- We lwowskiej szkole spędziłem jeden dzień i "zaliczyłem" dwa alarmy bombowe. Widok, kiedy nauczyciele i uczniowie schodzą na lekcje do piwnicy i tam, przy świeczkach i dźwiękach alarmu, po prostu kontynuują naukę, rozerwał mi serce - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Jakub Tylman - nauczyciel i społecznik, który regularnie jeździ do Ukrainy z pomocą.