Serafin Andrzejak szyje koce i kominiarki dla Ukraińców. Do pomocy włączają się inni projektanci
Kiedy na Ukrainę spadły pierwsze bomby, w Mediolanie rozpoczynał się trzeci dzień Tygodnia Mody. Środowisko projektantów, modelek i stylistów nie zareagowało. Trwały pokazy, imprezy, sesje zdjęciowe. – Strasznie mnie to zbulwersowało – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Serafin Andrzejak, projektant, laureat Fashion Designer Awards. Wraz z krawcowymi, z których trzy pochodzą z Ukrainy, zaczął działać. Do zainicjowanej przez niego akcji pomocowej dla walczących Ukraińców może włączyć się każdy.
10.03.2022 | aktual.: 10.03.2022 15:12
- Zaczęło się od pomysłu krawcowej, która dowiedziała się, że żołnierze obrony terytorialnej i cywile potrzebują kamuflaży, konkretnie siatek maskujących. Uznaliśmy, że tworząc je pomożemy, wykorzystując jak najlepiej nasz sprzęt, czyli maszyny do szycia i zasoby ludzkie, którymi dysponujemy – potwierdza projektant.
Każdy może zrobić coś dobrego
Działanie okazało się najlepszym remedium na smutek, ból, rozczarowanie i przygnębienie towarzyszące pracującym z Andrzejakiem Ukrainkom w pierwszych dniach wojny. Jedna z nich była zresztą w tym czasie w kraju. Mimo głosów sprzeciwu wyjechała tam w sobotę 19 lutego, ponieważ wezwały ją sprawy rodzinne. Wróciła dopiero po 10 dniach – do Polski udało się jej przyjechać z synową i jej dziećmi samochodem. W Żytomierzu zostawiła męża i dwóch synów.
- Gdy nasz pomysł zaczął się rozwijać, wstąpiła w nie werwa. Wiedzą, że mogą zrobić coś dobrego dla swojego kraju i chociaż w ten sposób przyczynić się do lepszej obrony i bezpieczeństwa osób, które walczą o jego wolność. Widzę ogromne zaangażowanie. Wszyscy zostajemy w pracowni po godzinach, tniemy materiały i szyjemy kominiarki oraz koce do 19.00-20.00 – relacjonuje Andrzejak.
Pomoc stronie ukraińskiej
Od początku konsekwentnie skupiają się na pomocy stronie ukraińskiej. Wyszli bowiem z założenia, że uchodźcy, którym udało się przedostać do Polski, mogą liczyć na liczne organizacje i oddolne działania zaangażowanych Polaków. Akcji pomocowych skierowanych do Ukraińców walczących z agresorem jest mniej.
- W schronach panują okropne warunki. W moim mieszkaniu nocowali matka z dzieckiem. Spędzili 48 godzin w zimnej piwnicy. Gdy nadarzyła się okazja do ucieczki, wyszli jak stali i uciekli. Nie mieli możliwości powrotu do mieszkania, zabrania potrzebnych rzeczy. Dlatego szyjemy także koce i przekazujemy je w transportach do Ukrainy – tłumaczy mój rozmówca.
W akcję tworzenia siatek maskujących od początku chciał włączyć jak najwięcej osób ze środowiska. – Pomyślałem, że to również dobry pomysł, by się skonsolidować. Pokazać, że branża mody nie jest egoistyczna i egocentryczna – mówi. Dlatego wystosował w social mediach apel do innych projektantów o pomoc w postaci materiałów. Sam oferował czas swój oraz pracowników, sprzęt, nici, miejsce, prąd. Prosił wyłącznie o materiały.
Na apel odpowiedzieli m.in. duet Bizuu, Risk made in Warsaw, Tomaotomo, Gosia Baczyńska, Mosquito, ale też mniejsze marki jak The Miracle Makers, Nikola Fedak, PresKA, Son Trava czy ACEPHALA, a także szwalnie, producenci tkanin oraz hurtownie.
– Szczerze mówiąc spodziewałem się większego odzewu, szczególnie ze strony naprawdę dużych nazwisk, ale i tak jestem zadowolony, że możemy działać. Codziennie odbieram kolejne trzy lub cztery telefony z pytaniem, jakich materiałów potrzebujemy – dodaje Andrzejak.
W przypadku siatek maskujących rodzaj tkanin ma kluczowe znaczenie. Sprawdzają się te naturalne, oczywiście w odpowiednich kolorach: brązach, beżach, oliwkowym, khaki. Sztuczne włókna nie spełnią swojej roli, ponieważ odbijają promieniowanie podczerwone stosowane np. w noktowizorach. Są także łatwopalne, w kontakcie z ogniem zaczynają się topić, a to zagraża bezpieczeństwu osób przebywających w pobliżu.
Z kolei dzianiny szybko nasiąkają, gdy pada deszcz lub śnieg. Siatka robi się ciężka i przestaje spełniać swoją rolę. By jednak ich nie marnować, Serafin i jego krawcowe zaczęli szyć kominiarki dla walczących, a następnie również koce dla ludności cywilnej.
Rzeczy z Polski trafiają na front
- Mamy pełną świadomość, że cywile i obrona terytorialna nie mają dojścia do technicznych materiałów wykorzystywanych w technologii wojskowej. Dostajemy jednak sygnały od strony ukraińskiej, że rzeczy, które wysyłamy do nich każdego dnia, faktycznie się przydają i spełniają swoją rolę. Od nich wiemy też np., że na froncie całkowicie nieprzydatne są poliestry. To po prostu kwestia bezpieczeństwa, nie możemy przekazywać walczącym czegoś, co będzie niezdatne do użycia – tłumaczy Andrzejak.
Dziś w jego pracowni powstają paski potrzebne do siatek maskujących, które są wysyłane bezpośrednio do Lwowa. Tam Ukrainki-wolontariuszki robią z nich siatki, ponieważ do tego nie potrzeba maszyn czy umiejętności krawieckich. Natomiast kominiarki oraz koce szyte są na miejscu, w Warszawie, a następnie transportowane cywilnymi konwojami do granicy z Polską. Później trafiają do rąk Ukraińców wiozących je do Lwowa, gdzie są rozdzielane na bieżąco według potrzeb terytorialnych.
W akcję mogą włączyć się również osoby niezwiązane z modą. Wystarczy kupić naturalne tkaniny: bawełnę, len, koszulówkę czy dzianinę w kolorach ziemi i wysłać do pracowni Serafina Andrzejaka.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!