"Aż oczy bolą". Pracownicy siłowni w styczniu załamują ręce
Tłumy, brak wolnych miejsc na zajęcia i nieprawidłowe używanie sprzętów to tylko część rzeczy, jakie osoby ćwiczące na siłowniach i w klubach fitness obserwują na początku nowego roku. - Kiedy patrzę na ludzi, którzy ćwiczą bez żadnej wiedzy, aż mnie oczy bolą - mówi trenerka Anna Malinowska.
09.01.2024 | aktual.: 09.01.2024 09:04
"Nowy rok, nowa/y ja", "Od stycznia zacznę ćwiczyć", "Zapisuję się na siłownię". Chyba nie ma osoby, która chociaż raz w życiu nie wypowiedziała choć jednego z tych trzech zdań na początku nowego roku. Większość z nas tworzy bowiem postanowienia noworoczne, które dotyczą aktywności fizycznej. Dowodzi temu chociażby badanie Insight Lab dla Pyszne.pl z 10 stycznia 2023 roku, w którym ponad 60 proc. ankietowanych przyznało, że w styczniu chce zacząć się więcej ruszać. Czy w tym roku możemy spodziewać się czegoś innego? Niekoniecznie. Siłownie i kluby fitness przeżywają istne oblężenie.
"To jest krzywda za krzywdą"
Anna Malinowska jest trenerką z kilkuletnim doświadczeniem. Wśród swoich klientów ma zarówno kobiety, jak i mężczyzn, którzy albo dopiero zaczynają swoją przygodę z treningami, albo mają już pewne doświadczenie. Jak mówi, wielu z nich zapisuje się na treningi wraz z końcem roku, aby rozpocząć je już na początku stycznia. Anna, choć na to przystaje, nie ukrywa, że to "najgorszy czas z możliwych".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Zerwał z nią przez wygląd. Mówi, co zrobiła po rozstaniu
- Wygląda to tak: z jednej strony jako trenerka nie mogę narzekać, bo styczeń jest dla mnie pracowitym miesiącem, co bardzo doceniam. Ustalam wtedy treningi dla stałych i nowych klientów, a mój grafik jest wypełniony do granic możliwości. Z drugiej strony - szczerze nie cierpię tego okresu na siłowniach. Kiedy patrzę na ludzi, którzy ćwiczą bez żadnej wiedzy, umiejętności, aż mnie oczy bolą. To jest krzywda za krzywdą, pierwszy krok do kontuzji, czasem naprawdę poważnych - tłumaczy Anna w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Ludzie chcą zaoszczędzić, dlatego nie zapisują się na treningi personalne. Karnety czy wejściówki na siłownię są coraz droższe, więc to zrozumiałe. Ale nie można tak po prostu zapisać się na siłownię i ćwiczyć na każdym sprzęcie po kolei, nie wiedząc do czego służy, jak go prawidłowo używać lub ustawiać sobie za duże obciążenie - dodaje.
Podkreśla, że nowe osoby często nie chcą korzystać z pomocy tych doświadczonych.
- Nowym osobom zawsze polecam te mniejsze siłownie, osiedlowe, bo atmosfera jest na nich bardziej przyjazna. Naprawdę, jeżeli ktoś ma wątpliwości, jak używa się danego sprzętu, wystarczy zapytać inną osobę - tę, która wygląda na doświadczoną, zapoznaną z tematem. Takich jest wiele. Nie sądzę, żeby ktokolwiek odmówił pomocy. Trzeba tylko nieco odwagi - podkreśla.
"Najczęściej nie ma żadnych wolnych miejsc"
Słowa Anny potwierdza Magda, recepcjonistka, która od ponad trzech lat pracuje w klubie fitness. Widok napływających w styczniu osób - w szczególności kobiet, nie był i nie jest dla niej żadną nowością. Inaczej było jednak w przypadku innej recepcjonistki, która zatrudniła się w grudniu zeszłego roku. Z opowieści Magdy wynika, że dziewczyna była przerażona liczbą telefonów i SMS-ów z zapytaniami o zapisy na zajęcia w styczniu.
- Z roku na rok ludzie są mądrzejsi i zapisują się na zajęcia wcześniej niż 1 stycznia. Już chyba każdy wie, co dzieje w klubach fitness po nowym roku, więc zapisy zaczynają się w grudniu i trwają do początku stycznia. Wtedy grafik jest już zapełniony i najczęściej nie ma żadnych wolnych miejsc, niezależnie od zajęć - wyjawia w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dodaje, że wiek nie gra tu roli. Na zajęciach fitness pojawiają się obecnie zarówno bardzo młode kobiety - w tym nastoletnie, jak i starsze, po 60. roku życia. Podobnie jest z wybieranymi przez nich zajęciami, bo wcale nie jest tak, że młodsze panie wybierają te, na których pot będzie się lał strumieniami, a starsze - spokojniejsze.
- Starsze panie są moimi ulubienicami. Naprawdę, uwielbiam te kobiety. I to nie tylko dlatego, że cenię to, że ćwiczą w takim wieku, ale że wytrzymują dłużej od młodszych. Młode szybko się poddają i rezygnują mniej więcej po tygodniu, dwóch. Za to starsze przychodzą na zapisane zajęcia, dzielnie ćwiczą i są pełne energii - zdradza Magda.
Według niej zainteresowanie zajęciami mija zazwyczaj na początku lub w połowie lutego. Kobiety, które naprawdę chcą realizować swoje postanowienie noworoczne, zostają, a pozostałe - "przyjdą pewnie znów za rok".
Zobacz także: "Takich dużych to nie szyjemy". Dlaczego kobiety noszące rozmiar 40 traktuje się teraz jako plus size?
Makijaż, pot i niewyrabiająca klimatyzacja
Nie inaczej do kwestii styczniowego, "sportowego" oblężenia podchodzą osoby, które na siłowniach lub w klubach fitness ćwiczą regularnie. Joanna z Warszawy mówi, że to, co się dzieje tam po Nowym Roku, można by określić jednym słowem: koszmar. Ma on miejsce zarówno na recepcji, gdzie kolejki stają się ogromne, w szatni, gdzie "potem śmierdzi na kilometr", jak i na sali bądź salach, w których klimatyzacja ledwo zipie.
- Idziesz w styczniu na siłownię i się denerwujesz. Nie można normalnie wejść, przebrać się i spokojnie ćwiczyć. Są tłumy, jak przed świętami Bożego Narodzenia w galeriach handlowych, kiedy wszyscy kupują prezenty na ostatnią chwilę - oburza się Joanna.
W rozmowie z Wirtualną Polską zwraca uwagę jeszcze na dwie inne kwestie.
- Sama lubię kupować fajne, ale wygodne ubrania na siłownię, w których czuję się komfortowo. Ale niektóre kobiety traktują to miejsce trochę jak pokaz mody. Pełen makijaż, bardzo drogie ubrania, obuwie też za kilkaset zł. Zamiast ćwiczyć, robią sesję zdjęciową w lustrze, w pozycjach, w których wyglądają bardzo szczupło. To przykry widok - stwierdza.
Z tego też względu, jej zdaniem, to właśnie na początku nowego roku jest "wysyp zdjęć z siłowni w mediach społecznościowych", w których "większość osób pokazuje swoje wyidealizowanie życie, które z nowym rokiem stało się jeszcze bardziej idealne".
- Z tych najmniej przyjemnych rzeczy, na które nie można nie zwrócić uwagi, to okropny smród potu. Potem śmierdzi na kilometr. Przy takiej liczbie osób, jaka jest wtedy na siłowni, klimatyzacja ledwo wyrabia, więc ten zapach jest znacznie bardziej wyczuwalny niż normalnie - oznajmia.
- Pomijając oczywiście fakt, że powodem tego są czasem osoby, które średnio dbają o higienę i jeszcze przed wejściem na siłownię czuć od nich nieświeżym zapachem - zaznacza.
Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zobacz także: Problemy z higieną przyczyną kłótni w związkach. "Obrzydza mnie już nawet całowanie się z nim"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.