W zamachu straciła siostry. „Oddałabym wszystko za to, żeby czas się cofnął”
Cztery siostry z Polski pojechały na wymarzone, zagraniczne wakacje. Świętowały w Nicei obchody Dnia Bastylii, ale Marzena i Magda już nie wróciły z tej wyprawy. Zginęły w zamachu terrorystycznym. Właśnie mija pół roku od śmierci sióstr z Kryszkowic. Wcześniej zmarła ich mama. Rodzina z ośmiu osób skurczyła się do pięciu – taty i czwórki dzieci. Teraz opowiadają o tym, jak sobie radzą po stracie.
13.01.2017 15:03
- W trójkę: Gabrysia i ja z chłopakiem odskoczyliśmy na bok, gdzie był przystanek. Magda z Marzeną uciekły w drugą stronę… Słyszałam, jak samochód rozjeżdża ludzi, jak łamią się kości. Tuż za wozem jechał jakiś mężczyzna na skuterze, chciał zatrzymać kierowcę. Odwróciłam się, zaczęłam krzyczeć, wołać siostry. Pierwszą zobaczyłam Marzenę, leżała cała we krwi. Nie żyła. Potem dostrzegłam Magdę. Żyła, patrzyła na mnie. Próbowałam ją reanimować – opowiada na łamach „Dziennika Polskiego” Dorota Chrzanowska, jedna z sióstr ocalałych z zamachu.
Ktoś z rodziny miał pojechać, żeby zidentyfikować ciała, ale ostatecznie skorzystano z nowoczesnej technologii badania próbek DNA. Pogrzeb wspominają jako traumatyczne doświadczenie, również ze względu na to, że nie była to kameralna uroczystość. Pojawili się dziennikarze, fotoreporterzy i ekipy telewizyjne.
- Wiem, że musimy się trzymać, żyć dalej, ale oddałabym wszystko za to, żeby czas się cofnął, żeby Marzena i Magda żyły - mówi Dorota Chrzanowska, która mieszkała w jednym pokoju z Marzeną. - Magda zawsze była miła dla wszystkich - wspominają Magdę siostry. - A Marzena to z kolei taka pozytywna wariatka, zakręcona.
To nie jedyne trudne doświadczenie w ich życiu. W 2012 roku umarła ich ukochana mama. Zachorowała na sepsę.
Przypomnijmy, po pokazie sztucznych ogni ciężarówka wjechała w tłum ludzi na południu Francji. 84 osoby zginęły, kilkadziesiąt zostało rannych. Niedawno do podobnej tragedii doszło w Berlinie, gdy ciężarówka wjechała w jarmark świąteczny przy Gedaechtniskirche w centrum miasta. Zginęło 11 osób i kierowca polskiej ciężarówki, którego zabił terrorysta. Około 50 osób odniosło obrażenia.
- Nie oglądam materiałów o nich w telewizji, bo zaraz wszystko mi się przypomina, serce zaczyna szybciej bić. Nie wiem, nawet sobie nie wyobrażam, jak można zabić niewinnego człowieka. Kiedyś oglądając informacje o zamachach, w których zginęli ludzie, było mi po ludzku przykro, ale teraz… Ktoś, kto tego nie przeżył, nie zrozumie – mówi w rozmowie z „Dziennikiem Polskim” Dorota Chrzanowska.