Wielkanocne cuda
Na każdym przystanku tramwajowym atakuje mnie żur! Czasami występuje w postaci postnego, białego barszczu. Innym razem staje się żurem z kiełbasą i jajkiem na twardo.
31.03.2010 | aktual.: 23.06.2010 10:25
Na każdym przystanku tramwajowym atakuje mnie żur! Czasami występuje w postaci postnego, białego barszczu. Innym razem staje się żurem z kiełbasą i jajkiem na twardo.
Oba te przypadki są jednak dla mnie równie egzotyczne. Nigdy bowiem nie kojarzyłem wielkanocnej kuchni z jakąkolwiek zupą. Najbardziej uroczyste było zawsze śniadanie w pierwszy dzień świąt. Tej tradycji byliśmy wierni. Na stole dumnie piętrzyły się szynki, jajka faszerowane, biała kiełbasa, ćwikła z chrzanem i sos tatarski.
Do głowy mi nie przyszło, że na śniadanie można jeść zupę. Śniadanie było raczej zimne i przypominało szwedzki stół. U moich znajomych na wielkanocnych stołach pojawiały się jednak potrawy, o których nie miałem zielonego pojęcia. Tak było na przykład z dość egzotycznym dla mnie mazurkiem. Odkryłem go dopiero kilka lat temu i przyznać muszę, że do tej pory nie przepadam za tym twardawym słodkim ciastem.
Kolejne moje wielkanocne odkrycie to wspomniane wyżej zupy. Żurek jadałem na ogół w niedzielę na obiad. Moja ciocia robiła go na własnym, oryginalnym mącznym zakwasie. Smakował bosko!
Miał w sobie mnóstwo czosnku, majeranku, krojonych w kosteczkę ziemniaków, paseczków wędzonej wędliny i kawałków białej kiełbasy. Była to zawsze zupa gęsta, rozgrzewająca i bardzo kaloryczna. Przypominała niemiecki, smakowity „Eintopf”. Żurek wielkanocny stał się dla mnie odkryciem.
Przede wszystkim był to rodzaj gęstego warzywnego wywaru, zaciągniętego zakwasem. Całość wzbogacona jedynie kilkoma kawałkami białej kiełbasy z majerankiem i połówkami jajka na twardo. Przyznać muszę, że taka wersja „light” żuru bardzo przypadła mi do gustu. Dowiedziałem się potem, że u niektórych moich znajomych do „delikatnego” wielkanocnego żuru dodaje się: gotowane ziemniaki, boczek, grzyby, a nawet wołowe flaczki i twaróg. Świetnie wzbogaca smak również cebula, ziele angielskie i kwaśna śmietana. Żaden żurek z paczki, czy puszki nie ma takiego aromatu i smaku, jak ten zrobiony na domowym zakwasie.
Tak jak do końca świata trwać będzie spór: co lepsze na Wigilię barszcz czy grzybowa, tak nigdy zapewne nie zakończy się wielkanocna rywalizacja pomiędzy żurkiem, a zupą chrzanową. Okazuje się bowiem, że wielu Polaków właśnie bez takiej „egzotycznej zupki” nie wyobraża sobie świąt. Chrzanowa czasami występuje również w zestawieniu z selerem. Jest to delikatna zupa podawana w wielu domach podczas wielkanocnego śniadania.
Można ją przygotować w wersji postnej i mięsnej. A wszystko oczywiście zależy od wywaru. Może to być wywar po ugotowaniu szynki , lub wielkanocnej białej kiełbasy. Można tez użyć samego wywaru warzywnego. Najważniejsze, by do takiej zupy dodać świeżego, startego, aromatycznego chrzanu (na półtora litra wywaru mniej więcej słoiczek chrzanu).
Potrzebna jest także kwaśna śmietana, ziele angielskie, liść laurowy i mąka do zagęszczenia. Po dodaniu chrzanu całość należy jeszcze przez kilka minut gotować. Najlepiej do gorącej zupy podawać lekko podgrzane białe kiełbaski, lub jajka gotowane na twardo. W wersji bardziej „luksusowej” zupa chrzanowa występuję z białym winem, ze smażonymi i faszerowanymi jajkami, albo z panierowanymi pieczarkami.
Po takiej słonej uczcie dobrze jest „przełamać” smak wybornym wielkanocnym deserem, czyli „paschą”. Podobno ów jajkowo-mleczny przysmak można przygotować szybko i łatwo, a efekt jest zawsze piorunujący.
Mnie jednak nigdy nie wystarczyło odwagi..