Silikonowy raj
Dwie rzeczy wydają się być wszechobecne w Wenezueli – wilgoć i silikonowe biusty
14.12.2009 | aktual.: 01.07.2010 10:21
Dwie rzeczy wydają się być wszechobecne w Wenezueli – wilgoć i silikonowe biusty. I o ile przed pierwszą można się chronić podkręcając klimatyzację, o tyle te drugie atakują nas zewsząd i o każdej porze. I, przynajmniej w moim przypadku, o podkręcaniu nie ma mowy.
Już na lotnisku uderza nas fala gorącego, wilgotnego powietrza. Nim jednak zdążymy ochłonąć, dostajemy w głowę miseczkami D przedstawicielki straży granicznej. Zamiast rzeczowo odpowiadać na pytania, wzrok bezwiednie pada na wypukłość oddzielającą całkiem skutecznie głowę z szyją od reszty tułowia. Wydaje się, że w Wenezueli grawitacja nie działa, gdy wkoło sprężynują i sterczą radośnie biusty klonów Dolly Parton.
Bo trzeba przyznać, że półśrodków się tutaj nie stosuje. Wydaje się, że litery B i C wyleciały ostatnio z alfabetu (A nigdy nie znano). W drodze do hotelu taksówkarz biadoli, że to jakiś wariacki piersiasty wyścig zbrojeń i że nie wiadomo, jak to się skończy. „Nie uświadczysz poczciwych naturalnych biustów w tym kraju. A dziewczyny robią je coraz większe i większe”, kręci smętnie głową stary Pedro. Dziwnie brzmi tego typu lament, ale faktycznie, jak okiem sięgnąć sterczy silikon.
Idąc ulicą można odnieść wrażenie, że już 13-latki odwiedzają chirurgów, a wcale bym się nie zdziwił, gdyby za chwilę sztuczny biust stał się popularnym prezentem komunijnym. Droga od iPodów do d-cycków wydaje się być krótka, jak lista politycznych przyjaciół prezydenta Hugo Chaveza w Białym Domu. A przecież nie trzeba poprzestawać na piersiach. Wchodzącym w dorosłość 18-latkom można zaproponować korektę pośladków. To nic, że panie ze sztucznym tyłkiem wyglądają jakby ktoś im włożył do spodni połówkę piłki lekarskiej. Również ta moda zatacza coraz szersze kręgi i tylko czekać na pierwsze modele samochodów ze specjalnie profilowanymi fotelami, że o kolekcjach dżinsów z odpowiednią wypukłością nie wspomnę.
Po jakimś czasie człowiek przyzwyczaja się i przestaje wpatrywać zdumiony w każdą przechodzącą sprzątaczkę (egalitaryzm tej mody jest równie uderzający, co skala zjawiska). Jednak świadomość, że w promieniu dwóch godzin lotu kontakt z naturalnym biustem jest utrudniony, bywa deprymująca. A chociaż stare przysłowie mówi, że „podróże kształcą” i może warto by poznać zalety silikonowych piersi "organoleptycznie", to w tym przypadku bardziej do mnie przemawia powiedzenie, że „wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. Bo mnie ten cały silikon nie kręci. A Polki swoich naturalnych piersi w rozmiarze B i C wstydzić się absolutnie nie muszą.