Sześciolatki pójdą do szkoły!
W latach szkolnych 2009/2010-2011/2012 na wniosek rodziców do szkoły może
pójść każde dziecko, które kończy sześć lat.
20.03.2009 | aktual.: 31.05.2010 20:05
Sejm odrzucił weto prezydenta ws. sześciolatków
Sejm odrzucił w czwartek weto prezydenta Lecha Kaczyńskiego do nowelizacji ustawy o systemie oświaty, która m.in. obniża wiek obowiązku szkolnego z siedmiu do sześciu lat.
W nowelizacji zapisano, że wszystkie sześciolatki obowiązkowo do szkół mają trafić od 2012 roku. Rok wcześniej wprowadzony będzie obowiązek rocznego wychowania przedszkolnego dla wszystkich dzieci 5-letnich.
"Odrzucenie weta prezydenta do nowelizacji ustawy o systemie oświaty, to szansa na lepsze jutro, szczególnie dla tych dzieci, które do tej pory nie miały szans na dostęp do dobrej, wczesnej edukacji" - oceniła minister edukacji Katarzyna Hall.
Jak mówiła, chodzi jej o 5-letnie dzieci, które od 1 września tego roku będą miały prawo do rocznego, bezpłatnego wychowania przedszkolnego. Zgodnie z nowelizacją, samorządy będą musiały zapewnić miejsca w przedszkolach wszystkim pięciolatkom, których rodzice będą tego chcieli.
Minister przypomniała, że trzy pierwsze lata (lata szkolne 2009/2010-2011/2012) wprowadzania reformy, to czas na przygotowanie szkół do przyjęcia sześciolatków; w tym czasie o tym, czy dziecko pójdzie wcześniej do szkoły, zdecydują rodzice. "Nawet jeśli na początku tylko kilka procent rodziców zdecyduje się na wcześniejsze posłanie dzieci do szkół, to i tak będzie sukces, bo zacznie się zmiana na lepsze" - oceniła Hall.
Pozytywnie o decyzji Sejmu wyraża się też dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej (CKE) Krzysztof Konarzewski. "Wreszcie przeszliśmy na model zachodni, a nasze sześciolatki nie są głupsze od sześciolatków w innych krajach" - powiedział. Jednocześnie zaznaczył, że trzeba zrobić wszystko, "by sześciolatki w tych pierwszych latach nie zapłaciły zbyt wysokiej ceny za tę reformę".
Obniżenie wieku szkolnego to trend ogólnoświatowy, ale reforma musi być dobrze przygotowana - uważa też przewodnicząca Krajowego Forum Oświaty Niepublicznej i dyrektor Społecznego Gimnazjum nr 20 w Warszawie Krystyna Starczewska. Jej zdaniem, najważniejszą rzeczą, której "ta reforma nie dotyka, jest rozwój przedszkoli". "To jest podstawowa sprawa, która wpłynie na to, jak będą przygotowane dzieci do rozpoczęcia nauki w szkole" - podkreśliła Starczewska.
Według dyrektora Centrum Edukacji Obywatelskiej (CEO) Jacka Strzemiecznego, choć są uzasadnione wątpliwości, jeśli chodzi o wprowadzenie do szkół sześciolatków, ale decydujący w tej sprawie jest okres przejściowy. Generalnie jednak - jego zdaniem - reforma będzie dobrze służyć oświacie, m.in. przez lepsze dostosowanie do potrzeb i urealnienie programów nauczania w szkołach.
Z umiarkowanym optymizmem o znowelizowanej ustawie wypowiada się prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. W jego opinii, "o prawdziwych wymiarach" zmian przekonać będzie się można dopiero wówczas, kiedy "zderzą się one z rzeczywistością". "Zobaczymy, czy sprawdzą się nadzieje ministerstwa związane z faktem, że sześciolatki posłane wcześniej do szkoły będą miały łatwiejszy start w dorosłe życie" - zaznaczył.
"To będzie katastrofa dla polskiej edukacji" - tak decyzję o odrzuceniu weta prezydenta skomentowała Karolina Elbanowska ze stowarzyszenia "Ratuj maluchy".
"Największa katastrofa będzie dotyczyć dzieci wiejskich, ponieważ one trafią do szkół jako pięciolatki, ponieważ w Polsce nie ma przedszkoli i ta reforma tego nie zmieni" - powiedziała Elbanowska.
Z odrzucenia weta cieszą się kluby parlamentarne PO i Lewica. Uważają, że reforma, którą wprowadza nowelizacja ustawy oświatowej, to inwestycja w przyszłość polskich dzieci. Według wiceszefa PO Waldy Dzikowskiego, rozwiązania zawarte w ustawie pozwolą zwiększyć liczbę dzieci uczęszczających do przedszkoli. "Mamy najniższy wskaźnik posyłania dzieci do przedszkola. To jest katastrofa" - przypomniał Dzikowski.
Zdaniem wicemarszałka Sejmu Jerzego Szmajdzińskiego (Lewica), wcześniejszy start edukacyjny jest szansą dla bardzo wielu dzieci mieszkających w mniejszych miastach i miejscowościach. Jak zaznaczył, kryzys to czas, w którym najbardziej opłaca się inwestować w edukację.
PiS i reprezentanci prezydenta oceniają ją jako groźną. Według Sławomira Kłosowskiego, czwartkowe głosowanie to "porażka dla polskiej szkoły". Podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Andrzej Duda ocenił, że ponowne uchwalenie nowelizacji ustawy oświatowej mimo "ogromnych mankamentów", na które wskazał prezydent i niektórzy posłowie opozycji stanowi "duże zagrożenie dla polskiego systemu oświaty".
"Zobaczymy 1 września, czy zapowiedzi rządu, że polski system oświaty: szkoły i przedszkola są do tej reformy przygotowane. Zobaczymy, czy rząd miał rację, czy miał rację prezydent, mówiąc, że jest to na dziś nieco ryzykowne" - powiedział dziennikarzom Szef Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński.
Prezydent wetując ustawę argumentował, że choć opowiada się za obniżeniem wieku obowiązku szkolnego, nie podpisał nowelizacji, ponieważ kryzys gospodarczy nie jest najlepszym okresem do przeprowadzania reformy oświaty. Uznał także, że reforma powinna być lepiej przygotowana.
L.Kaczyński zarzucił również nowelizacji m.in. nadmierną decentralizację oświatowych zadań państwa oraz nieuzasadnione zwiększenie swobody organów prowadzących szkoły i placówki oświatowe poprzez ograniczenie uprawnień kuratorów. (PAP)