Tę muzykę mam we krwi
Cesaria Evora to dziś jedna z najbardziej cenionych artystek w Europie i na świecie. Jej znakami rozpoznawczymi są bose stopy i papieros w dłoni. Na scenie i w życiu - szczera, emocjonalna, charyzmatyczna.
05.08.2006 | aktual.: 08.08.2006 13:38
Cesaria Evora to jedna z najbardziej cenionych artystek w Europie i na świecie. Jej znakami rozpoznawczymi są bose stopy i papieros w dłoni, odpalany jeden od drugiego. Na scenie i w życiu - szczera, emocjonalna, charyzmatyczna. Ostatnia płyta Cesarii Evory, na której pojawiła się również Dorota Miśkiewicz, otrzymała właśnie status Złotej Płyty.
W specjalnym wywiadzie dla Wirtualnej Polski Cesaria opowiedziała o współpracy z polskimi artystami, miłości do muzyki i życiu na Wyspach Zielonego Przylądka.
Nazywana jest Pani królową Cabo Verde, mieszka Pani w małej miejscowości Mindelo. Tam też rozpoczęła Pani swoją przygodę z muzyką. Jak Pani wspomina ten okres?
W zasadzie każdy okres mojego życia wspominam chyba tak samo. Zdarzały się takie etapy życia, kiedy było wspaniale i żyło się naprawdę bardzo dobrze. Ale były też w moim życiu gorsze momenty, kiedy doskwierała bieda i trzeba było walczyć. Jednak niczego w życiu nie żałuję i ze wszystkiego jestem zadowolona. Każdy z tych życiowych etapów, również tych dawnych, kabowerdyjskich wspominam dobrze. Ten okres się już skończył, zaczął się zupełnie nowy – tę zmianę również przyjęłam pozytywnie.
W wywiadach mocno podkreśla Pani, że jest silnie związana z ziemią, z wyspami. Padają również pytania, dlaczego - skoro Pani tyle koncertuje po Europie - nie przeprowadzi się Pani do jednej z europejskich stolic. Pani jednak podkreśla, że to Cabo Verde jest tym jedynym domem.
Tak, rzeczywiście. Społeczność na wyspach jest bardzo zżyta. Czuję ogromną solidarność z narodem, dlatego bardzo często myślę i mówię w liczbie mnogiej "my, kabowerdyjczycy", zamiast "ja". Dzięki Pani muzyce więcej ludzi dowiedziało się o tym, jak ciekawie i pięknie może być na Wyspach Zielonego Przylądka. A jeśli ktoś chciałby odwiedzić Cabo Verde i poczuć ten wyspiarski klimat, co by mu Pani poleciła?
W tych sprawach serdecznie polecam Elżbietę, moją tłumaczkę. Ona chętnie poopowiada, co ciekawego można zobaczyć, będąc na wyspach. Była tam już kilka razy i nawet teraz może z wami polecieć i pokazać wszystko dokładnie (śmiech). Znów się tam zresztą wybiera.
A jak wspomina Pani swój pierwszy pobyt w Polsce? Czy coś szczególnie Panią zaskoczyło, albo szczególnie urzekło w naszym kraju?
Podczas pierwszych moich wizyt spodobało mi się bardzo. Szczególnie dobrze wspominam współpracę z Kayah. Była to naprawdę ciepła i miła współpraca i ciekawe doświadczenie. Jednak to, co mnie najbardziej urzekło w waszym kraju, to niezwykłe ciepło i przyjaźń bijące od ludzi tutaj żyjących. Jestem przekonana, że odczuwa to każdy cudzoziemiec, który odwiedzi Polskę, nie tylko ja. Śpiewanie dla takiej publiczności sprawia mi ogromną przyjemność i radość. Zwłaszcza, że właśnie przed chwilą dowiedziałam się, że płyta, na której zaśpiewałyśmy ja i Dorota Miśkiewicz, otrzymała status Złotej Płyty. Poprzednio były już trzy, więc jest powód, żeby się cieszyć.
Cieszę się więc, że istnieje ta nić porozumienia między Panią i polskimi artystami. Mam nadzieję, że na tym się nie skończy.
Myślę, że wszystko, co udało mi się zrobić do tej pory z polskimi muzykami, było dobre. Współpraca z obiema artystkami, zarówno z Kayah, jak i z Dorotą Miśkiewicz, według mnie była sympatyczna i udana. To interesujące doświadczenie. Pani koncerty są emocjonalne, w pewien sposób naznaczone kobiecą wrażliwością. Skąd w Pani te emocje i miłość do muzyki?
Tę muzykę mam we krwi. Cała moja rodzina od zawsze była związana z muzyką. Mój ojciec, mój wuj i wszyscy moi bracia byli muzykami. A emocje? Jak może ich nie być – muzykę mam w sercu od dziecka i śpiewam, odkąd pamiętam.
A jak to jest z tymi papierosami? Pani znaki rozpoznawcze to bose stopy i papieros odpalany od papierosa. Podczas naszej rozmowy spala Pani już drugiego. Czy zamierza Pani kiedykolwiek rzucić ten nałóg?
Hmm, no tak. Myślę, że może kiedyś przestanę palić... to będzie albo bardzo, bardzo kiedyś, albo... wcale (śmiech).
Wśród Polaków ma Pani wielu oddanych wielbicieli, są to również internauci Wirtualnej Polski. Czy powie im Pani kilka słów od siebie?
Jestem bardzo zadowolona i szczęśliwa, że znowu mogłam przyjechać do waszego kraju i że dziś jestem właśnie tu. Czekam na moją publiczność, która - mam nadzieję - dopisze i będzie mnie oklaskiwać. Pozdrawiam wszystkich bardzo mocno!
Wirtualna Polska również życzy samych sukcesów i wszystkiego, co najlepsze. Dziękujemy za rozmowę.
Merci.