ModaStyl sportowy łamany przez miejski

Styl sportowy łamany przez miejski

Styl sportowy łamany przez miejski
Źródło zdjęć: © Fashion Magazine
06.02.2009 13:33, aktualizacja: 09.02.2009 13:01

Modelka i bardzo ambitna prezenterka. Choć jeszcze studiuje, na dobre zadomowiła się już w polskim show-biznesie. Ma swój oryginalny styl i konsekwentnie podąża własną drogą. Jej szafa pełna jest wygodnych ciuchów, ale można też znaleźć coś glamour. Nam zdradza, na czym polega jej zabawa modą.

Modelka i bardzo ambitna prezenterka. Choć jeszcze studiuje, na dobre zadomowiła się już w polskim show-biznesie. Ma swój oryginalny styl i konsekwentnie podąża własną drogą. Jej szafa pełna jest wygodnych ciuchów, ale można też znaleźć coś glamour. Nam zdradza, na czym polega jej zabawa modą.

Jak wygląda Agnieszka Popielewicz na co dzień?

Na co dzień noszę bluzy i dżinsy. Na szczęście moda jest zabawą i bluzy nie muszą być stricte sportowe. Ostatnio dostałam w prezencie odważną, odblaskową bluzę Galliano. Lubię też styl Diesla. Ale nie przywiązuję się do marek. Nie wybieram rzeczy z widocznym logo.

Marki są nieważne?

Nie mam potrzeby, by wchodzić do drogich sklepów. Jeśli coś mi się podoba, nie ma znaczenia, czy to jest Troll, Mexx, czy second hand. Zdarzało mi się, że ktoś namówił mnie na Choo, Miu Miu, czy Versace. Jednak nie przekonałam się do tych ciuchów tak, jak do rzeczy, które sama sobie gdzieś wygrzebałam. Niestety, czasami stawiam na ilość, a nie na jakość, nad czym ubolewa moja mama. Ona woli, żebym kupiła jedną rzecz, a dobrą niż kilkanaście kiepskich.

Nosisz rzeczy po mamie?

Zdarza się. Mam jej czapkę z lisa, na którą kiedyś patrzyłam i myślałam: „Jak to można nosić”?! A w tej chwili jest bardzo modna i czasami ją wkładam.

Lubisz futra?

Nie, jeszcze nie ten wiek. Futra pasują do dojrzałych kobiet, dodają im klasy i powagi. Ale tej zimy pozwoliłam sobie na kurtkę sportową z kołnierzem z lisa. W Warszawie dostało mi się za nią. Dlatego noszę ją w Katowicach. Ale lubię sztuczne futerka, zwłaszcza krótkie, w młodzieżowym stylu. Futrem można przełamać sportowy styl.

Co z czym łamiesz?

Nie przywiązuję się do konwencji, nie lubię konsekwencji. Nie należę do dziewczyn, które siadają w niedzielę i przygotowują zestawy na cały tydzień. Lubię nosić tenisówki do marynarki. Sztuką jest zestawić rzeczy pozornie kompletnie do siebie niepasujące. Kto przygotowuje zestawy na cały tydzień?!

Moje koleżanki. Ja jak mam się w coś ubrać, to otwieram szafę i szukam tego, co czyste i wyprasowane. To jest klucz do wyboru stroju.

I co z niej wyciągasz?

Jeszcze dwa lata temu lubiłam wyglądać elegancko. Zawsze, nawet wtedy, kiedy wychodziłam do supermarketu, byłam nienagannie ubrana. Makijaż, perfumy, szpilki. A teraz?! Wychodzę z domu w dresie.

Lubisz sportowe rzeczy na co dzień, bo w pracy musisz być glamour?

Tak. Kiedy przychodzę do osiedlowego sklepu, panie patrzą na mnie dziwnie, bo wyglądam zupełnie inaczej niż w telewizji i gazetach – bez makijażu, w poszarpanych spodniach, luźnej bluzie.

Męczy Cię to?

Trochę. Jestem zmęczona tym sztywnym wizerunkiem, nad którym ciągle ktoś pracuje i coś prasuje. Jak sobie wyobrażę, że miałabym to co dzień robić sama – staranny makijaż, upinanie włosów – to myślę: o nie! Nie byłabym szczęśliwa.

Co zakładasz na uczelnię? Przecież studiujesz i to dziennie?

Lubię dżinsy. Mam ich nie mniej niż butów. Ale, jak się przyczepię do jednych, to noszę, aż się zniszczą. Ostatnio dowiedziałam się, że znowu będą modne dzwony, a ja za nimi nie przepadam. Uwielbiam za to rurki, zwłaszcza ze stretchem, które do mojej sylwetki pasują idealnie. Najbardziej odpowiadają mi te z Bennetona, bo są tam moje rozmiary. Do dżinsów wkładam oficerki lub trampki – Pumy. Dzięki skórze i połyskowi przełamują sportowy styl. Lubię też szaliki. Ostatnio moim ulubionym jest ten od Burberry w charakterystyczną kratkę.

Ile masz butów?

Oj dużo...! Jeśli kiedyś spełnię swoje marzenie i będę miała mieszkanie z garderobą, to buty dostaną swoją ścianę. Każda para będzie stała oddzielnie. Mam kilka „historycznych” egzemplarzy.

Agnieszko, masz 24 lata, więc „historyczne” to pewnie te od Pierwszej Komunii?

To te, które przyniosły mi szczęście i wygrałam w nich konkurs „Matka i Córka” zorganizowany przez firmę Oriflame. Albo buty mamy sprzed 20 lat. Przywiozła je ze Stanów. Takie na kwadratowych, wysokich obcasach. Trudno poznać, że mają już tyle lat. Mam też czerwone szpilki, w których byłam na studniówce… Na co dzień chodzę tylko na płaskich obcasach, jednak wieczorem obowiązkowo wkładam szpilki! Nie lubię żadnych stanów pośrednich typu: kaczuszki, półobcasy. Zimy nie wyobrażam sobie bez wysokich, skórzanych oficerek. Mam też różne „pluszaki” na płaskich obcasach. Latem biegam w japonkach, a kiedy wkładam sandałki, to tylko na obcasach. Od kiedy nosisz obcasy?

Od trzeciej klasy liceum. To był taki czas w moim życiu, że niezależnie od tego czy śnieg, czy błoto, obcas musiał być!

Słyszałam, że oprócz butów kolekcjonujesz torebki?

Tak. Moja ulubiona to wydrążony kokos, wyłożony w środku tkaniną. Przywiozłam ją z Turcji, robi wrażenie. Na co dzień noszę olbrzymie torby. Muszą się tam zmieścić książki, ładowarki, telefony, kalendarze – masa rzeczy. Na wieczorne wyjście zabieram małą kopertówkę. Mam ich kilka w różnych kolorach.

Czy torebki dobierasz pod kolor butów?

Był czas, że tak robiłam, ale teraz ważniejsza jest dla mnie fantazja i dowolność.

Jesteś pewnie najlepiej ubraną osobą na roku?

Na Uniwersytecie Warszawskim jest mnóstwo dobrze ubranych dziewczyn. To także te, które w niedzielny wieczór szykują zestawy. Mam wrażenie, że mogę się od nich czegoś nauczyć. One mają wszystko jak wyjęte z żurnala, perfekcyjne. I to wcale nie muszą być rzeczy z markowych sklepów. Są kobiety, które dysponują dużym budżetem, a ubrane są fatalnie. W lumpeksie można znaleźć ciuchy, które wyglądają, jakby je uszył znany projektant. Coś takiego potrafi Karolina Malinowska, moja koleżanka ze studiów, modelka. Chodziła na wybiegach u największych i wie, na czym polega moda. Czasem pytam: „Skąd to masz”, myśląc że to strój z najnowszej kolekcji znanej firmy, a ona: „Z lumpeksu”. Ma talent, odwagę i naturalność.

Dużo o niej mówisz. Jest dla Ciebie wzorem?

Tak. Ma paryski szyk. I klasę.

Rzadko pokazujesz się na bankietach w intensywnych kolorach. Nie lubisz?

Mam problem z czerwienią, bielą i niebieskim. Ale nie bronię się. Lubię beże, czerń, fiolet. Boję się, że skoro jestem blondynką, to będę banalnie wyglądała w zdecydowanych kolorach.

Mam wrażenie, że nigdy nie przechodziłaś okresu buntu? Zawsze grzecznie, elegancko, spokojnie.

Rzeczywiście. Nigdy nie chciałam mieć kolczyka w nosie albo czerwonych włosów. Nie miałam też plakatu idola na ścianie.

O Twoim stylu można powiedzieć: sportowy, łamane przez miejski?

Tak. I dobrze się w tym czuję. To wypadkowa tego, co w życiu robię z tym, kim jestem.

POLECAMY

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (1)
Zobacz także