Wurst rulez!

Wurst rulez!

Wurst rulez!
Źródło zdjęć: © AFP
05.03.2008 09:16, aktualizacja: 26.06.2010 14:59

Niemcy kojarzą się nam z porządkiem, topornością, kiełbasą, sałatka ziemniaczaną i piwem. Berlin – z kosmopolityzmem, undergroundową sceną muzyczną, modnymi klubami i generalnym luzem...

Niemcy kojarzą się nam z porządkiem, topornością, kiełbasą, sałatka ziemniaczaną i piwem. Berlin – z kosmopolityzmem, undergroundową sceną muzyczną, modnymi klubami i generalnym luzem... Spodziewacie się, że berlińska ulica będzie się karmić wegańskimi przysmakami, lub przekąskami ze wszystkich stron świata? Mylicie się. Wurst jest wszędzie i potrafił zawojować zarówno wszędobylskie kebaby jak i ... współczesną fotografię.

Oczywiście Berlin nie byłby Berlinem – miastem określanym przez socjologów mianem „Multi Kulti” (czyli tym, co w Londynie nazywamy „melting pot”, mieszanką wielu narodów i kultur) gdyby kiełbaska u nich był zwyczajną kiełbaską. Berlińczycy zajadają się bowiem Currywurst...

Jeśli jednak zapytacie o takie danie znawców curry – nie będą wiedzieli o co chodzi. Bo jeśli kojarzycie – i słusznie – curry z Indiami to Currywurst ma z ojczyzną Świętych Krów niewiele wspólnego. Jest świeżym wynalazkiem, w którym odbija się historia: powojenna odbudowa, plan Marshalla, demokracja, ponowne otwarcie na świat.

Istniej parę legend dotyczących powstania tej najsłynniejszej berlińskiej przekąski: w jedną zamieszane jest upodobanie do eksperymentów właścicielki budki z kiełbaskami w Charlottenburgu – Herty Heuwer, która miała połączyć magiczne składniki w całość w deszczowe popołudnie 4 września 1949 roku. To opowieść berlińska. Zagłebie Ruhry ma na temat powstania Currywurst zupełnie odmienną historie o puszcze z curry, która wpadła pewnemu panu w Essen do kadzi z keczupem... Ach ta niemiecka fantazja!

Currywurst goes international

Myślicie, że ściemniam? Że umoczona w keczupie, uwalana w przyprawach pokrojona na kawałki i podana na papierowej tacce z falbanką wieprzowa kiełbaska to jakieś moje freudowskie bajanie?
Zajrzyjcie na stronę Muzeum Currywurst - currywurstmuseum.com i zobaczycie, że to nie moja podejrzana obsesja... Przynajmniej nie tylko moja. Muzeum jeszcze co prawda nie istnieje, lecz rendery wyglądają świetnie.. i dużo nam mówią o tym, co Currywurst znaczy dla swoich wielbicieli: przestrzenie na ekspozycje historyczne, pole dla przyjaciół i fanów – to wszystko znajdzie się w części wystawienniczej. Dodajmy do tego muzealny sklepik o nazwie "Take the Currywurst back home" – sprzedający tradycyjne i mniej tradycyjne suweniry... I jesteśmy w kiełbasianym raju.

Fotowurst

Do zbiorów muzeum koniecznie należy dołączyć zdjęcia fotografika agencji Magnum Martina Parra. Wystawiane właśnie w C/O Berlin megakolorowe zdjęcia pokazują dość brutalnie, lecz zarazem wesoło prawdziwy świat pod różnymi szerokościami geograficznymi. Znudzone sobą pary, otyli Angole, świat letniego kurortu z frytkami i betonową plażą, ciasteczka o podejrzanie żarówiastym, różowym lukrze, japońscy turyści, szwajcarscy turyści, amerykańscy turyści...

Martin Parr na swój lakoniczny, systematyczny sposób nie odpuści nikomu. Wcześniej dostało się Anglikom („Think of England”), teraz zabrał się za Niemców. Tytuł jednej z częsci wystawy to „Think of Germany”. And what do you see? – narzuca się część dalsza pytania. Otóż Parr widzi hm... kiełbaski. Wurst z keczupem, wurst z musztardą. Krótki, długi...
Czyli jednak, nie przywidzenie.

Modna garmażerka

Tradycyjny berliński Currywurst dostaniecie na każdym rogu w lokalu o nazwie Imbiss, czyli lokalnej odmianie snack-baru, fast–foodu czy naszej przyczepy z Niewiadowa z zapiekankami. Znajdziecie go przy każdej stacji metra czy dworcu. Najtaniej i najegzotyczniej jest ją kupić za jedno Euro od wędrownych sprzedawców na Alexanderplatz, którzy stoliczek i grill do przyrządzania gorącej Currywurst mają przyczepiony na brzuchu. Nad sobą mają przyczepioną do pleców parasolkę ... Intrygujące postacie - nie ma co mówić.

Jednak podobno najbardziej tradycyjnym Imbissem z historią w Berlinie jest budka Konnopke mieszcząca się przy końcu mojej ulubionej Kastanienallee na bardzo modnym Prenzaluer Berg. Konnopke sprzedaje kiełbaski od 1930 roku. Atmosfera przed budką mieszczącą się pod wiaduktem kolejki bywa klimatyczna...
Z resztą zajrzyjmy w kartę.

Rozmaite belegte Brot – czyli kanapki (nawet z wątrobianką i śledziem...), sałatka – czyli ziemniaki utopione w majonezie oraz rozmaite rodzaje kiełbas: wiedenki, wrocławskie, knacker, bockwurst i bratwurst. Strapiona wyznam, że nie wiem za bardzo, czym się różnią... Jednak żałuję, że Konnopke tak szybko się zamyka i nie można się tu przywlec o 5 rano...

Wurst und Bier

Tak naprawdę nadal nie mogę uwierzyć, że modnie jest w Berlinie wcinać publicznie kiełbaskę. Widziałam już co prawda modną młodzież przed budka z BioWurst (czyli mięsem ekologicznym) jednak najwięcej świetnie ubranych gromadzi się zawsze w najbardziej podejrzanych miejscach. Do tłustego wyrobu garmażeryjnego z indyjskim twistem wypijają oczywiście Berliner Weisse lub po prostu ... polskie piwo w cudownej, alternatywnej knajpce Mebel Olfe na Kreuzbergu. I sama już nie wiem - polecać to, czy znów zmyć się do cudownej tajskiej za rogiem, gdzie zamiast kiełbasy podają orchidee...

Specjalnie dla serwisu kobieta.wp.pl prosto z Berlina nasza korespondentka Agnieszka Kozak
Dziennikarka, robi doktorat z gender i queer studies. Zajmuje się lokalnymi odmianami globalnych trendów, seksem i seksualnością w kulturze popularnej czasem krytykuje sztukę i fotografię, ale głównie nałogowo kupuje buty…

Źródło artykułu:WP Kobieta