"Niepotrzebny im dodatkowy stres". Są problemy z zapisami ukraińskich dzieci do szkół
Jeśli masz pod opieką ukraińską rodzinę i zechcesz jej pomóc z zapisem dzieci do polskiej szkoły, przygotuj się do pokonania licznych schodów. - Udało nam się zapisać dzieci do szkoły prywatnej. Placówki publiczne cały czas zwlekały - mówi w rozmowie z WP Kobieta pani Paulina, która ma pod swoją opieką ukraińskie matki z dziećmi.
10.03.2022 | aktual.: 10.03.2022 19:27
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
O problemach organizacyjnych z przyjmowaniem do szkół ukraińskich dzieci i braku wsparcia państwa dużo mówią m.in. nauczyciele. Postanowiłam to sprawdzić. Zadzwoniłam do kilku placówek, podając się za osobę, która pomaga rodzinom z Ukrainy zapisać ich dzieci do polskiej szkoły. Na pierwszy ogień poszła Szkoła Podstawowa nr 1 im. Mariusza Zaruskiego w Gdańsku.
"Aby dzieci nie czuły się samotne"
"Szkoła cały czas prowadzi rekrutację dla dzieci z Ukrainy i zostaną one przyjęte do danej klasy zgodnie ze swoim wiekiem" - usłyszałam na wstępnie. Zajęcia będą prowadzone w języku polskim, ale dzieci będą miały dodatkowe i bezpłatne godziny nauki języka polskiego. Oprócz tego, szkoła chce, aby ukraińskie dzieci nie czuły się w niej samotne, dlatego w danej klasie znajdzie się przynajmniej dwoje dzieci z Ukrainy.
Zobacz: Jak uczniowie i nauczyciele radzą sobie z tematem wojny? "Wychowawczyni przeszła samą siebie"
Zupełnie inaczej sytuacja przedstawia się w Szkole Podstawowej nr 33 w Krakowie, gdzie już brakuje miejsc dla dzieci z Ukrainy, także ze względu na dużą liczbę stałych uczniów. Placówka nie prowadzi aktualnie rekrutacji dla ukraińskich dzieci poniżej 9-10 lat, a jeżeli są młodsze - odsyła do innych szkół, w których, niestety, również jest problem z zapisami.
Szkoła Podstawowa nr 99 we Wrocławiu, choć prowadzi rekrutację dla dzieci z Ukrainy, prawdopodobnie narzuci im powtarzanie klasy ze względu na brak znajomości języka polskiego. To właśnie na tej podstawie dyrektor szkoły sam dopasuje ucznia do danej klasy i zdecyduje o jego dalszej edukacji. Placówka ma swoje konkretne wymagania, jednak nie prowadzi, jak na razie, dodatkowych zajęć z języka polskiego. "Dyrektor wystąpił z wnioskiem w tej sprawie do urzędu i oczekuje na decyzję" - poinformowano mnie.
W rozmowie telefonicznej z osobami z sekretariatów szkół podstawowych w Krakowie i Wrocławiu nie otrzymałam natomiast żadnej informacji, aby planowano rozpocząć lub prowadzono w nich jakiekolwiek działania związane z opieką psychologiczną dla dzieci.
Nie wiadomo więc, kto jest bardziej zestresowany panującym obecnie chaosem - rodzice i dzieci z Ukrainy czy polskie szkoły i ich dyrektorzy, którzy nie do końca wiedzą, co mają robić. Minister Przemysław Czarnek zapewnia o gotowości, a wychodzi na to, że dyrektorzy sami podejmują decyzje o rekrutacji, a także dalszej nauce dzieci z Ukrainy.
Chaos w polskich szkołach
O chaosie w polskich szkołach, związanym z rekrutacją do placówek dzieci z Ukrainy, mówi się już od kilku dni. Minister Przemysław Czarnek twierdzi, że polski system oświaty jest w pełni przygotowany na ich przyjęcie, a one, oprócz edukacji, otrzymają w szkołach także odpowiednią opiekę psychologiczną. Nie wiem natomiast, ile w tych słowach jest prawdy. Większość placówek w Polsce jest dopiero albo w trakcie organizacji jakichkolwiek zajęć, albo nie ma dla ukraińskich dzieci miejsc. Część z nich nie jest jeszcze pewna, do jakiej klasy konkretnie trafią, a ostateczną decyzję w tym temacie podejmie dyrektor. Jak? Zdecyduje na podstawie... znajomości języka polskiego.
Małgorzata Makówka ma pod swoją opieką trzy kobiety z dziećmi z Ukrainy. Obecnie zamieszkują one warszawską Wolę, gdzie jedna ze szkół podstawowych, konkretnie na ulicy Ogrodowej, ogłosiła właśnie rekrutację dla ukraińskich dzieci. Jak podkreśla pani Małgorzata, jest to prawdopodobnie jedyna szkoła w tej dzielnicy, która zbiera podania.
- Większość z tych dzieci nie mówi w żadnym innym języku, tylko po ukraińsku. Nie było jednak problemu z ich zapisaniem do szkoły, potrzebne były najważniejsze dokumenty. Dobrze, jeżeli rodzic lub opiekun miał przy sobie jakiekolwiek poświadczenie o ukończeniu przez dziecka danej klasy w szkole w Ukrainie, aby przydzielić je do klasy tutaj - tłumaczy pani Małgorzata.
- Szkoła na Woli ma w planie zorganizowanie tym dzieciom, przynajmniej jak na razie, zajęć integracyjnych w klasach "zbiorowych", czyli 1-3, 4-6 i 7-8 - dodaje w rozmowie z WP Kobieta.
Zobacz: Chaos w szkołach. Nauczyciele robią, co mogą, ale ledwo radzą sobie z napływem ukraińskich dzieci
"Im mniejsza szkoła, tym lepsza organizacja"
Jednak Małgorzata Makówka ma porównanie. Jej syn uczęszczał do prywatnej placówki w podwarszawskich Ząbkach, gdzie teraz, jak mówi, "działanie jest o wiele szybsze" i, jej zdaniem, lepsze, bo szkoła skupia się obecnie na zapoznaniu dzieci i rodziców, organizując wspólne wycieczki do kina czy zoo.
- Dodatkowo, nauczycielka muzyki, która jest Ukrainką, ale mieszka w Polsce już od wielu lat i świetnie mówi po polsku, zebrała kilka osób z Ukrainy, które pracowały w tamtejszych szkołach i będą uczyły ukraińskie dzieci tutaj - wyjaśnia pani Małgorzata.
- Im mniejsza szkoła, tym lepsza organizacja. Dzieci i ich rodzice potrzebują teraz przede wszystkim spokoju. One wciąż są przerażone i niepotrzebny jest im dodatkowy stres. A rodzice też są zdenerwowani i boją się puścić je do nieznanego dla nich miejsca. W szkole tutaj nikt nie wymaga od nich żadnych deklaracji, jak długo dziecko będzie uczęszczało do placówki. Bo przecież oni nie potrafią powiedzieć, czy będą tu miesiąc, dwa czy rok. Większość chce wrócić do swojego kraju - mówi Małgorzata Makówka.
"Placówki publiczne cały czas zwlekały"
Pani Paulina pomagała ukraińskim rodzinom w zapisach do polskich szkół dzieci w wieku 6, 7, 10, 13 i 17 lat. Jak podkreśliła, spotkała się z dużym problemem ze strony publicznych szkół podstawowych w Poznaniu, które "cały czas zwlekały" z rekrutacją.
- Udało mi się zapisać dzieci do szkoły prywatnej w Poznaniu, która udostępniła miejsce dla uchodźców. Rodzice podpisali wstępne umowy ze szkołą do końca marca, a teraz wspólnie czekamy, co będzie dalej - ujawnia w rozmowie z WP Kobieta.
- Wcześniej próbowaliśmy w szkołach publicznych, ale placówki publiczne cały czas zwlekały z rekrutacją. Wiele razy usłyszałam: "czekamy na decyzję ze strony zarządu". A ta szkoła zapisała dzieci od razu, więc nie zastanawiałam się zbyt długo. Minęło dopiero kilka dni, od kiedy do niej chodzą, ale wiem, że mają tam zajęcia zapoznawcze - dodaje.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.