Wakacyjna przystań dla dzieci z domów dziecka
Dzieci pochodzą z domów dziecka i z internatów z okolic Wilna. Mają najczęściej polskie korzenie przez dziadków czy pradziadków. Większość to nienaturalne sieroty. Mają rodziny, rodziców i rodzeństwo. Często jednak w trudnych sytuacjach życiowych (rodziny wielodzietne, czasem niezaradne życiowo).
07.05.2007 | aktual.: 31.05.2010 21:32
– Pierwszy raz w życiu Serioża jechał u nas pociągiem, kąpał się w morzu i jeździł na rowerze, mimo, że był różowy – wspomina Kamila Lewandowska, wakacyjna mama. – Dzieci z Wileńszczyzny czasem są zakłopotane, kiedy pytamy, czego pragną. Nie wiedzą czego chcą, bo nikt ich nigdy o to nie pytał - wyjaśnia. Stowarzyszenie z Gdyni szuka kolejnych rodzin, które przytulą do serca i przyjmą na wakacje dzieci z okolic Wilna.
Najczęściej przyjeżdża jeden lub dwa autokary dzieci w wieku od kilku do kilkunastu lat. Wiele ma już swoich stałych przyjaciół – głównie na Pomorzu. Część z bijącym sercem przyjeżdża po raz pierwszy i zastanawia się jak to będzie? Po nocnej jeździe wysypują się z autokaru i wypatrują wielkimi, ciekawymi, ale i trochę przestraszonymi oczami, kto je do siebie zabierze?
Znad Wilejki
Dzieci pochodzą z domów dziecka i z internatów z okolic Wilna. Mają najczęściej polskie korzenie przez dziadków czy pradziadków. Większość to nienaturalne sieroty. Mają rodziny, rodziców i rodzeństwo. Często jednak w trudnych sytuacjach życiowych (rodziny wielodzietne, czasem niezaradne życiowo). Opieka w zakładzie jest dla rodzin pomocą i lepszą szansą zdobycia edukacji dla dzieci.
- Co tu dużo mówić. Nie mają tam lekko. Opieka tam to nie jest wysoki standard – mówi Kamila. Dzieciaki oprócz rodzinnego ciepła, opieki zaznają u nas także „luksusów”. – Dla nich czasem zwykle dla nas rzeczy urastają do wielkich przeżyć – mówią opiekunowie. Poznają nowe rzeczy, dostają własne zabawki, poznają nowe smaki. – Podczas pobytu Andżela jadła u nas niemal tylko kiełbasę i ogórki kiszone. Było to dla niej wielkim rarytasem i strasznie jej to smakowało – wspomina wakacyjna mama.
Najbardziej zaskoczone są jednak tym, że ktoś się nimi interesuje i okazuje im uwagę. - Dzieci są zaskoczone, kiedy pytamy czego pragną? Nikt je o to dotychczas nie pytał... O pobycie w Polsce mówią: - Było cudownie. Wspaniali ludzie, jedzenie i słońce... - Tak naprawdę przez tę pomoc dzieciom, to strasznie dużo robimy także dla siebie – wyjaśnia Kamila.
Dom dla Serioży
- Najpierw znalazłam ogłoszenie. Przemyślałam i zadzwoniłam. Powiedziałam, że mam dzieci i mówię po rosyjsku. Okazało się, że nie było już dzieci – wspomina początek Kamila. Kolejna próba to już spotkanie z Seriożą, który przyjechał na Boże Narodzenie w 2005 roku. - 8-letni chłopiec. Ładny i mądry. Przyjeżdża do nas trzy razy do roku – mówi. – Kiedy trwał jeszcze rok szkolny zapisałam go i chodził z moją córką do naszej szkoły – opowiada. Dzieci na ogół mówią po polsku, a przynajmniej rozumieją. Z komunikacją nie ma więc kłopotu. Starsze dzieci wiedzą, że to nie będzie nowy dom na zawsze. Dom w Polsce to wakacyjna przystań, w której mogą przytulić się do życzliwych ludzi, rodzin i zasmakować lepszego życia. Okazuje się, że rodziny, które przyjmują dzieci nie są najczęściej wyjątkowo zamożne. Dzielą się tym, co mają. Garderobę dzieci znacznie wzbogacają często znajomi, rodzina czy wyszukany ciuch w Lumpexie. Czasem udaje się znaleźć sponsora. Co ważne, najbardziej na leczenie np. stomatologiczne, aparat
ortodontyczny czy okulary. Dla dzieciaków spod Wilna, atrakcją są jednak - dla nas już na ogół, zwykłe rzeczy. Zabawa na podwórku, dostęp do komputera, wspólne wakacje i biwaki nad jeziorem. Bywa, że niektórzy opiekunowie mogą zafundować zagraniczne wakacje, ale równie świetne jest spanie w śpiworze, pływanie łódką czy rodzinne lody na Starówce.
Fundacja „Serce Dzieciom”
Zainteresowane rodziny powinny skontaktować się z Panią Sylwią Karłowską, prezesem Fundacji „Serce Dzieciom”, która od lat pomaga i koordynuje nie tylko wakacyjne wyjazdy. Pomaga też dzieciom organizując naukę, stypendia naukowe oraz całe transporty potrzebnych rzeczy, które trafiają kilka razy w roku pod Wilno. Wszystkie obawy i pytania najlepiej rozwiać podczas rozmowy z Fundacją lub rodzicami, którzy od lat mają „przyszywane” dzieci.
- Jeśli rodzina chce tylko gościć dziecko, to nie musi spełniać żadnych szczególnych kryteriów – mówi Pani Sylwia.- Jeśli rodzina jest polecana przez znajomych czy przez parafię, właściwie więcej nie sprawdzam - dodaje. Inne osoby proszone są o wypełnienie ankiety i poświadczenie tożsamości przez urząd gminy.
Rodziny jednak muszą być przygotowane na przyjęcie dzieci w wakacje na ok. co najmniej miesiąc. Pozostały czas wakacji dzieciaki spędzą na organizowanych przez Fundację koloniach. Bywa, że rodziny zaprzyjaźniają się tak bardzo, że dzieci pozostają w rodzinie. Fundacja ma już 20 takich udanych adopcji. Ewa Cichocka
Kontakt: Fundacja Serce Dzieciom, www.sercedzieciom.3ap.net tel. 0 58 624 04 84, 058 684 37 84 (od maja) i 606 59 19 51.