Szewc bez butów chodzi. Ale czy w dzisiejszych czasach jeszcze może?
Czy zaufałabyś otyłemu dietetykowi? Poszła na rehabilitację do fizjoterapeuty z wadą postawy? Uwierzyła dziennikarce piszącej o urodzie, która nie wygląda jak lalka Barbie? Czy wygląd i wizerunek mają wpływ na poziom profesjonalizmu? Odpowiedź wydaje się oczywista.
Czy trenerka fitness może być gruba?
Kilka tygodni temu pisałam tekst o luksusowych i niskobudżetowych kosmetykach. Rozmawiałam z ekspertkami branży urodowej: dziennikarką Marią Kowalczyk i blogerką oraz makijażystką Agatą Herbut. Kowalczyk ma 15 lat doświadczenia. Herbut – 9. Obie mają ogromną wiedzę i udzieliły wartościowych porad.
W komentarzach wylał się na nie hejt. Dlaczego? Bo dziennikarka miała "zbyt różowy róż", a makijażystka – "brzydką grzywkę". Hejtujący komentatorzy uznali, że ekspertki nie zasługują na to miano, bo nie wpisują się w ich (hejterów) kanon piękna i oczekiwania, jak powinna wyglądać specjalistka od urody.
Może to media społecznościowe, a może większa wiedza na temat marketingu i marek osobistych sprawiły, że od ekspertów, w jakiejkolwiek dziedzinie, oczekujemy spójności wizerunku z wykonywanym zawodem. Trener osobisty ma być szczupły i wysportowany, manikiurzystka mieć nienaganne dłonie, psycholog dziecięca – idealne grzeczne (cokolwiek to oznacza) dzieci.
Najpierw trzeba zdobyć zaufanie
Zaczęłam się zastanawiać, czy brak spójności w wizerunku eksperta rzutuje negatywnie na jego wiedzę. Słowem, czy da się schudnąć pod okiem dietetyka z nadwagą lub przygotować do maratonu z trenerem, który pije i pali? Zdaniem doktora Sergiusza Trzeciaka, eksperta od personal brandingu, to nie tyle pytanie o kompetencje, co o zaufanie. Bo wizerunek nie ma wpływu na kompetencje, skończone studia, przeczytane książki. Otyły dietetyk może być świetnym ekspertem, tylko najprawdopodobniej nie będzie miał imponującej listy klientów. Dlaczego? Bo gdy dopiero budujemy swoją pozycję, nasza marka osobista nie jest jeszcze silna, wizerunek jest pierwszą i najskuteczniejszą reklamą. Pod warunkiem, że jest spójny.
Kardiolog po stażu, który zaczyna karierę w przychodni, nie może przyjmować pacjentów z e-papierosem zawieszonym na szyi. Bo nie będzie wiarygodny, gdy zacznie namawiać pacjenta z wieńcówką do rzucenia palenia. Tylko eksperci najwyższej rangi mogą pozwolić sobie na rysy w wizerunku. Profesor Zbigniew Religa palił jak smok i operował serca ludzi, którym tytoń zniszczył zdrowie. Pacjentom pewnie kazał rzucić palenie. Ale nikt nie kwestionował jego osiągnięć na polu medycyny.
Anna Lewandowska jest absolwentką AWF i dietetyczką. Układa jadłospisy dla sportowców z najwyższej półki, jest bizneswoman, prowadzi kilka firm. Ale jest też kobietą i "żoną swojego męża" – Roberta Lewandowskiego. I pewnie dlatego jej kompetencje są zawsze kwestionowane, a potknięcia – bezlitośnie wytykane. Dość wspomnieć wypowiedź o dużej zawartości białka w gęsim smalcu, która zyskała jej nominację do Biologicznej Bzdury Roku i lawinę niepochlebnych komentarzy.
Choć w tym konkretnym wypadku to nie rysa na wizerunku a błąd merytoryczny sprawiły, że Lewandowska była krytykowana. Z drugiej strony ta sama gwiazda zebrała oklaski, gdy w komentarzu pod zdjęciem w mediach społecznościowych zdradziła, że przed okresem zdrowe superfoods najchętniej zamieniłaby na czekoladę i kabanosy. Wniosek? Lubimy, gdy gwiazdy pokazują swoją "ludzką" stronę. Ale popełnianie błędów do tej kategorii się nie zalicza. Zwłaszcza gdy jesteś kobietą.
Mężczyźni mogą więcej?
Linie podziału na to, co jest akceptowalne, a co nie, w kontekście marki osobistej, przebiegają w kilku kierunkach. Jeden oparty jest na płci. Mężczyznom więcej uchodzi na sucho. Z wielu rzeczy zwyczajnie nie muszą się tłumaczyć. Przykład? Pierwsze zdjęcia Meghan Markle i księcia Harry'ego z synem. Meghan jest krytykowana / chwalona za strój, fryzurę, brzuch, sylwetkę, uśmiech. Harry? Na wzmiankę zasługuje tylko to, że trzyma w ramionach syna, co jest odstępstwem od brytyjskiej tradycji – na pierwszych zdjęciach to matka z reguły trzyma potomka – i że żartuje, jak zawsze.
Druga linia? Prestiż wykonywanego zawodu. Przedstawiciele tych uważanych za prestiżowe (incydentalnie, najczęściej wykonywane przez mężczyzn) mogą pozwolić sobie na pewne niedostatki. Jak wspomniany już kardiochirurg Zbigniew Religa czy założyciel Facebooka Mark Zuckerberg. Ich marka osobista nie jest oparta na wizerunku zewnętrznym i fakt ten jest powszechnie akceptowalny. Dresowe bluzy Zucka są wręcz traktowane jako uroczy objaw ekscentryzmu. Gdyby Sheryl Sandberg, również pracująca w Facebooku, postanowiła skopiować styl szefa, świat zapewne by się skończył, hejterzy mieliby używanie co najmniej przez jeden dzień, a bulwarówki zapewnioną sprzedaż przez następny tydzień. Ale to osoby ze świecznika.
Szeregowe dietetyczki, trenerzy, fizjoterapeuci czy nawet dermatolodzy bądź chirurdzy plastyczni muszą liczyć się z tym, że są reklamami swoich profesji, swoich firm. Oczekiwania klientów są dwutorowe: z jednej strony chcemy profesjonalnej porady i opieki, z drugiej oczekujemy, że wizerunek eksperta będzie zachętą, obietnicą, aby o siebie zadbać. Jeśli zastosujemy się do ich zaleceń, będziemy wyglądać tak, jak oni.
Różne kanony piękna
To, że oceniamy książki po okładce, to również wina mediów. Do programów śniadaniowych codziennie zaprasza się kilku ekspertów. Wszyscy dobierani są według klucza dostępności i atrakcyjności. Aby na kanapach największych stacji zasiadła ekspertka, która ma rozmiar większy niż 38 i lat więcej niż 40, musi być naprawdę dobra. Bo zawsze można znaleźć kogoś młodszego, kto ładniej wygląda "w obrazku". To myślenie przenosi się więc na nasze codzienne wybory.
Wspomniana na początku Maria Kowalczyk przeprowadzała wywiady z chyba wszystkimi lekarzami medycyny estetycznej w Warszawie. – Nigdy nie trafiłam na dermatologa z brzydką cerą. Ale nieraz trafiłam na kosmetyczkę z trądzikiem — to ciężka do wyleczenia choroba o różnych podłożach (problemy hormonalne, stres, wiele godzin pracy również sprzyjają powstawaniu niedoskonałości). I na dermatologa, który przesadza z ilością wypełniaczy i botoksu. Problemów z trądzikiem nie umiem krytykować, bo sama walczę z tą chorobą od 20 lat – zdradza dziennikarka i autorka bloga No Stress Beauty.
– Natomiast jeśli nieleczonemu trądzikowi towarzyszą powiększone usta, doklejone rzęsy, to wiem na wstępie, że ta osoba ma inne priorytety niż ja... Nadmiar zabiegów medycyny estetycznej widoczny gołym okiem, według mnie, dyskredytuje specjalistę. Dermatolog czy kosmetolog powinien być wizytówką swojego gabinetu. Mieć piękną, zdrową skórę. A jeśli zajmuje się odmładzaniem — jak najbardziej korzystać z zabiegów antiaging, ale z głową! Jak zaufać lekarzowi, którego twarz jest nieruchoma, usta wielkie jak pontony, a brwi uniesione w dziwny grymas? Nie odważyłabym się, a jednak gabinety tych osób pękają w szwach od ilości pacjentów. Może więc granica tego, co jest estetyczne, się przesunęła. Albo współczesne kanony piękna zmieniły się diametralnie i człowiek z ustami karpia i nieruchomym wyrazem twarzy jest synonimem piękna? – konstatuje Kowalczyk.
W czasach, gdy media społecznościowe otwierają nas na wiele różnych kanonów piękna, gdy modelki plus-size coraz częściej chodzą na wybiegach, gdy młodzi mężczyźni zdobywają popularność, tworząc makijażowe tutoriale, można by sądzić, że zaczynamy akceptować niedoskonałość ludzi. I coraz częściej akceptujemy. Na forum Kafeteria, w wątku poświęconym odchudzaniu, czytam, że pacjentki lubią, gdy ich dietetyk lub trener sam jest "po przejściach".
Oznacza to, że przeszedł przez drogę, na którą one teraz wkraczają i się nie poddał. Że na własnej skórze przekonał się, czym są napady głodu, chwile zwątpienia i walka z wagą, która nie chce drgnąć. Najlepiej, żeby w gabinecie czy telefonie miał swoje zdjęcia utrzymane w klimacie telewizyjnej metamorfozy "przed i po". To najbardziej motywuje. Ale czy mógłby dopiero na tę drogę wkraczać? Co to, to nie. W czasach, gdy piękni ludzie zarabiają więcej, każdy z nas chce być piękny. A jeśli nie może, zatrudnia ludzi, którzy są piękni za niego.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl