Uciekali z Ukrainy przez granicę z Rosją. W obozach filtracyjnych przeżyli koszmar

W Polsce ochroną tymczasową jest objęte 1,6 mln uchodźców z Ukrainy. Przeważająca większość to kobiety niepewne swojej sytuacji życiowej. International Rescue Committee zbadało potrzeby Ukrainek i Ukraińców, którzy przyjechali do Polski po październiku 2022 roku.

Polish Civilians Provide Humanitarian Help For CiviliansNurPhotoeu, arrive, civilians, country, defence, east flank, escape, flee, help, humanitarian crisis, humanitarian help, integrity, invasion, migrants, organisation, passage, path, policy, ukraina, way, abdar travel agency, to 5 million ukrainians, most charitable help, polish maciej oszal, humanitarian aid goods, western ukrainian city, ukrainian olga, russian federation, mixed marriage, ukrainian refugees, asylumUkraińcy przekraczający granice z Rosją są narażeni na duże ryzyko
Źródło zdjęć: © Getty Images | Dominika Zarzycka
Sara Przepióra

Wyniki wywiadów i analizy źródeł wskazują, że do najpilniejszych kwestii, z którymi na co dzień się mierzą, należy brak wsparcia kryzysowego, ograniczony dostęp do potrzebnych usług oraz zagrożenia, które pojawiają się w trakcie przekraczania granicy, zwłaszcza tej z Rosją.

- Z naszych rozmów z Ukraińcami wynika, że nie chcą oni planować najbliższej przyszłości. Żyją tu i teraz, nie wiedzą, czy i kiedy będą mogli wrócić do ojczyzny, ale nie wszyscy chcą przyznać, że czas układać życie w Polsce. Zwłaszcza w obliczu eskalacji konfliktu - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Weronika Rzeżutka-Wróblewska, specjalistka ds. komunikacji w International Rescue Committee.

Jedna z respondentek IRC, pani Hanna, wyjechała z Kijowa do Warszawy z trójką dzieci. Jej mąż służył w wojsku, a po ośmiu miesiącach dołączył do niej w Polsce. - Najpierw żyli w hostelu, potem udało się im wynająć niewielkie, dwupokojowe mieszkanie w stolicy. Teraz wyczekują narodzin czwartej pociechy - opisuje Weronika Rzeżutka-Wróblewska. W Kijowie Hanna była prawniczką, cieszyła się wysoką pozycją w pracy. Gdy przyjechała do Polski, zatrudniła się w szkole jako woźna.

- Szybko zaproponowano jej pracę asystentki nauczycielki, ale wciąż walka o lepszą posadę w Polsce to dla niej inny świat. Mąż Hanny pracuje w McDonaldzie i nie ma perspektyw nawet na rozpoczęcie lekcji języka polskiego. Podjęcie decyzji o osiedleniu się na stałe w Polsce to niełatwa i często emocjonalna kwestia dla tych, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów, bliskich, społeczności - zauważa Rzeżutka-Wróblewska.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Oczy wszystkich zwrócone na Ukrainę. Generał o "przeszkodach"

Przekraczając granicę z Rosją

W trudnej sytuacji znalazła się 75-letnia Tamila i 60-letnia Olha. Siostry uciekły z miejscowości Nowa Kachowka, przekraczając granicę z Rosją i kierując się do Polski przez kraje bałtyckie. Podróż zajęła im łącznie cztery dni.

- Musiałyśmy przejść przez Most Krymski. Czekaliśmy wiele godzin, żeby przekroczyć granicę. W Ukrainie zostawiliśmy cały swój dorobek, w tym ukochany sad owocowy. Przeprawa do Polski była ogromnym wysiłkiem. Czuliśmy się źle, zwłaszcza fizycznie. Cieszyłyśmy się, że nie padał deszcz, bo nie mokłyśmy, stojąc i czekając na naszą kolej - wyznaje Olha. Gdy opisuje drogę do Polski, jej siostra płacze.

Po dotarciu do Polski Tamila, Olha i jej mąż trafili do zbiorowego ośrodka zakwaterowania w Warszawie. - Mieszkamy w trójkę w jednym pokoju, ale jesteśmy zadowoleni. Dostajemy też darmowe posiłki. W wolnym czasie wychodzę z ośrodka, pomagam innym - mówi Olha. Problemem jest jednak lęk jej siostry, Tamili.

- Boi się tramwajów, autobusów, woli zostać w pokoju. Zanim trafiła do Polski, przeszła niejedną wojenną traumę w swojej miejscowości. Do jej domu wdzierali się żołnierze z karabinami, przeszukując wnętrza, mierząc do niej z broni - mówi Olha.

- Powtarzamy narrację o tym, że kryzys humanitarny jest za nami. Najnowszy raport udowadnia, że to nieprawda, bo potrzeby ludzi z którymi pracują organizacje pomocowe nie zniknęły w ciągu ostatniego roku. Wielu Ukraińców zmaga się z licznymi wyzwaniami związanymi z życiem na uchodźstwie w Polsce. Zwłaszcza ci, którzy przyjechali do kraju po październiku 2022 roku. Są bardziej straumatyzowani doświadczeniami wojny oraz doświadczeniami nierzadko niebezpiecznej podróży, bardziej narażeni na przemoc - wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską Alan Moseley, Dyrektor International Rescue Committee w Polsce.

Z obserwacji Moseleya wynika, że Ukraińcy, którzy docierają do Polski po ponad roku doświadczeń wojennych, nadal wymagają różnorodnego wsparcia organizacji pomocowych. - Nieco lepiej przedstawia się sytuacja życiowa Ukraińców żyjących w Polsce od dłuższego czasu. Niestety, oni także mogą mierzyć się z trudnościami, takimi jak znalezienie dachu nad głową, pracy czy poczucia bezpieczeństwa - dodaje.

Jedna nieduża torba

Hennadii jest podopiecznym IRC. Pochodzi z Mariupola. Obecnie mieszka w Warszawie wraz z żoną, synem z niepełnosprawnością i schorowaną matką w podeszłym wieku. Zanim trafił do Polski, pracował w fabryce Azowstal.

- Pracę zakończyłem 23 lutego. Dzień później zaczęła się wojna. Zostaliśmy w Mariupolu i ukrywaliśmy się w schronie przeciwbombowym zlokalizowanym pod naszym domem. Cały czas słyszeliśmy straszny hałas, byliśmy w samym centrum walk - relacjonuje mężczyzna.

22 marca, po miesiącu spędzonym w schronie, Hennadii podjął decyzję o wyjeździe z Mariupola. Zadanie nie było jednak łatwe. W całej okolicy mosty zostały zniszczone. Do Polski mógł przedostać się tylko przez terytorium Rosji.

- Nie mogliśmy zabrać ze sobą zbyt wiele rzeczy. Spakowałem garnitur, syn wziął ze sobą swój komplet eleganckich ubrań, a żona i matka po sukience. Jedna, nieduża torba - z takim bagażem wybraliśmy się w morderczą wyprawę na zachód - opisuje. Hennadii przez jakiś czas mieszkał w Mińsku. Poznał tam kilku dobrych znajomych. Postanowił więc pojechać do Polski przez Białoruś. Po drodze zaliczył przymusowy przystanek w ośrodku w Bezimienne.

- Wojskowi zgromadzili nas w grupach, rozbierali, przeszukiwali - wspomina.

Trudna droga do lepszej przyszłości

Rodzina opuściła ośrodek w Bezimienne po spędzonej tam dobie. Hennadii miał jednak spore obawy przed kolejnym spotkaniem z rosyjskimi żołnierzami. - Należę do Zboru Świadków Jehowy - wyznania zakazanego w Rosji i uważanego za ekstremistyczne. Bałem się, że się dowiedzą i zrobią coś złego - wyznaje. Hennadiiemu udało się zataić prawdę o religii, którą wyznaje.

Z ośrodka w Bezimienne rodzina trafiła do mniejszego ośrodka, w którym była przetrzymywana przez cztery dni. - Warunki były fatalne. Nie mieliśmy łóżek ani miejsca, żeby ułożyć się do snu. Żołnierze wszystko dokładnie sprawdzali i kontrolowali - opisuje Hennadii.

Po kilku dniach, wykończeni długą trasą przez Białoruś i wielogodzinne oczekiwanie w kolejkach na granicy, dotarli do Polski. Na miejscu odkryli, że sytuacja w kraju diametralnie się zmieniła. Hennadii mieszkał dawniej w Błoniach przez 11 miesięcy.

- Przybyło tak wielu Ukraińców, że trudno było znaleźć mi mieszkanie i pracę. Ceny bardzo wzrosły. Brakowało nam pieniędzy. Mieliśmy tylko ubrania i trochę jedzenia, które otrzymaliśmy od pomocnych ludzi. Czułem się z tym źle. Myślałem sobie: "jestem dorosłym mężczyzną, chcę utrzymać rodzinę, ale nie mam takiej możliwości - dodaje zmartwiony.

Hennadii znalazł pracę dzięki przyjacielowi ze zboru. Codziennie budzi się o piątej rano, wsiada na rower i jedzie do magazynu, który sprząta. Do domu wraca o 14:00. Zasiada z rodziną do wspólnego posiłku. Potem bliscy mają czas na wspólne zajęcia. - Chodzimy do parku, na basen, spotkania religijne i odwiedzamy przyjaciół. Chcemy zostać w Polsce, ułożyć sobie życie i nie martwić się o to, co przyniesie przyszłość - kwituje.

Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Źródło artykułu: WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Podawał się za znanego aktora. "Ten ktoś ukradł mi też social media"
Podawał się za znanego aktora. "Ten ktoś ukradł mi też social media"
Ma za sobą burzliwe rozstanie. Teraz szykuje się do czwartego ślubu
Ma za sobą burzliwe rozstanie. Teraz szykuje się do czwartego ślubu
"Chce mi się płakać". Nie może korzystać z własnego tarasu
"Chce mi się płakać". Nie może korzystać z własnego tarasu
Długo nie mówił, że ma żonę. Ukrywa ją przed mediami
Długo nie mówił, że ma żonę. Ukrywa ją przed mediami
Koniec z krojem oversize? Spójrzcie, jaką marynarkę wybrała Sokołowska
Koniec z krojem oversize? Spójrzcie, jaką marynarkę wybrała Sokołowska
Pomidory zaczęły kwitnąć, ale nie mają owoców? Możesz je uratować
Pomidory zaczęły kwitnąć, ale nie mają owoców? Możesz je uratować
Zbierz na łące i zrób domowy nawóz
Zbierz na łące i zrób domowy nawóz
Miłość zaczęła się na planie. Teraz wzięli ślub
Miłość zaczęła się na planie. Teraz wzięli ślub
Zrób tak przed położeniem się spać. Rano obudzisz się wypoczęty
Zrób tak przed położeniem się spać. Rano obudzisz się wypoczęty
Piękne imię wymiera. Nikt już nie wybiera go dla córek
Piękne imię wymiera. Nikt już nie wybiera go dla córek
46-letnia Ogórek w młodzieżowej stylizacji. Wyeksponowała brzuch
46-letnia Ogórek w młodzieżowej stylizacji. Wyeksponowała brzuch
"Naturalny Ozempic" zyskuje popularność. Tak ma działać
"Naturalny Ozempic" zyskuje popularność. Tak ma działać