojami bikiniarki walczyły z socrealistyczną szarzyzną.
W literaturze bikiniarkom, czy też bikiniarom, mandolinistkom poświęca się nieporównywalnie mniej miejsca niż ich męskim odpowiednikom. Jak pisze Katarzyna Stefańska: "Wynika to z faktu, że mimo iż kociaki były nieodłączną częścią tej subkultury, mówiąc o bikiniarstwie, z góry przyjmuje się, że jego symbolem jest bażant w kolorowym krawacie, a nie bikiniarka w wąskiej spódnicy. Poza tym nagonka na tę subkulturę w zależności od płci różniła się. Mandoliniarze, którzy postrzegani byli jako chuligani i wrogowie Polski Ludowej, stanowili według władzy większe zło niż ich partnerki, dlatego na łamach prasy pisano o nich więcej".
Z pewnością powyższe stwierdzenie jest prawdziwe. Nie znaczy to jednak, że bikiniarki można pominąć milczeniem. Dziś mało kto o tym pamięta, ale w PRL-u dość często określano je… kociakami. Maciej Chłopek komentuje: "W pewnym momencie również dla tego zjawiska młodzieżowego ukuto termin o pejoratywnym wydźwięku, mówiono więc o kociakarstwie".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Modnisie z peerelowskich wyższych sfer
Skąd w ogóle wywodziły się mandolinistki zwane kociakami? Ponieważ w tamtych czasach nie każdy mógł sobie pozwolić na sprowadzanie modnych (i zapewne drogich) ubrań, dziewczyny bikiniarzy pochodziły raczej z wyżyn społecznych. Zdarzało się, że ich rodziny były powiązane z rządzącym Polską obozem. Władzy mogło być więc dosyć niezręcznie z nimi walczyć.
Z drugiej strony – kociaki tak samo jak ich partnerzy bikiniarze się buntowały. Ich postawa mogła być odpowiedzią na szarzyznę powojennej Polski. Ale mogło chodzić o coś jeszcze. Katarzyna Zajączkowska podkreśla, iż kobieta socrealizmu miała być przede wszystkim funkcjonalna, praktyczna, a w pracy równa mężczyźnie. Oznaczało to m.in. ogołocenie z mody. Kociaki marzyły jednak o indywidualnej ekspresji, walczyły o to, by wyglądać bardziej kobieco, ponętnie – uratować swój seksapil redukowany przez socrealizm.
Jak je widziano, tak je obsmarowywano…
Z czasem kociakarstwo przybrało formę bardziej masową. A wraz z rozpowszechnieniem się zjawiska pojawiły się pejoratywne komentarze. W prasie nazywano je m.in. "okryjbidami" i przedrukowywano krótkie fraszki z niezbyt subtelnym podtekstem, np.: "Kiedy widzę kociaków sylwetki prześliczne, / Pragnę znaleźć w ich ciałach pierwiastki mistyczne lub Toż to nie z sympatii jest! / Na kociaki jestem… pies!"
Główny bohater "Życia towarzyskiego i uczuciowego" Leopolda Tyrmanda, czołowego polskiego bikiniarza, mówi o bikiniarkach: "dziewczęta określały jeszcze dobitniej ich wspólnotę: były wysokie, długonogie, ubrane ekstrawagancko. Wśród odpoczywających w Zakopanem (…) tylko dziewczęta klanu ściągały na siebie spojrzenia, w których zdumienie, oburzenie i podziw wymykały się proporcjom grzeczności". Co ciekawe, książka powstała, kiedy styl bikiniarski dawno już odszedł w zapomnienie.
Strój bikiniarki? Feeria barw!
W przeciwieństwie do bikiniarzy, którzy paradowali w przydużych marynarkach, spłaszczonych kapeluszach i kolorowych skarpetkach, kociaki nie ograniczały się do jednego stylu i fasonu ubrań. Aczkolwiek pewne elementy ich garderoby były bardzo charakterystyczne. Jak opisywała Stefania Grodzieńska, swoje wytworne sukienki szyły "z materiału wprost z New Yorku z napisem «my darling» na brzuchu i «I love you» na… siedzeniu".
Oprócz sukienek nosiły także modne bluzki i koszule, obowiązkowo kolorowe, wzorzyste, skrojone na zachodnią modłę, lub równie kolorowe, obcisłe sweterki. Popularnym elementem stroju kociaków były też ciasne spódnice – oczywiście kolorowe – z długim rozporkiem z boku. I ten właśnie element garderoby upodobali sobie funkcjonariusze MO, którzy szykanowali bikiniarki. Otóż lubowali się w rozpruwaniu tychże rozporków (z wiadomym skutkiem). Zimą kociaki chętnie zakładały również spodnie oraz bardzo kolorowe szaliki.
Uzupełnieniem stylizacji był wyrazisty makijaż oraz… nylonowa siatka lub koszyk z wikliny, a w nim "parę drobiazgów, czasami i książka, że to niby odpowiednio świadczy o człowieku". Książka ta powinna być zagraniczna (analogicznie bikiniarze po kieszeniach upychali zagraniczne gazety), podobnie jak palone przez kociaka papierosy, najchętniej Lucky Strike’i czy Camele. Bikiniarki na wzór swoich partnerów przyjmowały też amerykańskie imiona. Szczególnie popularne wśród nich były chociażby Lucy, Mary czy Meg.
Zobacz także
Sporo na głowie
O urodzie kociaków mówiono, że jest "wampirza". Dziewczyny bikiniarzy wzorowały się na gwiazdach Hollywood takich jak Rita Hayworth. Na długich, rozpuszczonych włosach kręciły loki. Popularne były wśród nich także fryzury à la pudel lub na chłopczycę. Bikiniarki miały również własną wersję plerezy, którą nazywano "bobo". Często można je też było zobaczyć z końskim ogonem, nawiązującym do angielskich teddy girls oraz amerykańskich bobbysoxers. Ale chyba najciekawszą fryzurą był tzw. "wściekły kociak", który pojawił się w 1954 roku i polegał na założeniu, że "im brzydziej tym ładniej".
Buty à la danse macabre
Oczywiście kociaki musiały być modnie ubrane od głów do stóp. Jakie obuwie nosiły? Stefania Grodzieńska wspominała, że w latach 50. popularne wśród nich były "pantofle złożone z kupy słomy pod nogą, a kolorowej szmaty na nodze". W cenie były też wysokie obcasy oraz buciki "à la Rita" (Hayworth). Z drugiej strony niektóre dziewczyny zapatrywały się na swoich partnerów i zakładały ciężkie buty – tzw. bombowce.
Popularne wśród nich były również tzw. trumniaki, czyli pantofle, które "kobiety dawniej nosiły tylko do trumny, a teraz również na dancingi". Były to czarne płaskie pantofle, porównywalne do baletek, czasem z przerobionych tenisówek, pozbawionych części przeznaczonej na sznurówki. I prawidłowo. Bo czy prawdziwą bikiniarkę miało prawo cokolwiek ograniczać?
Bibliografia:
- M. Chłopek, "Bikiniarze. Pierwsza polska subkultura", Wydawnictwo Akademickie "Żak", Warszawa 2005.
- T. M. Głogowski, "Bikiniarze – próba portretu", "Przegląd Artystyczno-Literacki PAL", nr 3-4/2002.
- K. Stefańska, Bikiniarze w "Przekroju". Podwójna narracja, "Zagadnienia Rodzajów Literackich", zeszyt 2/2023.
- "Świat bez dżinsów–moda młodzieży powojennej", muzeum.szczecinek.pl (dostęp: 12.06.2024).
- K. Zajączkowska, "Odpowiedzialna moda. Guilt-free przewodnik po slow fashion", Wydawnictwo Znak Koncept, Kraków 2022.